Słońce jest jeszcze bardzo wysoko, unosi się w popołudniowej pozycji nad rozległą doliną. Muszę się na nie patrzeć, zresztą nie ma tu nic innego na czym mógłbym zawiesić moje spragnione patrzenia oko. Wokół tylko rzędy kosmatych i butelkowych drzew. Więc patrzę. Jest niezwykle jasne i jego blask emanuje intensywnością. Promienie nie są gorące, nie są nawet ciepłe, lecz mimo to mają taką moc, że mam wrażenie, że mnie dotykają. Nie czuję ich jakby były to muśnięcia, o nie. Każdy z nich dotyka mnie jakby naciskając swoim ciężarem i mówi, że powinienem się przesunąć, że powinienem ustąpić im miejsca.
Wpatruje
się w nie i orientuję się, że coś się zaraz wydarzy. Orientuje się, jak to? Przecież nie mogę się tu w niczym orientować. Przecież nie wiem, gdzie jestem, to miejsce jest mi zupełnie obce. Nie widzę nawet żadnego punktu, który mógłbym uważać za orientacyjny. Lecz coś mi mówi, że wiem o tym miejscu wszystko albo nawet i więcej. Jeszcze nie wiem czym to jest i
próbuję sobie przypomnieć czy już tutaj kiedyś byłem. Może to miejsce ma jakąś nazwę… Nie byłem dobry z geografii, lecz nazwałbym to miejsce Doliną Słońca. Tak, ‘’Dolina Słońca’’ – to może być ‘’Dolina Słońca’’. Nie, to musi być Dolina Słońca!
Czyli może jednak znam to miejsce. Znam je i wiedza o tym miejscu
wcale mnie nie uspokaja. Ktoś mnie tu umieścił z pełną premedytacją pozostawiając sam na sam ze słońcem. Drzewa które rysują się w oddali nie rzucają żadnego cienia, jakby ich obecność była tylko iluzoryczna a cała przestrzeń wypełnia się tylko i wyłącznie słońcem. Przenoszę spojrzenie z drzew z powrotem na górę, w stronę…. W stronę gdzie jeszcze przed chwilą błyszczała świetlista KULA.
Próbuję
dostrzec co zasłania przeznaczenie i cel mojej wizyty w tym miejscu, które
przed chwilą tak wdzięcznie nazwałem. Zrobiło się zdecydowanie ciemniej. Kolory
zrobiły się bardziej intensywne a kontrast zaczął mnie oślepiać. Nie widzę nic
poza pomarańczowo-czarną breją, która nie przybiera żadnego kształtu. Jest obślizgła
i tłusta, lepi się do moich oczu i naciska na powieki żądając ode mnie bym je
zamknął. Nie poddaje się temu, co by się nie działo muszę to zobaczyć. Wiem, że
jestem tu po to by to zobaczyć, ktoś mnie tu umieścił bym to zobaczył. Nie mogę
tego nie zobaczyć – otwieram oczy.
Ostrość
widzenia powoli wraca. Przekrwione oczy otwierają się coraz szerzej i uwalniają
źrenice. Moje gałki oczne są zmęczone, walczyły zażarcie by zaczerpnąć choć
trochę tego pięknego jasnego słońca które otaczało całą dolinę. Tego słońca,
które jeszcze przed momentem próbowało mnie stąd wygonić. Dać do zrozumienia,
że nie powinienem tu być, choć ktoś zdecydował za mnie całkiem inaczej. Oni
zdecydowali, że muszę zobaczyć właśnie to.
Zdecydowaną
część słońca przesłania czarna rozmyta plama, która zionie chłodnym powietrzem
nocy. Plama ma kształt głowy, sprawia wrażenie jakby miała oczy, nos, usta i
uszy. Teraz widzę to wyraźniej, z głębi wyłaniają się kształty i kolory jednej
z konstelacji gwiezdnej. Ta czarna kula jest o połowę mniejsza od słońca a w
jej wnętrzu kłębią się gwiazdy i księżyce. Wszystko wokół miesza się w kolorach
pomarańczy i brązu. Promienie słoneczne zamieniły się w brudną maziaję która w
nieładzie zaczęła rozlewać się po horyzoncie. Gwiezdna otchłań nagle wylała z
siebie szare strugi czegoś co przypomina mi pajęczynę. Jej nici wypełzają coraz
gęściej formując jakiś kształt, którego na początku nie mogłem rozpoznać.
