Nic
nie widzę, nie ma niczego. Jak gdyby pochłonęła mnie całkowita ciemność. Moje
myśli są ciężkie i nie wiem, czy ta ciemność to obraz moich zamkniętych powiek
czy też może oczy mam otwarte ale nie widzę obrazu. Nie czuję oczu, właściwie
to nie czuję niczego, nie wiem gdzie jestem i co się dzieje. Próbuję się
poruszyć, ale jakbym nie miał czym poruszać, jakby moje ciało zostało zatopione
w czarnej jak smoła formalinie. Jakby kleista maź pokryła mnie całego
zatapiając na zawsze w asfaltową rzeźbę. Nie, nie, nie… to nie możliwe. Muszę
otworzyć oczy, muszę się obudzić! Może to sen? Może jestem w śpiączce i właśnie
słyszę swoje myśli? Ale moment, chwila,
słyszę coś jeszcze …
Głos
który jeszcze przed chwilą był donośną ciszą nagle nabrał szepczącego dźwięku. „Nie
możesz się obudzić, nie możesz …” wyłania się z przestrzeni która wisi gdzieś nade
mną. Nie mogę tego zlokalizować, ale czuje to którymś ze zmysłów, jakby wracało
krążenie w tej nieruchomej rzeźbie. Prawie niezauważalne uczucie mrowienia w całym
ciele. Dłonie, stopy, wzrok, węch, smak … Jest jakby jaśniej. Uderza mnie promień
mocnego światła, jak piorun.
Elektryczny
impuls przeszedł przez mój mózg. Teraz już wiem, teraz już się obudziłem. Czerń
przed moimi oczami zastąpił ciemny ale bardzo ciepły odcień brązu. Przypominam
sobie wszystko. Prawie wszystko. A może tylko mały fragment (?). Porwali nas,
to wiem na pewno. Ale po co? Dlaczego mieli porwać mnie i Ewelinę?
„Nie
możesz się obudzić, nie możesz się obudzić”.
Wydaje
mi się, że jestem w pozycji leżącej. Jestem skrępowany, czuje ucisk na
przegubach dłoni i kostkach u stóp. Przywiązany? Przypięty kajdankami? Nawet gdybym
chciał nie mogę tego sprawdzić. Mimo odczuwania impulsów moje ciało nie może się
ruszyć. Nie chce się ruszyć. Myślę o tym, że nie mogę się obudzić. Skoro śpię
nie mogę się ruszyć. Nie mogę się ruszyć. Nie mogę się ruszyć … Powtarzam sobie
to w myślach wielokrotnie.
„ Nie możesz
się obudzić. Inaczej ona zginie. Ona zginie”.
Wspomnienia
powoli wracają. Przed oczami, jakby z mojej podświadomości pojawia się obraz
gdy kładą ją na ziemi, związaną i zakneblowaną z przepaską na oczach
przyduszają do podłogi. Trzech wielkich i łysych osiłków ubranych całych na
czarno zapędziło nas do mrocznej piwnicy w której paliły się pochodnie na tyle
światła, że widziałem jak się nad nią znęcają. Tak… jeden z nich trzymał nóż
przy moim gardle a pozostała dwójka biła i kopała moją dziewczynę. Patrzyłem na
to, nie mogłem nic zrobić… Kolor brudnych ścian i ciemnego drewna podłogi, zapach
stęchłej wilgoci, płomień ciepłych pochodni … wszystko to zlało się w jedną
masę. Najpierw ciemny brąz, a później już tylko czerń. Coraz głębsza czerń.
Już wtedy czułem
się jak rzeźba ze skamieniałej smoły, już wtedy czułem ten przerażający
paraliż. Czułem ten ciężki i czarny strach który oblepił mój umysł i moje
ciało.
„Ani mi się
waż otworzyć oczu. Nie możesz się obudzić…!”
Głos który
unosi się i szepcze nad moją głową wcale mnie nie pociesza. Nie mam pojęcia do
kogo należy. Kim są ci ludzie i czego od nas chcą. Próbuję, za wszelką cenę
próbuję sobie przypomnieć o co chodzi. Próbuję coś wymyślić. Próbuję, ale kurwa
nie mogę. Przecież nie mogę się obudzić, nie mogę nic zrobić. Nawet oczu kurwa
otworzyć nie mogę. Kurwa, kurwa, kurwa!!!
Uspokój się.
Oddychaj… albo nie! Nie oddychaj, nie ruszaj się! Jezu gadam ze sobą, ale z kim
mam gadać? Panikuję. Czuję uderzenia gorąca choć w środku jakbym telepał się z
zimna. Jeżeli on to widzi? Jeżeli telepię się nie tylko w środku? Nieee… gdyby
widział coś by zrobił. Matko boska, przecież powiedział, że ją zabije, jak
tylko się obudzę to on ją zabije! Nie ruszę się, ani drgnę, nie ma mowy. Ani o
milimetr. On nie może jej zabić. Nie może. Nie zrobił tego, więc ona żyje … ona
żyje. Ona na pewno żyje, bo jakby nie żyła mógłbym się obudzić. Przecież to
logiczne. Muszę tylko się nie obudzić i wszystko będzie w porządku. Musi być w
porządku.
„Jeśli
otworzysz oczy…”.
Ja pierdole,
co jeśli otworzę oczy? Co on chce zrobić Ewelinie? Dlaczego chce ją zabić? Może
to jest jakiś nieśmieszny makabryczny żart? Może zaraz wyskoczy ktoś z
okrzykiem „It’s just a prank bro!”? Nie mogę … nie wytrzymam. Co ja im
zawiniłem do kurwy nędzy?!
Chce mi się
płakać. To nie może być prawda, to się nie dzieję, naprawdę. To jest po prostu
nie możliwe. Nie ma takiej możliwości. Nie ma żadnej piwnicy, żadnych
opryszków-porywaczy, żadnego głosu.
Jak mam się
nie obudzić skoro nie śpię? Może wcale nie spałem. A może to właśnie sen. Sen w
którym śpię i śnię. Tak to jest myśl. To jest nadzieja! Przecież to oczywiste! Muszę
się obudzić. Na pewno obudzę się w naszym łóżku w czystej pościeli a obok mnie
będzie leżała ona wtulając we mnie swój tyłeczek. Tak bardzo chcę to zobaczyć. Tak
bardzo chcę JĄ zobaczyć! Oczy aż proszą, błagają bym je otworzył.
Otworzyłem…
Życie jest tak odrealnione, że trudno określić co jest snem , a co jawą. Być może żyjemy w paranoi życia, a dopiero, gdy zaśniemy snem, tak brzydko nazywanym śmiercią, okaże się, że wszystko ma tutaj swój początek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://zolza73.blogspot.com
Więcej tu emocji niż w 3 ostatnio czytanych przeze mnie książkach razem wziętych.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak przez mgłę podobne doświadczenia.. z dzieciństwa..
Też bym otworzyła.
Czytałam między innymi Świat Zofii i Kompleks Portonoya. ;) Potem z emocjami było na szczęście lepiej, Millenium Stiega Larssona oraz Złodziejka książek :)
Usuń