tag:blogger.com,1999:blog-67975443721688112232023-11-16T17:53:23.117+01:00Fabryka WyobraźniPodobno mam wyobraźnię - postanowiłem uruchomić jej fabrykęJakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.comBlogger23125tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-5918548039110149172017-05-22T23:45:00.000+02:002017-05-23T07:09:59.130+02:00IMPOSSIBLE IS NOTHING <div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za
oknem chmury. Widać, że wieje mocny wiatr… jest szaro i ponuro. Pogoda nie
zachęca do niczego. Najlepiej byłoby schować się z powrotem pod kołdrę. Ale nie
dzisiaj. Dziś jest ważny dzień. Dzień, który ma dać odpowiedzi na nurtujące
pytania, dzień w którym dowiem się wiele o sobie. Zweryfikuje zdanie o własnej
osobie, bądź utwierdzę się w niektórych wnioskach. Cokolwiek by się stało, będę
mógł poukładać na właściwie miejsce następne puzzle własnej niepewnej i
zachwianej osobowości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To
nieco przytłaczające. Nikt nie chce dowiedzieć się o sobie złych rzeczy…
najczęściej od tego uciekamy, boimy się tych złych stron, ukrywamy je. Ale
przychodzi czas gdy trzeba dowiedzieć się prawdy. Prawdy o samym sobie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mętlik
w głowie, wiele pytań, dużo wątpliwości i jeszcze więcej wizualizacji
wszystkich możliwych scenariuszy. Stoję oko w oko z tym co za chwilę mnie
czeka. Najbliższa godzina będzie się jeszcze bardzo dłużyć. Od rana głowa
wysyła do mojego ciała sygnały, żeby się wycofać, że to nie ma sensu, że to się
nie uda. Umysł sugeruje, że to co sobie wymyśliłem nie ma prawa się powieść i
będę narażony na upokorzenie przed samym sobą. Obiecałem sobie już dawno temu
że osiągnę wyznaczony cel. Postawiłem sam przed sobą wyzwanie podnosząc
poprzeczkę. Od początku to była tylko i wyłącznie moja poprzeczka. Ale teraz
boję się właśnie tego, że ją strącę, ona spadnie i wbije mi się w dupę. I
będzie dupa, porażka. Porażka przed samym sobą, przed własną ambicją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czas
mija, zbliża się start. Powoli kończę rozgrzewkę … wymieniam ostatnie słowa z
najbliższymi, staram się nie pokazywać niepewności, choć siedzi we mnie
głęboko. Jednak, wiem, że jest ktoś kto mi kibicuje, że ktoś trzyma kciuki. W
środku swojej duszy mam wielką nadzieję, że rzeczywiście trzymają kciuki… tak
bardzo mi na tym zależy i tak bardzo mi to pomaga…. Żegnam się ze wszystkimi i
ruszam na start mocnym krokiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wokół
mnie ponad sto osób. Widzę ich, słyszę, czuję… ale w ogóle się na nich nie
skupiam. Adrenalina już krąży i pobudza moje ciało i umysł. Sam się dziwię
sobie, ale jestem bardzo skoncentrowany i nic mnie nie rozprasza. Mimo
otaczającego hałasu i chaosu mam przed oczami to co muszę zrobić. Nie czuję
zimnego wiatru i nie widzę zapowiadających deszcz ciemnych chmur. Widzę cel,
odległy o dziesięć kilometrów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trzy,
dwa, jeden, START! Ruszamy. Mocno, z kopytem które narzucają ci którzy stali na
pierwszym froncie. Tłum falangą naciera do przodu i niesie go energia
wystrzelona w raz z pistoletem startowym. Udzieliła się wszystkim, mi też. Ale
z tyłu głowy jest plan, który wcześniej założyłem. Tempo 5:30 minuty na
kilometr. Muszę to zrobić mądrze. Po chwili daje wyprzedzić się całej stawce i teraz
ustawiłem w bezpiecznej pozycji pomiędzy ostatnimi pięcioma zawodnikami. Nie
oglądam się za siebie, ale korci by spojrzeć do tyłu. Być może nawet jestem
teraz ostatni. I bardzo dobrze, niech uciekają. Ja mam do zrobienia swoją
robotę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po
pierwszym już widzę kogo mogę się trzymać by utrzymać równe tempo. Wyprzedzam
kilkoro zawodników i podczepiam się pod parę którą obserwowałem wcześniej z
tyłu. Długa, bardzo długa prosta - biegniemy we trójkę, najpierw wszyscy równo
w jednej linii, a następnie co chwila ktoś próbuje wychodzić na prowadzenie. Po
kilku takich zmianach, postanawiam przyśpieszyć. Kilka ataków po wewnętrznej
wystarczyło. Teraz już szutrowy odcinek trasy, po polnej dróżce, kamykach i
pagórkach. Wzdłuż uroczej rzeczki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Widzę, że przede mną kilka osób osłabło, nagle
zaczęli powłóczyć nogami. To dopiero trzeci kilometr, a część ludzi powoli
rezygnuje. Wyprzedzam ich pomiędzy głębokimi błotnistymi kałużami. Mam
nadzieję, że dobiegną szczęśliwie do mety. Czuje się dobrze. Siła w nogach
pozwala mi nie myśleć o wysiłku. Postanowiłem, że będę spoglądał na zegarek
tylko raz po każdym pokonanym kilometrze. Czwarty kilometr i tempo idealne,
dokładnie takie jak chciałem. Grupa się bardzo rozproszyła, na horyzoncie widzę
już tylko jedną osobę. Chcę do niej dołączyć, wydaje się trzymać dobre tempo.
Powoli się do niej zbliżam. Pokonujemy razem kilka pagórków i zbiegów, aż do
punktu nawodnienia. Chwytam kubeczek i niezdarnie trafiam do ust, dużą część
wylewając nie tam gdzie trzeba. Za chwilę połowa dystansu, psychicznie jest to
znakomita wiadomość. Moja głowa cieszy się na samą myśl, to już połowa, jeszcze
tylko drugie tyle i będzie po sprawie. Obracam się za siebie i nie widzę
nikogo. Dziewczyna która wydawała się mocniejsza ode mnie zwolniła i została w
tyle. Dostałem pozytywnego kopniaka i pędzę do wyznaczonego punktu z napisem „5
km”. Spojrzenie na zegarek. Dwadzieścia sześć minut i pięćdziesiąt sekund! Już
wiem, że będzie dobrze. Jeśli nie wydarzy się nieszczęście to powinienem dobiec
w około 55 minut. Wszystko idzie jak po maśle. Doskonale. Napawam oczy pięknymi
widokami spokojnie wijącej zakrętasy rzeczki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz
podbiegi. Pamiętam je z poprzedniego roku. Chcę mieć je jak najszybciej z
głowy… pokonuję jedną górkę jednostajnym tempem. Zaczynam czuć obciążenie w
mięśniach. Znów wbiegam na asfaltową drogę, jeszcze kilka zakrętów i będę
musiał zmierzyć się z najgorszym fragmentem. Wybiegam na otwartą przestrzeń,
teraz widzę wszystkich którzy są przede mną i już wbiegają pod stromą górę na którą
ja wolę nie patrzeć. Z naprzeciwka nadbiegają ci biegacze którzy zaczęli już
drugą mniejszą pętlę trasy. Widzę twarze czołówki i biegnę podziwiam ich tempo,
podczas gdy ja zaczynam mieć kolkę. Na domiar złego rozwiązuje mi się
sznurówka. Szybka poprawką i wspinam się na szczyt. Trawiasta góra na której
znajdowała się miejsce nawrotu na drugą pętlę z każdym krokiem męczą mnie coraz
bardziej. Moje kroki skracają się i mam wrażenie, że dreptam w miejscu. Zegarek
to potwierdza, szósty kilometr był zdecydowanie wolniejszy. Bieg zamieniam w
marsz, staram się żeby był na tyle żwawy by stracić jak najmniej. Ale zaczyna
się walka z samym sobą. Nogi kompletnie nie chcą współpracować, czuję jak męczą
się dwugłowe i czworogłowe. Mimo to staram się podnosić je jak najwyżej. Mozolnie
wdrapuje się i jestem na szczycie. Głowa podpowiada mięśniom, że to już koniec,
żeby dać sobie spokój i usiąść na tyłku w tej pięknej zielonej trawie. Odganiam
tą myśl i stawiam przed oczami obraz upragnionej mety. Dobiegam do kilometra numer
7. Znów wolniej niż miało być… ale zegarek pokazuje 38:23, więc suma summarum
jest dobrze. Po każdym podbiegu następuje zbieg. Hurra! Odzyskuje energię i
ruszam do przodu kręcąc nogami jeszcze szybciej i wykorzystując najlepszy
fragment trasy. Wbiegam na drugą pętlę. Zamieniam kilka słów z facetem, którego
wyprzedzam i zostawiam w tyle. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzięki
temu zbliżam się do kolejnej grupy zawodników. Nie przyśpieszam już bardziej,
nie mam zamiaru przeszarżować w takim momencie. Chcę mieć zapas na finisz. Czuje
się wspaniale i zapominam o wcześniejszym kryzysie. Dodatkowo pomaga mi widok
kolejnych biegaczy, których sprytnie mijam po kolei. Jak dobrze było na
początku zostać z tyłu by teraz czerpać taką satysfakcję. Gdybym to ja był
wyprzedzany poczułbym się fatalnie… a tak moja psychika była podbudowana i
zmotywowana do ostatecznego wysiłku. Minąłem 8 kilometrów, zostało jeszcze 2. Na
kolejnej długiej prostej wyprzedzam kolejną osobę wymieniając parę uśmiechów i
uprzejmości. To piękne jak wysiłek sprawia ludziom przyjemność. Ponownie
docieram do punktu nawodnienia i znów biorę małego łyka wody i lecę dalej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie
mam nikogo w zasięgu wzroku, grupa rozerwała się na dobre, jednak wiedziałem,
że na pewno spotkam jeszcze kogoś na tym bezdusznym podbiegu. Niestety trzeba
będzie go pokonać po raz drugi. W myślach przeklinam projektanta trasy, ale
teraz już się nie boję, wiem, że do końca zostało mi około 10 minut. Pierwszy
łagodniejszy podbieg pokonuje bez problemów i mijam dziewiąty kilometr.
