Tajemnica. Poznałem piękną
tajemnicę. Przez przypadek i nielegalnie, ale jednak ktoś mi pozwolił ją
poznać. Mam to w sobie, jak wielu też jestem podglądaczem. Dniami i nocami
podążałem jej tropem, by w końcu dostać się do konspiracyjnego skarbu.
Wskazówki wiodły mnie po setkach zapisanych kartek, kartek na których
roiło się od liter jak od stada pszczół. Na początku latały bezładnie plątając
się w słownym chaosie. Słowa sprawiały wrażenie jakby zostały umieszczone nie w
tym miejscu, jakby nie powinny tam być. Zastanawiałem się… czy one na pewno
powinny tam być (?). Wzięły się tam niespodziewanie, jakby z zaskoczenia
lokując się w miejsce kompletnie dla nich nie przeznaczone. Przypadkowe słowa
po prostu tam były, choć nikomu na początku się to nie podobało. Ale kiedy już
się tam znalazły i pozwalały sobie być w dalszym ciągu zaczynały się
zadomawiać. Nabrały sensu i jakby większego poczucia, że właśnie powinny być tu
gdzie są. Nigdzie indziej, choć ich zamierzenie było zgoła odmienne. To i tak
były i bezczelnie zaczynały nabierać sensu i nabierały go coraz szybciej. Słowa
przeobraziły się w zdania, całe ich serie. Patrzyłem jak po krótkim czasie
zadomowiły się, wykładając nogi na stół i chwytając w dłoń „jeszcze jedną
szklaneczkę whiskey…”.
One doskonale wiedziały… i były tego pewne! Pewne siebie rozpanoszyły
się na nieodkrytym lądzie docierając do najszczelniej zamkniętych zakamarków.
Niczym złodziej wykradały stamtąd wszystko co najcenniejsze, wszystko co
wartościowe. Napychały kabzę tymi kosztownościami i idąc pokrętną ścieżką do
skarbca. To on od początku był celem, to było jasne, to było wiadome… jednak
wszyscy to ukrywali. Obserwowałem je podejrzliwie zastanawiając się dokąd
prowadzą mnie i dokąd zaprowadzą ich. Zaczęły się z sobą ścierać, zamazując
jasno określoną ścieżkę do sedna. Bo przecież sedno było oczywiste, wskazówka
wydawała się jednoznaczna.
Obawiałem się jednak, że mogą zaprowadzić wszystkich do: nigdzie. W tym
„nigdzie” być może nie będzie żadnego sedna, żadnego skarbu. A co jeśli litery,
słowa i zdania wiedzą lepiej – a co jeśli to właśnie słowa, litery i zdania są
sednem i skarbem (?). Mnożyły się, odbijając od ścian i waląc rykoszetami
zmieniały rzeczywistość torując drogę do poznania tajemnicy, do samych siebie.
I chyba wtedy zorientowałem się, że precjoza ukryte w skarbcu są warte
tylko tyle różnica między kursem waluty słowa i emocji. Myślę, że nie żałuję odkrycia tej tajemnicy,
było warto. Zdecydowanie!
Jeśli chcesz wiedzieć kto stoi za
słowami ze „wskazówek” do skarbu, jeśli chcesz poznać stosunek między słowami a
emocjami – to koniecznie zajrzyj do książki pod tytułem „Napisz do mnie”. Poznasz
zaplątaną historię i piękną tajemnicę dwojga ludzi. Emmi i Leo przypadkowo i
przez pomyłkę nawiązują ze sobą kontakt e-mailowy… który jak się później okazało
towarzyszył im przez wiele następnych miesięcy. O czym pisali i do czego ich te
słowa zaprowadziły dowiesz się po niezwykle przyjemnej i przede wszystkim wciągającej lekturze składającej się
jedynie z treści ich internetowych listów. Korespondencja ta nie pozwala się od niej oderwać i skłania z wielką mocą do zastanawiania się co będzie w następnym mailu. Ogromna dawka emocji i wiele pytań o ludzką naturę to coś co pozwala być tej książce czymś więcej niż tylko ... książką.
„NAPISZ DO MNIE” - Daniel Glattauer, wydawnictwo Książnica.
Polecam!
PS.
Wątpię czy pierwszą część tego tekstu można uznać za
recenzję… - to nawet na pewno nie jest recenzja. Ale one bywają sztywne i płaskie a ja staram się tego unikać. Więc są to po prostu moje
odczucia po przeczytaniu określone stylem panującym w książce. Naprawdę polecam ;)
Dość inna, ale ciekawa recenzja ;)
OdpowiedzUsuńNietypowo :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że faktycznie fragment jest bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńKsiążka składająca się wyłącznie z pisanych przez dwójkę ludzi listów...oryginalnie, zapewne przeczytam, jak tylko ogarnę wszystko, co mam do ogarnięcia... Do "specyficznych" książek lubię się zabierać w całkowitym spokoju...:)
OdpowiedzUsuńZwykle recenzje są pisane według jakiś ustalonych reguł, czy szablonu, trzeba przedstawić dane elementy które zainteresują czytelnika. Tutaj widzę świetny tekst, który jest o wiele lepszy od recenzji które wcześniej zdarzało mi się czytać :) Jestem fanką takich historii, więc może kiedyś sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuń