czwartek, 9 kwietnia 2015

Kolejnej wiosny łyk

To była najzimniejsza zima ze wszystkich zim jakie przeżyłem. Choć obiektywnie zimna nie była w ogóle.. baa, można by ją uznać za ciepłą i nieszkodliwą. Ale mnie jak na złość mnie dopadło bezwarunkowe poczucie chłodu podwianego warstwą wilgotnego wyjątkowo podstępnego powietrza.  Wdzierało się wszędzie – najpierw do pomieszczenia, później pod ciuchy a na końcu do wnętrza mojego ciała i do mózgu. Nie pomagały szczelnie zamknięte okna, odkręcone kaloryfery, nagrzane piecyki, grube ubrania czy gorące herbaty … zimno i już. Jakby się uparł. Czy to możliwe, że w ciągu tych kilku umiarkowanie ciepłych miesięcy jakimi obdarzył nas nasz klimat stałem się zmarzluchem nie przygotowanym na chociaż minimalny deficyt ciepła? Z kogoś niezależnie od pogody ubranego w cienki t-shirt i krótkie piłkarskie spodenki przetransformowałem się w zagorzałego fana wełnianych swetrów, obleśnych kalesonów i puchowych kołder… Nie ma opcji. Zresztą przyjaciel kalendarz do którego spoglądam coraz to częściej mówi mi, że królowa śniegu to przeszłość, a legendarny już postulat statystycznych Polaków o treści „Zimo Wypierdalaj” przyniósł zamierzony efekt i zima rzeczywiście wypierdoliła. I dobrze.

Zamiast kolejnego zimowego łyka herbaty malinowej przyszedł czas na wiosenny haust promieni słonecznych. Pogoda wreszcie wydaje się jakby zaczęła przemawiać rozsądnym językiem, a wszystkie jej jaźni dochodzą do wiosennego konsensusu. Temperatura, ciśnienie atmosfery, wilgotność powietrza, chmury, wiatr, prądy morskie jakby jednocześnie i jednogłośnie podały sobie rękę na zgodę dochodząc do wniosku, że zima to jednak głupi pomysł i trzeba zakończyć te „ciche dni”. Patrząc na to, staję na baczność i głośno klaszczę krzycząc „Brawo!”. Dyskretny chłód przedwiośnia z dnia na dzień przypomina bardziej wrzeszczącą słońcem wiosnę. Szare i smutne od nieprzyjemnej aury powietrze zaczyna się rumienić blado żółtym promieniem. W końcu świt przychodzi rano a zmierzch wieczorem – czyli tak jak kurwa trzeba – pozwalając nakarmić jasnością całą obrzyganą przez ostatnie kilka miesięcy szarówą przestrzeń. Atmosfera nie jest już ospale i przytłaczająco ciężka a powietrze staje się lekkie podnosząc wszystkie przygarbione od zimy postacie o kilka centymetrów wyżej by mogły dostrzec litościwe serce polskiej pogody. Niebo błękitnieje – przygnębiające Nimbostratusy zastąpiły szczebioczące Cirrocumulusy. Kreska na termometrze nieśmiało przekracza dwucyfrową wartość sprawiając, że nawet zimne mury budynków stają się z wewnątrz bardziej przytulne. Jest dobrze.

O tak, jest dobrze! Wreszcie mogę odetchnąć porządnie czerpiąc siły witalne z pogodnej czasoprzestrzeni.Dużo łatwiej iść przez życie wśród słodko cynamonowego zapachu lekkości. Lżej na duszy i lżej na ciele.


Tęskniłem za tym. Czekałem aż pogoda znów będzie choć trochę przypominać tę sierpniową sielankę z dnia w którym ją poznałem, z dnia kiedy chodziliśmy razem po górach i leżeliśmy nad jeziorem.

3 komentarze:

  1. I aż chce się żyć :) Ooo! To widzę, że nie tylko we mnie wiosna budzi wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko tekst (nadużywam ostatnio słowa spoko, które zastąpiło równie okropne ,,fajny" ale pozwala ogarnąć coś ogólnie, zanim dodasz szczegółową krytykę lub pochwałę). Traktujesz wiosnę bardzo typowo, ale powiedzmy sobie szczerze, trudno być oryginalnym wobec zjawiska które wpływa na ludzi w taki a nie inny sposób. Już w naturze mamy, że będziemy dobrze mówić o wiośnie i cieple. Ładnie to opisałeś, dobrze, płynnie się czyta, tekst ma taką melodię. Plus wstawki, które od razu zwróciły moją uwagę, ale nie do końca wiem jak je skomentować, bo sama też stosuje taki styl. U mnie to mnie nie razi, u ciebie już tak. Chodzi mi o wstawianie do tekstu poetyckiego (bo ten taki jest) słów potocznych a nawet wulgarnych. To ciekawy zabieg, ale nie jestem pewna, czy uzasadniony akurat w tym tekście. Cały taki poetycki, wiosna, słonko, a tu nagle słowa typu ,,ciuchy" czy ,,kurwa".

    OdpowiedzUsuń
  3. jest przecudownie. odczuwam szczęście i energię związane z wiosną :) łapię ją dużymi haustami, całe szczęście, że ta okropna zima już za nami.
    ach te wspomnienia ;)

    OdpowiedzUsuń