Świadomość, że to końcówka jest teraz wypełnia całą przestrzeń moich myśli.
Nakręcam się i powtarzam do siebie, że jeszcze tylko kilometr i wszystko się
skończy. W głębi duszy mam już dość, zaczynają boleć mnie mięśnie ramion i
przykręgosłupowe, uda pieką już bardzo poważnie. Organizm daje znać, że daje z
siebie wszystko i jest wyczerpany. Ja też … ale zagłuszam te myśli, po raz
kolejny powtarzam sobie, że za chwilę zobaczę metę i pocałuję medal ze
szczęścia. Przyśpieszam i dobiegam do tych którzy już się wspinają pod górę.
Przeskakuję rów, biegnę przed siebie. Idzie mi lepiej niż na pierwszym
okrążeniu, prę mocno do końca próbując utrzymać bieg. Ostatnie metry pokonuje
jednak marszem. Teraz tylko dwieście metrów do mety. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z
daleka widzę moich wiernych kibiców czekających na mnie z aparatem by uchwycić
sprinterski finisz. Okropnie się cieszę, że ich widzę, przez chwilę zapominam,
że w ogóle biegnę, odpływam na kilka sekund w jakąś nieświadomość. Ich okrzyki
przywracają mnie do normalności. Nie wiem co krzyczeli, ale przyśpieszam na
maksimum, daję z siebie wszystko i lecę na najwyższych obrotach. Sto metrów do
mety. Głosy publiczności spikera uderzają mi do uszu. Słyszę swój numer startowy
i nazwisko. Przekraczam metę! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
54:58 !!!
Poniżej godziny. Poniżej 55 minut! Nie wierzę… Nie wierzę, że się udało. W
środku czuję wielką ulgę i ogromną radość. Odbieram medal. Nawet na niego nie
patrzę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zatrzymuje się
i jestem zdezorientowany. Miesza się we mnie całkowita euforia z
niedowierzaniem, poczuciem nierealności tego co się właśnie wydarzyło. Byłem
jakby zawieszony w próżni i nie wiedziałem czy to prawda. Czy to prawda, ze
właśnie osiągnąłem swój wielki cel i w końcu spełniłem marzenie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Piję wodę.
Patrzę rozbieganym wzrokiem w stronę mety, przybiega moja kibicowska ekipa.
Siadam na chodniku i ubieram kurtkę. Biorę głęboki oddech. Muszę wrócić do
siebie… psychicznie. Nie mogę pomieścić w sobie tylu emocji. Jest intensywnie
pięknie, fizycznie zmęczenie odeszło w cień. Dociera do mnie mój mały,
upragniony sukces. Dopiero teraz widzę, że medal jest przepiękny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po kilkunastu
minutach wracam do rzeczywistości. Ciało i dusza wracają w jedno miejsce i
teraz w pełni doświadczają tego zwycięstwa nad samym sobą. Te 55 minut dało mi
odpowiedzi na pytania które sobie zadawałem. Pytania o to czy jestem
wystarczająco silny, zawzięty w sobie, czy potrafię przełamać granice i
bariery, przezwyciężyć słabości i niedoskonałości. Pytania o sens tego co się w
życiu robi, o możliwość osiągania sukcesów, o
realność jeszcze nie spełnionych marzeń. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dla mnie ta
granica godziny była magiczna, była czymś niemożliwym do przekroczenia. Komuś
może się to wydawać śmieszne… bo dla większości biegaczy mój wynik to „śmiech
na sali”. Ale to moja granica, moja poprzeczka, nikomu nic do tego… ja sam,
osobiście własnymi nogami ją pokonałem. Teraz wiem, że niemożliwe nie istnieje,
przekonałem się na własnej skórze. I jestem z tego dumny, jestem dumny z siebie
i czuję, że to mój mały-wielki sukces. Wygrałem sam ze sobą, z nikim innym. Ci którzy byli przede mną i ci którzy byli za mną tak na prawdę nie mieli żadnego znaczenia. Mimo że byłem na 70 miejscu czuję się zwycięzcą dla samego siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sukces jednak
nie smakowałby tak dobrze, gdybym nie mógł go podzielić z innymi. Z tymi którzy
trzymali mocno kciuki, wspierali duchowo i powtarzali, że jestem „ich
mistrzem”. Dziękuję Wam!<br />
<br />
Było warto poświęcić kilka miesięcy by być w tym momencie. Było warto mimo potu na treningach i ognistego bólu mięśni tuż za metą. <span style="text-indent: 47.2px;">Było warto dla siebie i dla innych. </span><br />
<span style="text-indent: 47.2px;"><br /></span>
<span style="text-indent: 47.2px;">Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzoooo się cieszę!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-35128582440724394952017-05-17T22:09:00.002+02:002017-05-17T22:09:41.612+02:00Zapach<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wybiegłem
z domu jak najszybciej. Zarzuciłem na siebie cienką kurtkę i w nerwach trzasnąłem
drzwiami. Delikatna wilgoć lipcowej nocy dawała ukojenie po upalnym i suchym
dniu. Wziąłem głęboki wdech, ruszyłem przed siebie. Chciałem wyjść
gdziekolwiek, tak po prostu wyjść, poczuć zapach pustej o tej porze ulicy. Było
jakoś po pierwszej … szedłem w stronę góry parkowej. Nogi same poprowadziły
mnie to tej najmniej uczęszczanej ścieżki w parku. Ostatni dom na ulicy
Strzelców Podhalańskich krył w sobie wąską asfaltową dróżkę wijącą się serpentynami
aż do samego szczytu skąd widać całe miasto. Najlepsze miejsce nocą w tej
jebanej wymarłej dziurze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szedłem
na oślep, na pamięć, nawet nie myślałem że nic nie widzę, że nie świecą latarnie.
Księżyc gdzieś się ukrył za chmurami. Towarzyszyły mi tylko czarne jak smoła
cienie wysokich drzew. Przypomniały mi się wszystkie pocałunki których
świadkami były. Pierwszy raz od kilku dni pojawił się na moich ustach uśmiech.
Wydobył się ze mnie jakby samoistnie, bez mojego pozwolenia. Ale potrzebowałem
go. Wtedy też poczułem, że potrzebowałem zapalić papierosa. Złapałem się za
kieszeń kurtki, paczka L&M-ów była tam gdzie miałem nadzieję ją znaleźć.
