niedziela, 12 lutego 2017

Obudź się

            Nic nie widzę, nie ma niczego. Jak gdyby pochłonęła mnie całkowita ciemność. Moje myśli są ciężkie i nie wiem, czy ta ciemność to obraz moich zamkniętych powiek czy też może oczy mam otwarte ale nie widzę obrazu. Nie czuję oczu, właściwie to nie czuję niczego, nie wiem gdzie jestem i co się dzieje. Próbuję się poruszyć, ale jakbym nie miał czym poruszać, jakby moje ciało zostało zatopione w czarnej jak smoła formalinie. Jakby kleista maź pokryła mnie całego zatapiając na zawsze w asfaltową rzeźbę. Nie, nie, nie… to nie możliwe. Muszę otworzyć oczy, muszę się obudzić! Może to sen? Może jestem w śpiączce i właśnie słyszę swoje myśli?  Ale moment, chwila, słyszę coś jeszcze …

            Głos który jeszcze przed chwilą był donośną ciszą nagle nabrał szepczącego dźwięku. „Nie możesz się obudzić, nie możesz …” wyłania się z przestrzeni która wisi gdzieś nade mną. Nie mogę tego zlokalizować, ale czuje to którymś ze zmysłów, jakby wracało krążenie w tej nieruchomej rzeźbie. Prawie niezauważalne uczucie mrowienia w całym ciele. Dłonie, stopy, wzrok, węch, smak … Jest jakby jaśniej. Uderza mnie promień mocnego światła, jak piorun.

            Elektryczny impuls przeszedł przez mój mózg. Teraz już wiem, teraz już się obudziłem. Czerń przed moimi oczami zastąpił ciemny ale bardzo ciepły odcień brązu. Przypominam sobie wszystko. Prawie wszystko. A może tylko mały fragment (?). Porwali nas, to wiem na pewno. Ale po co? Dlaczego mieli porwać mnie i Ewelinę?

            „Nie możesz się obudzić, nie możesz się obudzić”.

            Wydaje mi się, że jestem w pozycji leżącej. Jestem skrępowany, czuje ucisk na przegubach dłoni i kostkach u stóp. Przywiązany? Przypięty kajdankami? Nawet gdybym chciał nie mogę tego sprawdzić. Mimo odczuwania impulsów moje ciało nie może się ruszyć. Nie chce się ruszyć. Myślę o tym, że nie mogę się obudzić. Skoro śpię nie mogę się ruszyć. Nie mogę się ruszyć. Nie mogę się ruszyć … Powtarzam sobie to w myślach wielokrotnie.

„ Nie możesz się obudzić. Inaczej ona zginie. Ona zginie”.

Wspomnienia powoli wracają. Przed oczami, jakby z mojej podświadomości pojawia się obraz gdy kładą ją na ziemi, związaną i zakneblowaną z przepaską na oczach przyduszają do podłogi. Trzech wielkich i łysych osiłków ubranych całych na czarno zapędziło nas do mrocznej piwnicy w której paliły się pochodnie na tyle światła, że widziałem jak się nad nią znęcają. Tak… jeden z nich trzymał nóż przy moim gardle a pozostała dwójka biła i kopała moją dziewczynę. Patrzyłem na to, nie mogłem nic zrobić… Kolor brudnych  ścian i ciemnego drewna podłogi, zapach stęchłej wilgoci, płomień ciepłych pochodni … wszystko to zlało się w jedną masę. Najpierw ciemny brąz, a później już tylko czerń. Coraz głębsza czerń.  

Już wtedy czułem się jak rzeźba ze skamieniałej smoły, już wtedy czułem ten przerażający paraliż. Czułem ten ciężki i czarny strach który oblepił mój umysł i moje ciało.

„Ani mi się waż otworzyć oczu. Nie możesz się obudzić…!”

Głos który unosi się i szepcze nad moją głową wcale mnie nie pociesza. Nie mam pojęcia do kogo należy. Kim są ci ludzie i czego od nas chcą. Próbuję, za wszelką cenę próbuję sobie przypomnieć o co chodzi. Próbuję coś wymyślić. Próbuję, ale kurwa nie mogę. Przecież nie mogę się obudzić, nie mogę nic zrobić. Nawet oczu kurwa otworzyć nie mogę. Kurwa, kurwa, kurwa!!!

Uspokój się. Oddychaj… albo nie! Nie oddychaj, nie ruszaj się! Jezu gadam ze sobą, ale z kim mam gadać? Panikuję. Czuję uderzenia gorąca choć w środku jakbym telepał się z zimna. Jeżeli on to widzi? Jeżeli telepię się nie tylko w środku? Nieee… gdyby widział coś by zrobił. Matko boska, przecież powiedział, że ją zabije, jak tylko się obudzę to on ją zabije! Nie ruszę się, ani drgnę, nie ma mowy. Ani o milimetr. On nie może jej zabić. Nie może. Nie zrobił tego, więc ona żyje … ona żyje. Ona na pewno żyje, bo jakby nie żyła mógłbym się obudzić. Przecież to logiczne. Muszę tylko się nie obudzić i wszystko będzie w porządku. Musi być w porządku.
„Jeśli otworzysz oczy…”.

Ja pierdole, co jeśli otworzę oczy? Co on chce zrobić Ewelinie? Dlaczego chce ją zabić? Może to jest jakiś nieśmieszny makabryczny żart? Może zaraz wyskoczy ktoś z okrzykiem „It’s just a prank bro!”? Nie mogę … nie wytrzymam. Co ja im zawiniłem do kurwy nędzy?!

Chce mi się płakać. To nie może być prawda, to się nie dzieję, naprawdę. To jest po prostu nie możliwe. Nie ma takiej możliwości. Nie ma żadnej piwnicy, żadnych opryszków-porywaczy, żadnego głosu.

Jak mam się nie obudzić skoro nie śpię? Może wcale nie spałem. A może to właśnie sen. Sen w którym śpię i śnię. Tak to jest myśl. To jest nadzieja! Przecież to oczywiste! Muszę się obudzić. Na pewno obudzę się w naszym łóżku w czystej pościeli a obok mnie będzie leżała ona wtulając we mnie swój tyłeczek. Tak bardzo chcę to zobaczyć. Tak bardzo chcę JĄ zobaczyć! Oczy aż proszą, błagają bym je otworzył.


Otworzyłem… 

3 komentarze:

  1. Życie jest tak odrealnione, że trudno określić co jest snem , a co jawą. Być może żyjemy w paranoi życia, a dopiero, gdy zaśniemy snem, tak brzydko nazywanym śmiercią, okaże się, że wszystko ma tutaj swój początek :)
    Pozdrawiam
    http://zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej tu emocji niż w 3 ostatnio czytanych przeze mnie książkach razem wziętych.
    Pamiętam jak przez mgłę podobne doświadczenia.. z dzieciństwa..
    Też bym otworzyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam między innymi Świat Zofii i Kompleks Portonoya. ;) Potem z emocjami było na szczęście lepiej, Millenium Stiega Larssona oraz Złodziejka książek :)

      Usuń