Stoję na chodniku. Rozglądam się i nie wiem
gdzie jestem,
straciłem orientację. To chyba jakieś obce miasto. Macam się po
kieszeniach w
poszukiwaniu telefonu – nie mam. Na ręce zegarka również próżno szukać.
Gdzie
ja jestem?! Skrzyżowanie na którym każda droga wydaje się prowadzić
donikąd … a
ja nie mam żadnego drogowskazu. Dżizys, kim jest dziś człowiek bez
telefonu i
Internetu!? W oddali widać jakieś małe blokowisko, i to chyba jest moja
jedyna
opcja. Choć patrząc na nie z daleka wcale nie wzbudza mojego zaufania,
wydaje
się tak samo opustoszałe jak cała reszta tego smutnego krajobrazu. Na
horyzoncie ani jednej żywej duszy. Ciekawe czy są jakieś nie-żywe (?)
Robię ostatni rekonesans i sprawdzam czy coś niespodziewanie
nie wyrosło spod ziemi. Nie ma niczego, tylko to pieprzone blokowisko.
No i
chmury, całe niebo jest podejrzanie szare … nie są to chmury burzowe,
ale
powietrze jest strasznie ciężkie. Cała ta przygnębiająca szarość w
niewyjaśniony
sposób próbuje mnie udusić. Niczym boa dusiciel oplątuje się wokół mojej
szyi …
delikatnie odbiera oddech. W powietrzu czuć wyraźnie ostry zapach, który
na tym
czarno-białym tle sprawia wrażenie krwiście czerwonego. Stoję tu jak
kołek …
czas iść! Zrobiłem ledwie parę metrów i już wiem, że to nie będzie łatwy
spacer
– moje nogi ważą teraz trzy razy więcej. A może to sprawka zmutowanej
grawitacji? Mój cel jest chyba jeszcze strasznie daleko. Boląca głowa
nie
pomaga w logicznym myśleniu a w dodatku przynosi co chwila kolejne
dziwne wizje. Nie jestem
pewien, ale chyba już kiedyś tu byłem. Zaczynam sobie coś przypominać i z
każdym następnym kaszlnięciem okolica wydaje się bardziej realna. Wzrost
poczucia realności chyba jest wprost proporcjonalny do spadku tlenu w
moim organizmie.
Nozdrza wypełnia mi ten bordowy smród, gardło stopniowo zaczyna uciskać …
zrobiłem
już chyba kilka kilometrów. Próbuję opanować swoje ciało, siadam na
chodniku.
Opieram się o znak drogowy. Spoglądam w stronę blokowiska i uświadamiam
sobie,
że nie zbliżyłem się tam ani o krok. Jak to … co jest? Czy to naprawdę
aż tak
daleko? Dobra, odpocznę jeszcze chwilę. Czuję, że ziemia na której
spoczywa
teraz moje zmęczone dupsko mocno pulsuje. Czyżby pod spodem szalała
ognista
lawa? Nie wiem, moja głowa odmawia posłuszeństwa … moje zmysły straciły
dla
mnie wiarygodność. Staram zachować się
choć odrobinę trzeźwości umysłu.
Wśród tego chaosu wyłania się jakiś dźwięk. Słyszę go coraz wyraźniej wyławiając z szumu wewnątrz głowy. Namierzyłem go! Widzę, że jakaś mała kropka przypominająca samochód zmierza w moją stronę. Koniec tego leżenia, wstaję. Muszę go zatrzymać. Zrobić cokolwiek żeby się stąd wydostać. W tym momencie utrzymanie pozycji stojącej wydaje mi się czynnością dość ekstremalną, ale samochód już się zbliża, zaraz mnie ktoś uratuje. Strasznie się wlecze … ale to dobrze, czuję, że wracam do normalności. „Jest lepiej, jest lepiej, jest lepiej …” powtarzam w myślach. Siła autosugestii ewidentnie pomaga, teraz już stoję twardo na nogach i szum w głowie ucichł. Jest już jakieś 50 metrów ode mnie. Widzę, że się na mnie patrzy - wielka głowa wystająca z małego okienka czerwonego pojazdu. Zatrzymał się a ja próbuję podbiec. Teraz już mam pełen obraz mojego wybawcy. Czekaj, czekaj … przecież ja go znam!
Wśród tego chaosu wyłania się jakiś dźwięk. Słyszę go coraz wyraźniej wyławiając z szumu wewnątrz głowy. Namierzyłem go! Widzę, że jakaś mała kropka przypominająca samochód zmierza w moją stronę. Koniec tego leżenia, wstaję. Muszę go zatrzymać. Zrobić cokolwiek żeby się stąd wydostać. W tym momencie utrzymanie pozycji stojącej wydaje mi się czynnością dość ekstremalną, ale samochód już się zbliża, zaraz mnie ktoś uratuje. Strasznie się wlecze … ale to dobrze, czuję, że wracam do normalności. „Jest lepiej, jest lepiej, jest lepiej …” powtarzam w myślach. Siła autosugestii ewidentnie pomaga, teraz już stoję twardo na nogach i szum w głowie ucichł. Jest już jakieś 50 metrów ode mnie. Widzę, że się na mnie patrzy - wielka głowa wystająca z małego okienka czerwonego pojazdu. Zatrzymał się a ja próbuję podbiec. Teraz już mam pełen obraz mojego wybawcy. Czekaj, czekaj … przecież ja go znam!
- Szczęść Boże księdzu! Mogę się z księdzem zabrać? Bo
utknąłem tutaj i nie za dobrze się czuję.
- …
- Noo, proszę. Gdzie ksiądz jedzie? Ja chcę tylko dostać się
do cywilizacji, mogę wsiąść?
o.O uwięziony na końcu mapy z dziwnym blokowiskiem, księdzem bez nóg i krwistoczerwonym zapachem.. nieciekawa sceneria
OdpowiedzUsuń