Czekałem na ten moment w którym dym wpełznie do moich płuc. Stroma ścieżynka
kazała mi jednak z tym zaczekać. Zadyszka. Z kompletnej ciszy mogłem wyłowić
tylko swój głęboki oddech i delikatny szum źródełka Chopina gdzieś z oddali. Uświadomiłem
sobie jak ciemno jest w tym gąszczu, brak jakiegokolwiek punktu odniesienia. Nerwy
odpuszczały, w zamian tego czułem wyostrzające się zmysły i takie przyjemne
ukłucie. Przyśpieszyłem kroku w stronę celu mojego spaceru. Byłem blisko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ławka
była w idealnym położeniu, w miejscu cichym i spokojnym, ale pozwalającym widzieć
i kontrolować wszystko dookoła. Z jednej strony docierały tam ciepłe promienie
pomarańczowych latarni a z drugiej zionęła czarna otchłań nocy. W zasadzie obie
były ciekawe, obie kusiły swym widokiem. Wyprostowałem nogi, oparłem się
wygodnie i odpaliłem papierosa patrząc na skrzyżowanie głównych ulic centrum
miasta. Szlak imprezowych pielgrzymek na trasie: jedyna działająca dyskoteka w
mieście – dom; była spokojna. Temperatura w ciągu dnia skutecznie zabiła w
ludziach chęć do egzystencji w tym skiśniętym od rozgotowanego asfaltu
powietrzu. Noc była już na szczęście zdecydowanie chłodniejsza i czuć było
wilgotny wiatr. Jednak w nozdrzach zalegał nieświeży, brudny kurz. Chodziła za
mną ochota na zimne tanie wino. Najlepiej słodkie, truskawkowe. Oddychałem jak
najgłębiej wdychając nikotynę i jednocześnie ulgę która powoli mnie zalewała. Choć
ręce jeszcze drżały z nerwów to papierosowe chmury przypominały wygodne
poduszki na których można było się położyć i beztrosko zasnąć. Ale nie wszyscy
jeszcze spali. W tle cały czas słychać było grupkę rozbawionych gimnazjalistek
upijających się cuchnącym browarem z Kauflandu za złoty sześćdziesiąt dziewięć
puszka. Mijałem je dziesięć minut temu … piszczały coś do siebie pod nosem na
mój temat, tak żebym niby nie słyszał, ale jednak żebym słyszał. Tępe gówniary.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dawno
nie paliłem, jednak paczka „klikanych” L&M-ów zawsze czekała w pogotowiu na
właśnie takie sytuacje jak ta. Nie lubiłem papierosów, ale czasem nie można się
było bez nich obejść. Próbowałem sobie wmówić, że miętowe są zdrowsze. W
rzeczywistości nie przejmowałem się tym, aż tak… Zaciągałem się zamykając oczy
i wypuszczałem dym patrząc wysoko, obserwując jak papierosowe obłoki mieszają
się z chmurami na niebie. Usłyszałem coś, jakby ktoś szedł w moją stronę. Czarna
postać nadchodziła powoli szurając nogami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozsznurowane
trampki Converse’a przyniosły na swych podeszwach niską zakapturzoną dziewczynę
w skórzanej kurtce. Nie zdążyłem się jej przyjrzeć, gdy usłyszałem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Witam
jegomościa – wypaliła bez ostrzeżenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hmm… witam
jaśnie panienkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Uraczysz
papierosem? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostentacyjnie
patrzyłem wprost przed siebie unikając kontaktu z nieznajomą, a tylko kontem
oka śledziłem jej dziwaczną postać. Stała z rękami w tylnych kieszeniach spodni
i się gapiła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Nie palę – bezmyślnie walnąłem w tym samym momencie gdy popatrzyłem na tlącego
się jeszcze papierosa, którego trzymałem w ręce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Widzę właśnie … daj szluga, nie bądź menda. Przecież nie jesteś… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Skąd wiesz czy jestem? Znamy się? – odpowiedziałem nieco prowokująco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Nie wyglądasz – mówiła z jakąś dziwną
pewnością w głosie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
A jaśnie panienka mnie śledzi, obserwuje? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Po prostu chciałam zapalić fajkę. Nie to nie, spadam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Czekaj. Łap, zapalimy razem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Podeszła.
Zsunęła z głowy kaptur - który kamuflował ją niemal całkowicie – rozpuszczając
jednocześnie gęste i długie do pasa włosy.
Na nadgarstku wyciągniętej ręki lśniła tarcza chyba dość eleganckiego
zegarka, na drugim dostrzegłem bransoletę z ćwiekami. Mała, zgrabna dłoń
sięgnęła po papierosa i szybko przystawiła go do ust. Podpaliłem go szybko
zapalniczką, a ona zaciągnęła się mocno wzdymając teatralnie policzki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Dzięki! – buchnęła głośno wypuszczając dym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Zostawiłaś koleżanki same? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
To impreza nie dla mnie, nie moje towarzystwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Ale śmieszkowałyście sobie tam dość mocno – odpowiedziałem może trochę zbyt
mocno. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
One są pijane… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
A ty czemu nie jesteś pijana? – byłem chyba coraz bardziej ciekawy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Nie potrzebuję pić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powiedziała
to z jakimś ukrytym westchnieniem w głosie i na dłuższą chwilę spojrzała w
ziemię, jakby oglądała swoje buty. Miałem wrażenie, że nie dokończyła tego co
powiedziała, że zostawiła pauzę na coś jeszcze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Potrzebuję czasem zapalić. Potrzebuję zapalić z tobą – podniosła wzrok do góry
i teraz patrzyła mi prosto w oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
tym samym momencie weszła w snop latarnianego światła, dopiero teraz mogłem jej
się dokładniej przyjrzeć. Wypuściła ostatni nikotynowy obłok i patrzyła z pod
byka jakbym zrobił coś złego. Ja też patrzyłem, i już wiedziałem, że to nie
gimnazjalistka podlotka. Przymrużone oczy nadawały jej nieuzasadnionej powagi.
Miała dojrzałą twarz, ale biła z niej jakaś młodzieńcza iskra. Widziałem w niej
coś wesołego, ale jakby starała się to ukryć. A ja złapałem się na tym, że
ciekawi mnie to co ukrywała. Mogła być w moim wieku, maksymalnie „club 27”… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Ja z tobą bardzo chętnie zapalę. Ale w dalszym ciągu nie jestem pewien. Czy my
się tak w ogóle znamy? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Mam wrażenie, że tak… Tak mi mówi moja intuicja. Mogę usiąść? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Moja intuicja mówi, że teraz nie masz innego wyjścia. Siadaj. I opowiadaj. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Ale o czym chcesz żebym opowiadała? – zapytała szczerze zdziwiona i usiadła na
drugim końcu ławki i zakładając noga na nogę spojrzała na mnie a później od
razu odwróciła głowę wpatrując się przed siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Noo, o tej intuicji, która to niby coś ci podpowiada. Poza tym to ty przyszłaś
do mnie, więc może byś się przedstawiła, czy coś w ten deseń – uśmiechnąłem się
i puściłem jej oczko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Miałeś kiedyś tak, że wydawało Ci się, że kogoś znasz choć widzisz go po raz
pierwszy? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
No tak. Ale my się nawet nie widzieliśmy. To znaczy, w tej ciemności nawet nie
mogłaś zobaczyć mojej twarzy a ja Twojej, dopiero teraz …<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Dlatego właśnie przyszłam Cię zobaczyć – odpowiedziała szybko nie dając mi
dokończyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przechyliła
głowę odruchowo „przerzucając” włosy tak by nie zasłaniały jej widoku. Teraz
patrzyła na mnie oczekując odpowiedzi. Była pewna siebie do tego stopnia, że
zaczęło mnie to coraz bardziej ciekawić, ale też nieco paraliżować. W tej
chwili usłyszałem ciche kroki dobiegające gdzieś z tyłu. Przeszedł mnie dziwny
dreszcz, wzdrygnąłem się i odwróciłem za siebie. W naszą stronę szła jedna z
koleżanek mojej niespodziewanej towarzyszki. Patrzyła się na nas… chyba chciała
zawołać tą tajemniczą dziewczynę i pójść już do domu, ale nagle jakby się
speszyła, w jednej chwili odwróciła na pięcie i wróciła skąd przyszła. Gówniary
chyba skończyły imprezę. Nie istotne, odwróciłem się z powrotem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Siedziała
bokiem, okrakiem, spuszczając w dół nogi po obu stronach ławki. Jej twarz
pojawiła się przed moją o kilka centymetrów. Była jak kot, nie miała swojego
własnego zapachu … pachniała nocą, była nią przesiąknięta. Pachniała wilgotnym
wiatrem i wysuszonymi, spadającymi z drzew liśćmi. Nie rozpoznałem w tym
żadnych perfum, jednak było to niesamowicie przyjemne. Jakbym wdychał naturalne
olejki eteryczne. Powietrze zrobiło się zaskakująco lekkie, zniknął ten upalny ciężar
który unosił się od kilku dni nad miastem. Poczułem ulgę, przyjemną ulgę…
rozlewała się po moim ciele bardzo szybko. Cały czas obserwowałem z bliska jej
nieruchomą i nic nie mówiącą twarz, której skóra wydawała się zimna. Przez
moment oddałem się chwili, nie czułem żadnego skrępowania, było mi dobrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Na pierwszej randce się nie przedstawiam – wycedziła z kpiącym uśmieszkiem pod
nosem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
To jak mam do ciebie mówić, jaśnie panienko? – zażartowałem równie ironicznie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Po prostu do mnie mów. To wystarczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Proponuję spacer, porozmawiamy, zapalimy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zerwała
się szybko, złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą jak mała dziewczynka
ciągnie swoją mamę gdy chce jej coś pokazać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
Pewnie, ale teraz to ja częstuje papierosem!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wszystko
tak ładnie pachniało. Byłem spokojny, szczęśliwy. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/u0oNkHNuN9k/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/u0oNkHNuN9k?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-73770304931185636592017-04-30T18:24:00.000+02:002017-04-30T19:29:35.574+02:00Całe życie w jeden dzień<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Minęło
dzieciństwo, minął czas nastoletni i powoli mija życie dorosłe. Kiedyś wydawało
się tajemnicze, intrygujące, ciekawe a może nawet trochę magiczne. Ciągnęło do
tego co nieznane i do tego co zabronione. We wnętrzu ciała, gdzieś pomiędzy
mostkiem a pęcherzem można było poczuć namacalnie kogoś, jakby inną niż my sami
osobę skaczącą z niecierpliwości i krzyczącą na całe gardło „Zrób to!”. Ten
ktoś ściskał serce, który by przeżyć domagało się adrenaliny i nowych doznań.