Wszystko
zaczęło rysować się jeszcze wyraźniej i teraz jest ostre do bólu. Z czarnej
głowy wyrosły potężne ramiona, które obleczone są szarym kaftanem. Przytłaczające
barki kończą się absurdalnie długimi rękawami, które są jakby puste i bezwolnie
powiewają na wietrze, którego w ogóle nie odczuwam. Czasoprzestrzeń i wszystkie
jej oznaki stanęły w miejscu, zamarły. Jestem tylko ja i to co powinienem
zobaczyć. Lecz mimo to na górze wieje wiatr… i powiewa szmacianym kontuszem
pozwalając rozpełznąć mu się niemal na całym niebie. Materiał stworzył coś w
rodzaju rynny, jakiegoś tunelu, który wydawał się być pusty… nie było widać
rąk, dłoni ani tułowia. Nie wiem ile to już trwa, i czy w ogóle czas biegnie. Bezosobowa
materia rozchyliła się teraz pokazując w całej swej ognistej krasie. Wnętrze
wypełniło się w sekundzie, nagle wszystko wylało wściekłym Pomarańczem drogi
mlecznej.
Z
workowatego tunelu wysypały się tysiące gwiazd, które zdawały się układać
według jakiegoś wzoru określonego przez szalone płomienie światła. Uderzyło
mnie agresywne gorąco i zmieszało się z chłodem czarnej dziury paraliżując moje
ciało. Jestem obezwładniony, pozbawiony możliwości ucieczki. Ale przecież nie mógłbym
uciec, ktoś zdecydował że nie mogę uciec. Teraz na pewno nie ucieknę. Bujne
czupryny zielonych drzew sczerniały. Unosi się nad nimi gęsty czarny smog
spalenizny. Kłęby dymu łączą się z rozżarzonym światłem rozlanej nade mną
galaktyki tworząc dwa ogromne księżyce.
Dym
gryzie w oczy nie do zniesienia. Przymykam je i znów widzę lśnienie Doliny
Słońca.
"DOLINA SŁOŃCA"
żartowałem - dolina słońca wygląda zupełnie inaczej!
Niesamowite jest to, w jaki sposób opisujesz to co widzisz - masz strasznie bogate słownictwo, z mojej perspektywy tworzenie opisów miejsc/ludzi itp to cholernie trudna sprawa i w sumie zawsze długo nad tym główkuję, kończąc opis na dwóch/trzech zdaniach. Także podziwiam.
OdpowiedzUsuńCo do policji, to była to głupia sytuacja. Łapaliśmy na autostradzie, bo nie mieliśmy wyjścia i akurat "złapałam" ich w nieoznakowanym samochodzie (co najśmieszniejsze - powiedzieli, że ktoś po nich zadzwonił), trochę się z nimi zaczęłam kłócić, ale ten "zły policjant" (bo oczywiście trafiliśmy na zestaw złego i dobrego) rzucił do mnie takim potokiem słów, że nawet w sumie nie wiedziałam już o co mu chodzi. Nie mieliśmy kasy na te mandaty nawet i kazali nam wymieniać u tirowca zł na euro (mimo że zł mieliśmy też mało), a kiedy na początku mówiliśmy im, że nie mamy żadnych pieniędzy na zapłacenie tego mandatu, to chcieli nas na komisariat wieść, wredni strasznie. Ale fakt - może teraz byśmy spróbowali to rozegrać jakoś inaczej i nie płacić tego mandatu...
a
OdpowiedzUsuńPanie Skorus czekam na jakiś post :)
OdpowiedzUsuńCoś długo Cię nie ma.
OdpowiedzUsuńBędzie wielki powrót?