Organizm wręcz potrzebował, więcej i więcej, coraz to nowych doświadczeń i
przeżyć. Bo przecież nie można czekać, nie można tego odkładać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
„Życie jest
zbyt, krótkie przecież nie zdążę zrobić wszystkiego przed śmiercią!” – mówił chochlik
kierujący nastoletnim ciałem i umysłem. Jedni go słuchają i próbują zdążyć,
robią wszystko by spróbować całego świata jak najszybciej i najmocniej.
Innych dopada zwykła szara codzienność i przestają marzyć o odkrywaniu życia,
żyją ot, tak po prostu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale czasem
zdarza się taki dzień, w którym można przeżyć całe swoje życie … <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzień, w
którym wszystko się zmieni, po którym nic już nie będzie dla ciebie takie samo.
Dzień który będzie najważniejszym w twoim życiu … już do końca życia. Wszystko
co przeżyłeś wcześniej straci swoje znaczenie, wszystko co przeżyjesz później
nie będzie miało takiego sensu. Żaden inny dzień nie będzie miał takiego wpływu
na twoje życie. Bo twoje całe życie zamknie się w tym dniu od początku do
końca. Wszystkie dostępne w tobie emocje wypłyną na wierzch, a to co będzie znajdowało
się tego dnia wokół ciebie wchłonie się bezpowrotnie do wewnątrz twojego serca
i mózgu. Ten dzień odbije swoje piętno niczym obraz odbity na błonie
fotograficznej. Każdy impuls zatrzyma się w tym dniu jak promienie słońca na
zdjęciu. Tak naprawdę ten dzień będzie jedynym zdjęciem z Twojego życia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdyby ktoś
chciał poznać prawdę o tobie i wszedł do twojego pustego mieszkania… <br />
W albumie ze zdjęciami znalazłby tylko tą jedną kliszę gdy trzymasz na rękach
swoje nowo narodzone dziecko i patrzysz na nie widząc w nim cały świat. W
szufladzie leżałaby kartka na której zapisałbyś słowa których nigdy nie
powiedziałeś swojej matce, ale gdy chciałeś je wykrzyczeć patrząc na jej grób
było już za późno. Folder z muzyką ujawniłby mu tylko jedną piosenkę, będącą
soudtrackiem do upalnego dnia spędzonego na romantycznej plaży z najpiękniejszą
kobietą na świecie, którą widziałeś wtedy pierwszy i ostatni raz. Ściany
twojego mieszkania będzie przyozdabiał tylko jeden obraz, oprawione w grube
ramy płótno przedstawiające obrzydliwą i spoconą twarz mężczyzny który cię
zgwałcił. Jedyną książką którą by znalazł na twoich pułkach okazała ta która
opisała jak długą drogę przeszedłeś by pokonać swój pierwszy w życiu maraton
unosząc ręce w geście wielkiego zwycięstwa nad samym sobą. A gdyby przekręcił
kran zamiast wody poleciałaby z niego krew małej dziewczynki którą śmiertelnie
potrąciłeś samochodem pisząc kolejnego sms-a. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wydaje Ci się,
że przeżyłeś w swoim życiu wszystko i już nikt i nic Cię w życiu nie zaskoczy?
A może wydaje Ci się, że będziesz spokojnie żył do końca swych dni w poczuciu
bezpiecznej stabilizacji? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Taki dzień
może przyjść zawsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-2828103329828119122017-03-16T09:54:00.000+01:002017-03-16T09:54:19.333+01:00Couchsurfing<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poranne
odbieranie poczty, jak każdego dnia. Na gmailu wylądowało parę reklam, które od
razu wyrzuciłem do spamu, kilka newsletterów których przeczytanie zawsze
odkładam w czasie, kilka wiadomości od szefa i jeden mail z couchsurfingu. Jak
dawno nikt tam do mnie nie pisał! Z zaciekawieniem sprawdzam co kryje się w
środku… <o:p></o:p></div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<o:p> </o:p><i><span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">„Cześć, jesteśmy barmankami z Ustrzyk Górnych, wybrałyśmy się
dzisiaj do Sanoka, którego jeszcze nie znamy. musimy zostać do jutra,
potrzebujemy noclegu i towarzystwa na wieczór, chciałbyś pójść z nami na piwko
lub pożyczyć nam w nocy kawałek podłogi? Pozdrawiamy, Natalia i Ania.”</span></i></blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Kawałka podłogi
pożyczyć nie za bardzo mam gdzie, ale pójść na piwko do baru … czemu nie.
Pogoda jest tak „barowa” że chyba już bardziej być nie może. Sprawdzę co to za
laski i może gdzieś się ustawimy. Zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka widzę, że
często korzystają z couchsurfingu. Co prawda zdjęcia jak zawsze na tym portalu
są tak beznadziejne że ciężko się co na nich jest, ale konto wygląda całkiem przyzwoicie.
Mam przeczucie, że może być ciekawie. Zostawiły swój numer telefonu, więc
wysyłam eska. Kilka wiadomości później umówiłem się z nimi bliżej nie
określonym wieczorem przy hotelu w którym miały załatwić sobie nocleg. No to
przynajmniej będę miał z kim pogadać przy piwku lub dwóch. Jeszcze nigdy nie
zawiodłem się na ludziach poznanych przez couchsurfing. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Godzina 18,
dziewczyny piszą że za godzinę można się spotkać. W sam raz, zdążę się ze
wszystkim ogarnąć i będę mógł na spokojnie wyjść. Mam chwilę czasu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Od dziesięciu
minut stoję w umówionym miejscu i czekam. Wysłałem smsa z pytaniem gdzie są.
Podejrzewam, że w hotelu, ale nie chciałem tam wchodzić bo nie byłem pewien czy
je tam znajdę. Na dworze jest chłodno i wilgotno, klimat prosto ze
stereotypowego Londynu. Po kilku minutach stania w końcu dostałem odpowiedź.
Barmanki stwierdziły że „chyba są na rynku”. I że będą czekać. Hmm… nieco to
dziwne, no ale idę w takim razie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Rynek o tej
porze jest wymarły prawie jak jakieś cmentarzysko, więc powinniśmy się znaleźć
bez problemu. W pierwszej chwili nie zauważyłem nikogo, ale idę dalej żeby
wyłowić coś z unoszącej się wszędzie mgły. Przeszedłem cały plac i nie
spotkałem nikogo… No ale nie, ktoś idzie. Dwie żeńskie postacie, jedna duża
druga mała. One też mnie namierzyły i zmierzają w moją stronę. Witam się z nimi
przedstawiając i zmarznięci szybko decydujemy się iść do najbliższej knajpy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Teraz już w
ciepłej atmosferze czekamy aż barmanka przyniesie piwo … i tequilę. Dziewczyny
jako barmanki lubią poeksperymentować z różnymi trunkami – tak mi przed chwilą
powiedziały. No a teraz już sącząc pierwsze łyki zimnego piwa zacząłem im
zazdrościć rozgrzewającej od środka wódki. Ale skupiam się na rozmowie. Natalia
i Ania rzeczywiście pracują w Bieszczadach jako barmanki i rzeczywiście
wcześniej nie były w Sanoku. Natalia okazała się niską i bladą „metalówą” w
czarno czarnych włosach, z kolczykami w nosie i uszach oraz z całkiem porządnie
przepitym głosem, który nie do końca pasował do delikatnej urody. Ania z kolei
była wysoką tlenioną blondynką z tipsami na paznokciach i chyba dość modnymi
ciuchami na sobie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Są całkiem
sympatyczne. Z rozmowy dowiedziałem się, że od rana są w mieście i w zasadzie
to nie robiły nic ciekawego… Lekko zdziwiony dopytuję „jak to?”. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Siedziałyśmy
w barze po drugiej stronie rynku i wypiłyśmy kilka piwek, później kupiłyśmy
wino i poszłyśmy nad jakiś strumyk, no i później poszłyśmy do hotelu się
ogarnąć, a tam jacyś kolesie postawili nam kilka kolejek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- To „niezłe”
miałyście przygody – odpowiadam nie do końca wiedząc jak inaczej mógłbym to
skomentować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Bo coś mi
jednak nie do końca pasuje w tej historyjce. Po co one tu przyjechały
właściwie? Bo zrozumiałem że chciały zobaczyć miasto. Ale może jednak chodzi
bardziej o towarzystwo (?). Wychodzi na to, że tak… właśnie opowiadają mi skąd
się wzięły w Bieszczadach i co robiły wcześniej w życiu, choć właściwie to
więcej o sobie mówi Natalia, może ma więcej do powiedzenia, a może Ania jest
bardziej nieśmiała. W każdym razie jest tak jak myślałem wcześniej … obie
musiały od czegoś w swoim życiu uciec, i trafiły tutaj. Chyba nawet nie starają
się tego ukryć i mówią o tym otwarcie, choć między wierszami. Zaczął mi się
podobać skrzypiący niczym metal o metal głos Natalii opowiadający o swoich studiach
Uniwersytecie Artystycznym, które rzuciła stwierdzając, że nie pasuje do otoczenia
akademickiego. Rozmawiamy o malarstwie i sztuce. Zacząłem zauważać w niej coś
intrygującego i coraz bardziej chce się dowiedzieć co dokładnie to jest. Upijam
ostatni łyk trzeciego piwa. Języki już się nam rozplątały na dobre, nawet Ania
jest coraz bardziej rozmowna, a od słowa do słowa moje nowe koleżanki doszły do
momentu gdy opowiedziały mi, że marzą o tym by prowadzić swoje własne
schronisko w Bieszczadach. Zajebiście podoba mi się ten pomysł!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wypiliśmy chyba
4-5 piw, jest bardzo miło, ale czas się zbierać. Dziewczyny chcą już iść spać …
nic dziwnego, jest prawie północ. Ja też jestem już nieco zmęczony. Wychodzimy
z knajpy prawie jako ostatni klienci. Rynek i wszystkie przyległe uliczki są
zasnute jeszcze bardziej gęstą mgłą niż wcześniej, wieje zimny i mokry wiatr,
jest paskudnie. Na wszelki wypadek odprowadzam dziewczyny pod hotel żeby nie
zabłądziły. Stoimy przed bramą i śmiejemy się, zapraszają mnie do siebie do
Wetliny żebym wpadł na piwo i pogaduchy, i już mamy się żegnać ale Ania pyta
czy zapale jeszcze z nimi papierosa. Wyjaśniam, że nie palę … ale wymowna cisza
i spojrzenia już dość mocno podpitych koleżanek szybko dają mi do zrozumienia,
że nie chodzi o papierosa, tylko o „papierosa”. Kiwam im głową i pokazuję gdzie możemy zapalić.
Idziemy dyskretny i cichy zaułek po drugiej stronie ulic. Z torebki Ani
wyłaniają się dwa grube, zielone jointy. Opanowałem chwilowe zaszokowanie
sytuacją, której zupełnie się nie spodziewałem i myślę sobie - zapowiada się
smakowicie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Po kilku
machach przyjemnie kręci mi się w głowie a powieki robią się coraz cięższe. O
ile wcześniej śmialiśmy się często z różnych opowieści tak teraz co chwila
wybuchamy serią narkotycznej śmiechawy. Właśnie uświadomiłem Anię, że palimy
marihuanę pod murami zakładu karnego gdzie często przyjeżdża policja … i widzę
jak jej twarz powoli zmienia się z uśmiechniętej od ucha do ucha w coraz
bardziej poważną i przestraszoną. Zrobiłem to świadomie i zaraz ją uspokoiłem.
Znów rozbrzmiewała ostra śmiechawa. Z dwóch skrętów nie zostało już nic. Wszyscy
we troje jesteśmy „zmiażdżeni”, ja w bardzo błogi sposób, a z tego co widzę
dziewczyny również. Ania właściwie jest najebana można powiedzieć … teraz
wyciągnęła telefon i mówi, że będziemy robić sobie pamiątkowe zdjęcia. Sesja
trwa chyba z piętnaście minut i jest mocno śmiesznie, zaczynają się przytulanki,
uściski i tym podobne. Natalia teraz stoi nieco z boku, jakby z dystansem i bez
przekonania. Może faza troszkę zaczęła jej przeszkadzać, jakby czuła że
przesadziła. Podchodzę do niej i pytam czy wszystko jest w porządku. Zdecydowanie
wolałem rozmawiać z Natalią niż robić sobie szalone fotki z Anią. Odpowiedziała
pytaniem na pytanie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Może wpadniesz
do Nas do pokoju na górę skoro tak dobrze się bawimy? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Chętnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zamiast one
spać u mnie, ja spałem u nich. Ahh… couchsurfing to zawsze niespodziewana i
piękna przygoda!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-78169074898060348762017-02-12T21:33:00.000+01:002017-02-12T21:33:01.785+01:00Obudź się<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nic
nie widzę, nie ma niczego. Jak gdyby pochłonęła mnie całkowita ciemność. Moje
myśli są ciężkie i nie wiem, czy ta ciemność to obraz moich zamkniętych powiek
czy też może oczy mam otwarte ale nie widzę obrazu. Nie czuję oczu, właściwie
to nie czuję niczego, nie wiem gdzie jestem i co się dzieje. Próbuję się
poruszyć, ale jakbym nie miał czym poruszać, jakby moje ciało zostało zatopione
w czarnej jak smoła formalinie. Jakby kleista maź pokryła mnie całego
zatapiając na zawsze w asfaltową rzeźbę. Nie, nie, nie… to nie możliwe. Muszę
otworzyć oczy, muszę się obudzić! Może to sen? Może jestem w śpiączce i właśnie
słyszę swoje myśli? Ale moment, chwila,
słyszę coś jeszcze … <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Głos
który jeszcze przed chwilą był donośną ciszą nagle nabrał szepczącego dźwięku. „Nie
możesz się obudzić, nie możesz …” wyłania się z przestrzeni która wisi gdzieś nade
mną. Nie mogę tego zlokalizować, ale czuje to którymś ze zmysłów, jakby wracało
krążenie w tej nieruchomej rzeźbie. Prawie niezauważalne uczucie mrowienia w całym
ciele. Dłonie, stopy, wzrok, węch, smak … Jest jakby jaśniej. Uderza mnie promień
mocnego światła, jak piorun. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Elektryczny
impuls przeszedł przez mój mózg. Teraz już wiem, teraz już się obudziłem. Czerń
przed moimi oczami zastąpił ciemny ale bardzo ciepły odcień brązu. Przypominam
sobie wszystko. Prawie wszystko. A może tylko mały fragment (?). Porwali nas,
to wiem na pewno. Ale po co? Dlaczego mieli porwać mnie i Ewelinę? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Nie
możesz się obudzić, nie możesz się obudzić”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wydaje
mi się, że jestem w pozycji leżącej. Jestem skrępowany, czuje ucisk na
przegubach dłoni i kostkach u stóp. Przywiązany? Przypięty kajdankami? Nawet gdybym
chciał nie mogę tego sprawdzić. Mimo odczuwania impulsów moje ciało nie może się
ruszyć. Nie chce się ruszyć. Myślę o tym, że nie mogę się obudzić. Skoro śpię
nie mogę się ruszyć. Nie mogę się ruszyć. Nie mogę się ruszyć … Powtarzam sobie
to w myślach wielokrotnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
„ Nie możesz
się obudzić. Inaczej ona zginie. Ona zginie”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wspomnienia
powoli wracają. Przed oczami, jakby z mojej podświadomości pojawia się obraz
gdy kładą ją na ziemi, związaną i zakneblowaną z przepaską na oczach
przyduszają do podłogi. Trzech wielkich i łysych osiłków ubranych całych na
czarno zapędziło nas do mrocznej piwnicy w której paliły się pochodnie na tyle
światła, że widziałem jak się nad nią znęcają. Tak… jeden z nich trzymał nóż
przy moim gardle a pozostała dwójka biła i kopała moją dziewczynę. Patrzyłem na
to, nie mogłem nic zrobić… Kolor brudnych ścian i ciemnego drewna podłogi, zapach
stęchłej wilgoci, płomień ciepłych pochodni … wszystko to zlało się w jedną
masę. Najpierw ciemny brąz, a później już tylko czerń. Coraz głębsza czerń. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już wtedy czułem
się jak rzeźba ze skamieniałej smoły, już wtedy czułem ten przerażający
paraliż. Czułem ten ciężki i czarny strach który oblepił mój umysł i moje
ciało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
„Ani mi się
waż otworzyć oczu. Nie możesz się obudzić…!”<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Głos który
unosi się i szepcze nad moją głową wcale mnie nie pociesza. Nie mam pojęcia do
kogo należy. Kim są ci ludzie i czego od nas chcą. Próbuję, za wszelką cenę
próbuję sobie przypomnieć o co chodzi. Próbuję coś wymyślić. Próbuję, ale kurwa
nie mogę. Przecież nie mogę się obudzić, nie mogę nic zrobić. Nawet oczu kurwa
otworzyć nie mogę. Kurwa, kurwa, kurwa!!!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uspokój się.
Oddychaj… albo nie! Nie oddychaj, nie ruszaj się! Jezu gadam ze sobą, ale z kim
mam gadać? Panikuję. Czuję uderzenia gorąca choć w środku jakbym telepał się z
zimna. Jeżeli on to widzi? Jeżeli telepię się nie tylko w środku? Nieee… gdyby
widział coś by zrobił. Matko boska, przecież powiedział, że ją zabije, jak
tylko się obudzę to on ją zabije! Nie ruszę się, ani drgnę, nie ma mowy. Ani o
milimetr. On nie może jej zabić. Nie może. Nie zrobił tego, więc ona żyje … ona
żyje. Ona na pewno żyje, bo jakby nie żyła mógłbym się obudzić. Przecież to
logiczne. Muszę tylko się nie obudzić i wszystko będzie w porządku. Musi być w
porządku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
„Jeśli
otworzysz oczy…”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ja pierdole,
co jeśli otworzę oczy? Co on chce zrobić Ewelinie? Dlaczego chce ją zabić? Może
to jest jakiś nieśmieszny makabryczny żart? Może zaraz wyskoczy ktoś z
okrzykiem „It’s just a prank bro!”? Nie mogę … nie wytrzymam. Co ja im
zawiniłem do kurwy nędzy?! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chce mi się
płakać. To nie może być prawda, to się nie dzieję, naprawdę. To jest po prostu
nie możliwe. Nie ma takiej możliwości. Nie ma żadnej piwnicy, żadnych
opryszków-porywaczy, żadnego głosu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak mam się
nie obudzić skoro nie śpię? Może wcale nie spałem. A może to właśnie sen. Sen w
którym śpię i śnię. Tak to jest myśl. To jest nadzieja! Przecież to oczywiste! Muszę
się obudzić. Na pewno obudzę się w naszym łóżku w czystej pościeli a obok mnie
będzie leżała ona wtulając we mnie swój tyłeczek. Tak bardzo chcę to zobaczyć. Tak
bardzo chcę JĄ zobaczyć! Oczy aż proszą, błagają bym je otworzył. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Otworzyłem… <o:p></o:p></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-40056637829265569982016-12-14T14:19:00.001+01:002016-12-14T14:19:19.962+01:00"Obiecałem" <div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy
tylko zamknąłem drzwi od klatki schodowej poczułem jak bardzo spadła
temperatura przez te kilka ostatnich godzin. Potrzebowałem świeżego zimowego
powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Marcin, po co ją wkurwiasz tymi gadkami o
ćpaniu? Robisz jej to na złość?</i> – zapytałem na rozgrzewkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Nie na złość, po prostu się śmieję.</i> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Ale widzisz że ją to wkurza. Tak jakbyś
robił to złośliwie, przecież jesteście ze sobą od niedawna. Po co tak od
początku działać sobie na nerwy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Dobra, chodź bo zamarznę</i> –
odpowiedział z pijanym zniecierpliwieniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szczerze
mówiąc nie rozumiałem dlaczego opuszczamy ciepłe mieszkanie w trakcie imprezy i
wybieramy się w ten mróz na koniec miasta. Jednak miało to jeden plus – będę
mógł przetrzeźwieć – pomyślałem. Litrowa butelka Ballantinesa skończyła się na
tyle szybko że nawet nie zauważyliśmy, ale później alkohol zaczął ciążyć mi na
żołądku. Z czego ci Szkodzi robą tę wódę nie mam pojęcia … Ruszyliśmy z
Marcinem wzdłuż Dąbrowskiego, nie wiedziałem gdzie dokładnie idziemy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Przyznałeś się jej, że miałeś przygody z
„białym” nie? </i>– zapytałem, bo nie byłem pewien czy stać go na przyznanie się
do ćpania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Tak. Zaakceptowała to ale powiedziała że
nigdy nie może mi się to zdarzyć więcej, bo ... bo nie wie co wtedy</i> –
odpowiedział beztrosko jakby rzeczywiście nie wiedział.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>No kurwa, co wtedy … No pewnie Cię
zostawi, to chyba proste?</i> – niedowierzałem w to co słyszę w jego głosie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Nie zostawi bo ja już nie biorę,
skończyłem z tym i koniec. Obiecałem to. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Skoro tak mówisz.</i> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wiele
razy słyszałem jak obiecywał więc nie chciałem drążyć tego tematu więcej bo nie
spodziewałem się większych efektów niż typowo noworoczne obietnice i
postanowienia. Było już sporo po północy, przeszliśmy przez skrzyżowanie na
czerwonym świetle, na ulicy nie było już samochodów ani ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Podobno mój brat tam chyba jest</i> –
Marcin przerwał dłużącą się ciszę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Po co tam w ogóle idziemy, co tam się
dzieje ciekawego? Bo szczerze mówiąc wolałbym zostać z dziewczynami. </i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Jakbyś sobie wciągnął kreskę to byś
zapieprzał tak że nie miałbyś czasu na marudzenie</i> – rzucił z rozmarzonym i
lekko ironicznym uśmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>A ten dalej o jednym. Już ci całkiem
siadło to „białe” na mózgu? Co chwila wracasz do tego tematu, choć starałem się
go uniknąć bo mówisz że już nie bierzesz i obiecałeś to Ance.</i> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Tak, obiecałem. Nie siadło mi na głowę
tylko się śmieje, coś w tym strasznego? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>No chłopie, drugi raz już to powtarzasz, jak
widać cały czas o tym myślisz i nie daje ci to spokoju…</i> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Postanowiłem, że nie będę tego brał ani
nigdy więcej nie załatwię tego gówna mojemu bratu bo widzę co się z nim dzieje
jak zaczął…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Michał też zaczął brać? – </i>przerwałem mu
zanim dokończył.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdzieś w
okolicy Beskidzkiej odnaleźliśmy stary opuszczony dom w którym impreza trwała w
najlepsze. Ciemne podwórko było oświetlone jedynie zanikającą pomarańczową
poświatą latarni i delikatnymi przebłyskami księżyca… prawie po omacku
weszliśmy przez bramę w stronę dźwięku muzyki i pijaństwa wydobywającego się ze
starej chałupy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Weszliśmy
przez uchylone spróchniałe drewniane drzwi, było ciemno jak w dupie, w
korytarzu stał skuter o który się porządnie potknąłem. Śmierdziało wilgocią i
fajkami. Pokój w którym siedziało towarzystwo rozświetlało niebieskie szkło
telewizora przełączonego na walki bokserskie, na odrapanych ścianach wisiał
obrazek Matki Boskiej, a na kanapach siedziało ze dwadzieścia osób. Standardowa
melina i ćpalnia, nic zaskakującego – pomyślałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z całej grupy
znałem kilka osób, między innymi brata Marcina, Michała, przysiedliśmy się i
zaczęliśmy pić browarka. Nie bardzo miałem na niego ochotę, ale już mi nie
zależało. Nie byłem zbyt aktywnym rozmówcą i zawiesiłem się z Żubrem w ręku
patrząc jak osiłki w telewizorze klepią sobie wzajemnie po mordach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Ty, zwiecha, idziemy na szluga?</i> – Marcin
wyrwał mnie z letargu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Na szluga .. hmm… dobra!</i> – miałem ochotę
wracać już do domu, postanowiłem wykorzystać tą sytuację i stąd czmychnąć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>No to cho, idziemy do bankomatu przy okazji.</i>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Luzik, już idę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byłem już
mocno dziabnięty, zresztą wszyscy tam byli, choć większości nie znałem to było
to widać i słychać, męczyło mnie to … a i oni byli zmęczeni bo atmosfera była
na tyle senna że niektórzy przestali się odzywać, więc i ja przestałem
nadstawiać uszu. Na zewnątrz mróz ścinał
wszystko co wyłaniało się z ciemności nocy. Para z ust w połączeniu z dymem
papierosowym była prawie tak gęsta jak mgła która unosiła się nad Wisłokiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Jest późno, idę wami do tego bankomatu i
wracam na chatę </i>– powiedziałem z ulgą w głosie i nadzieją że nikt nie
będzie próbował mnie zatrzymać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Dobra, to Cię podprowadzimy do tego
bankomatu i będzie Ci raźniej, najwyżej poczekasz z nami bo jeszcze idziemy do
jednego kolesia. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uff.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Ile tam wyciągnąłeś?</i> – zapytał Marcin
wymamrotał do znajomego jego brata który
z nami szedł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Sześć dych. Dziesiątka będzie na „zwijkę”</i>
– odpowiedział dziwnie zmulony gościu, którego imienia nawet nie znałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - No to dawaj idę do
typa, zaraz wracam, a wy czekajcie tutaj za winklem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
tym momencie już wiedziałem co jest grane i po co to właściwie ta wyprawa na
imprezę. Marcin zniknął w mgle tak szybko że nawet nie zdążyłem się odezwać. Najwidoczniej
dilerskie znajomości są wszędzie, nawet na takim zadupiu. Stałem z tym gówniarzem
czekając do Marcina i prawie się nie odzywając zastanawiałem się co on znowu
wykombinował … Lodowate powietrze wchodziło przez nozdrza mocno i szybko niczym
narkotyk i zalewało falą zimna. Z parkingu na którym staliśmy widać było stare
duże blokowisko… w najbliższym bloku paliło się tylko jedno światło. Miasto już
dawno spało… ale jak widać nie całe. Gdy ja marzyłem o ciepłym łóżku inni
woleli marznąć w poszukiwaniu koksu. I to wcale nie tego do ogrzewania
mieszkania. To że byłem zmarznięty nie przeszkadzało mi w tym żeby w środku
mnie się gotowało. Miałem ochotę przywalić w ryj Marcinowi kiedy tylko wróci.
Chyba ci bokserzy z telewizji tak na mnie podziałali. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na
Marcina najwyraźniej podziałało coś innego. Wrócił z wielkim bananowym
uśmiechem na twarzy i wielkimi oczami, które teraz błyszczały jak śnieg. Już
nie był pijany. Wyciągnął z kieszeni małe zawiniątko … biały proszek zapakowany
w kolorowy papier i podał kumplowi swojego brata. Widziałem jak cieknie mu
ślinka… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czekałem
aż zauważy, że się na niego patrzę. Gdy tylko złapałem i przytrzymałem go
wzrokiem… pożegnałem się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-
<i>Pozdrów swoją dziewczynę i brata. Dobrej
imprezy!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> - Ale ja przecież
wcale nie… </i><i>ja już nie...</i><i> Ej Mikołaj to nie tak… ja tylko… przecież obiecałem.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie
odpowiedziałem i ruszyłem w swoją stronę. A mogliśmy siedzieć w ciepłym domu, z
dziewczynami… <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/19iHLDXwVP0/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/19iHLDXwVP0?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p><br /></o:p></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-61269044469664391982016-12-01T14:02:00.000+01:002016-12-01T14:03:09.026+01:00Wracam.<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Wracam.
Jadę pociągiem tam skąd przyjechałem - z bagażem doświadczeń i biletem do domu.
Do domu, miejsca tak mi bliskiego, a którego boje się, że nie poznam. Ponad
tysiąc kilometrów nie jest mi straszne jak odpowiedź na pytanie „Czy mam do
czego wracać?”. Czy bardziej obawiałem się wyjazdu czy powrotu?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Każdy się
czegoś boi. Każdy z tych ludzi, którzy właśnie zajęli swoje miejsca w wygodnych
siedzeniach się czegoś boi. Może jeszcze przed chwilą odczuwali strach przed
tym, że wifi w pociągu nie będzie działać i przez kilka godzin będą poza
obiegiem informacji. Poza życiem. W próżni. Może przez całą tą drogę, będą się
przez to niezręcznie do tego stopnia że będą unikać każdego spojrzenia które
spotka ich ze strony współpasażerów. Będą się chować przed wzrokiem innych
jednocześnie chcąc mieć na oku wszystkich. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Sam
pogrążam się w swoich głębokich myślach i odcinam od świata który mnie otacza. Ale
muzyka w słuchawkach tym razem nie pomaga na samotność w podróży i w śród
własnych strachów. Jakby coś zgrzytało w uszach, jakby muzyka fałszowała coś,
albo zagłuszała prawdziwe dźwięki. Więc wyłączam cyfrowe dźwięki, odrywam kable
wchodzące mi do uszu. Słyszę rytmiczny szum i stukot. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Za oknem
jest czarno, niczego nie widać, kontury otoczenia majaczą w odcieniach nocy. Na
zewnątrz jest chłodno, idzie zima. Za kilka dni na pewno spadnie śnieg, być
może tysiąc kilometrów dalej już spadł (?). Dziewczyna która czekała na peronie
kilka metrów ode mnie miała twarz w kolorze śniegu. Nie mogłem odgadnąć czy to jej naturalny kolor
skóry czy była to sztuczne światła dworca wyretuszowały jej drobną buzię. Twarze
kilku na oko Kolumbijczyków lub Wenezuelczyków którzy wsiadali przed nami też
wyglądały blado. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Zanim
przyzwyczaiłem się do naturalnych dźwięków pociągu myślałem, że w przedziale
panuje zupełna cisza. Być może wszyscy
zasnęli ze słuchawkami w uszach. Być może każdy myśli o miejscu do którego
jedzie i z którego wraca. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Jednak teraz
już słyszę. Ktoś tu żyje, więc i ja się ożywiłem. Gdzieś daleko z przodu doba
mnie głos pięknie płynącego w powietrzu języka włoskiego. Tutaj nie jest
głośny, ale domyślam się, że z przodu musi być bardzo intensywny i soczysty.
Trzy włoszki trajkoczą z właściwą dla „italiano” ekspresją. Nic z tego nie
rozumiem, ale dźwięki są tak przyjemne, że teraz czuję jak robi mi się coraz
cieplej. Chyba opowiadają śmieszne rzeczy, bo śmieją się wesoło pomimo
zmęczonych oczu, które mrużą od nadmiaru białego światła. Dopiero teraz
zwróciłem bardziej uwagę na światło oświetlające korytarz pomiędzy siedzeniami.
Część ludzi śpi, wydając z siebie ciche pochrapywania, część jakby po kryjomu szepta
sobie coś wzajemnie do uszu. Czterej Latynosi, na których wcześniej zwróciłem
uwagę siedzą z tyłu wyglądając na podekscytowanych podróżą i ucieszonych z
powodu wspólnego spotkania po przerwie. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Odwracam
głowę od nich i zauważam, że obok mnie, po przeciwnej stronie przy szybie
siedzi blondynka o śniegowej twarzy. Przez ułamek sekundy patrzyliśmy się na
siebie. Jednak na tyle długo że się zorientowała i właśnie odwróciła wzrok ode
mnie z powrotem wkuwając go w duży zeszyt położony na jej kolanach. Siedzi
sama, na siedzeniu obok niej spoczywa plecak i czarny płaszcz. Tyle zdążyłem
zobaczyć w pierwszej chwili zanim wgapiłem się jakiś wymyślony punkt wprost
przede mną udając że jej nie zauważyłem. Jednak wzrok zaczyna mi uciekać w jej
stronę. Na jej białą twarz opadają kosmyki długich blond włosów. Nieco
zasłaniają to czemu chcę się przyjrzeć. Pochyla się nad zeszytem trzymając w
chudziutkiej dłoni mały, wypisany już prawie ołówek. Kościste palce zaciskają
się ołówku mocno, na paznokciach nie ma śladu lakieru. Jest jakby zwinięta w
sobie, nogi ma podkulone pod pośladki. Na wąskich ramionach ma granatowy za
duży na nią sweter z golfem. Chowa się, a ja nie mogę dowiedzieć się o niej nic
więcej. Zagadka. Nie wiem, może Niemka? Może Skandynawka… hmm, najbardziej
Szwedka. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Miło jest
łapać czyjeś spojrzenie gdy ma się świadomość, że ktoś próbuje złapać Twoje. Choć
minęła dłuższa chwila znów udało Nam się złapać wzorkiem. Oparła się plecami o
szybę i była zwrócona wprost w moją stronę. Przed chwilą zrobiłem to samo, żeby
nie musieć mieć pretekstu patrzeć się w jej stronę. Podniosła skupione oczy
znad kartki i w końcu odsłoniła się patrząc mi prosto w oczy jakby świadomie i
z premedytacją. Nie uśmiechała się, jej spojrzenie jest raczej smutne, ale nie agresywne.
Pomiędzy zamyślonymi i głęboko osadzonymi oczyma niebieskiego koloru chowa się mały
ale zadarty nieco nos. Z pozoru subtelny charakter jej urody kończył się na
mocno zaciśniętych ustach, których prawie nie było widać. Tylko wąska ledwo
rozpoznawalna kreska, która jak sobie przypominam nie otworzyła się ani razu od
momentu gdy zobaczyłem ją na peronie. Wtedy wydawała mi się, dojrzałą kobietą
około 30-stki… teraz przypomina bardziej obrażoną rozczochraną dziewczynkę,
która spisuje swoje troski w pamiętniku, jej największym skarbie. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Patrzę na
nią i się zastanawiam gdzie ta istota jedzie i czego się boi, a ona podnosi i
odwraca w moją stronę swój zeszyt. Na białych kartkach pełnymi pięciolinii
ukazały mi się przekreślone mocną kreską nuty, które musiała zapisywać przez
cały ten czas. Na środku strony napisane było wielkimi literami „WHAT?”. <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Ostrożnie
ściągam z siedzenia obok niej plecak i płaszcz i siadam. Bez protestu pozwala
mi też wyciągnąć ze swojej ręki zeszyt z nutami. Przeglądam go i wpatruję się w
znaki których nigdy nie nauczyłem się rozróżniać i rozumieć. Odwracam się do
niej i pytam:<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Opowiesz mi o czym jest ta piosenka którą napisałaś? <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
W
odpowiedzi usłyszałem jej dźwięczny i czysty głos o ciepłej barwie. Nic już nie
fałszuje, nic nie zgrzyta w uszach. Rozmawiamy nie zauważając że za oknem
zrobiło się jasno i strach przed powrotem jakby zniknął. Po prostu jedziemy.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
</div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-30598359955670275192016-11-30T22:35:00.001+01:002016-11-30T22:35:39.711+01:0030.11.2016Za oknem czarne niebo i biały śnieg. Na zewnątrz jest zimno, ale czuję że dziś jest jeszcze zimniej we mnie. W środku mnie, tam gdzie nie mogę się dotknąć. Jest jakoś smutno i pusto ... nie zrobiłem dziś nic pożytecznego. Cały dzień mieliłem własne myśli. A gdy już postanowiłem je zapisać okazało się, że jestem zbyt zmęczony by je ubrać w słowa. Dopadł mnie ten dziwny stan gdy człowiek cały dzień chce coś zrobić, cały dzień się do tego zbiera i o godzinie 22 okazuje się, że nie ruszył się nawet z łóżka, nie kiwnął palcem.<br />
<br />
Chyba chciałem dziś z kimś porozmawiać. Nie wiem z kim, myślę że z kimkolwiek. Najlepiej z kimś nieznajomym. Z kimś z kim rozmowa toczyłaby się bez zobowiązań ... rozmowa pozbawiona przeszłości i bez szans na przyszłość. Rozmowa która wydarzyłaby się jeden jedyny raz a później nigdy nie powtórzyła. Lubię poznawać ludzi - lubię dawać się poznawać innym ludziom. Mam wtedy to uczucie, że mogę być przez ten moment nowym człowiekiem, jakbym się rodził na nowo. Wtedy jeszcze mogę wpłynąć na to jak będę przez tego człowieka postrzegany. Hmm... umiem robić "dobre pierwsze wrażenie", ale później jest już coraz gorzej. Ludzie myślą "traci przy bliższym poznaniu".<br />
<br />
Ja sam o sobie chyba też tak myślę. Chyba znów nie lubię samego siebie. Albo tylko się z samym sobą droczę.<br />
<br />
Za oknem czarne niebo i biały śnieg, a ja napisałem kilka zdań na blogu. Może by do tego wrócić?<br />
<br />Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-74305339312658764502016-03-12T21:55:00.003+01:002016-03-12T21:55:58.347+01:00Wenus<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Stałem przed
oknem, patrzyłem przez firankę na świat. Na zewnątrz wszystko było zasnute
gęstą mgłą, pogoda była nieokreślona. Białe mleko wydawało się jakby chciało
przeniknąć do środka naszego mieszkania. Trwałem w tym patrzeniu chyba bardzo
długo, moja świadomość gdzieś odpływała…<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Z letargu
wyrwał mnie niespodziewany dotyk. Ledwo poczułem jej aksamitną dłoń, która
przesuwała się po moim ramieniu. Poczułem jej energię, jej ciepło. Powoli
odwróciłem głowę… stała zaraz przy mnie. Stała będąc jednocześnie niewidoczna
jak duch i wyraźna jak ołtarz. Patrzyła na mnie wzrokiem, który omijał całą tę
mgłę i był niepowtarzalnie przeszywający. Patrzyła na mnie ze smutkiem i
troską, wiedziałem, że wie. Nie wytrzymałem tego spojrzenia i spuściłem wzrok w
podłogę, ręce którymi opierałem się o parapet zaczęły drżeć a ona bezszelestnie
zniknęła. Ogarnęła mnie pustka. Gdy rozejrzałem się po pokoju zrozumiałem, że
to jest właśnie ta mgła. Wszystkie ściany były kredowobiałe, a trupioblade
powietrze przesłaniało wszystkie szczegóły. Zakręciło mi się w głowie, wszędzie
była mgła i szum… przymknąłem oczy łapiąc się dłońmi za skronie. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Po chwili
moje oczy złapały ostrość, nie patrzyłem już w okno i na ściany. Teraz
widziałem jasno. Drzwi, otwarte drzwi a w nich widok… jedyny rozświetlony punkt
w mieszkaniu. Wszystko skoncentrowało się na niej, wysyłała ciepłe światło,
którego potrzebowały moje oczy. Wiedziałem, że muszę do niej iść, a nawet biec…
przez sekundę jeszcze widziałem jak krząta się z kąta w kąt po całej sypialni
będąc ubrana wyłącznie w białe koronkowe figi… Dopiero wtedy zorientowałem się,
że ja też jestem pół nagi. Nie zdążyłem zauważyć nawet kiedy znalazłem się tuż
obok niej. Stałem na wprost niej, byliśmy dla siebie na wyciągnięcie ręki, ale
najpierw musieliśmy dotknąć się spojrzeniami. Jej oczy przeszły przemianę,
przybrały więcej energii a lewy kącik jej ust powędrował do góry, w stronę
niechlujnie niesfornej grzywki. Jej włosy swobodnie i opadały na jej ciało,
były naturalnym płaszczem, jej osłoną i jej kamuflażem. Przysłaniały delikatne
ramiona i nieśmiałe piersi. Dodawały jej uroku, który bił z niej tym
świetlistym ciepłem za którym podążałem, którym uwodziła mnie od początku. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Moje ręce
spoczywały na jej biodrach. Nasze ciała przywitały się muśnięciem skóry o
skórę. Teraz to ona stała w bezruchu, zbliżyłem się do niej. Zbliżyłem z całą
pewnością siebie przyciskając ją do siebie stanowczo ale delikatnie. Jej stopy
zadrżały i odruchowo cofnęły się pociągając za sobą resztę jej ciała,
wycofywała się centymetr po centymetrze… aż jej plecy poczuły chłód białej
ściany. Wspięła się na palce i uświadomiła sobie, że nie ma już ucieczki.
Uśmiechnąłem się do niej z całą swą radością jaką dawała mi świadomość, że znów
jesteśmy razem. Chwyciłem jej prawą dłoń i objąłem swoimi… Trzymałem ją mocno i
powoli klęknąłem na kolana. Patrzyłem na nią z dołu, a ona na mnie z góry,
nasze twarze dzieliła teraz spora odległość, jednak moje słowa dotarły do niej
natychmiastowo. Moje „Kocham Cię!” odbiło się od jej oczu i emocjonalnym echem
wróciło do moich uszu. Pocałowałem ją w najpiękniejszą dłoń na świecie. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Wszystko
stało się wyraźne, bo była już tylko ona. Obejmowałem jej uda, a moje usta
kręciły się w okolicy jej kolan. Muskałem jej skórę mikroskopijnymi pocałunkami.
Zmysły pracowały na najwyższych obrotach. Pod palcami wyczuwałem fakturę jej
skóry, dotykałem jej linii papilarnych rozlanych po tych słodko-różowych
nogach. Wdychałem jej zapach, jej naturalne perfumy ogarniały mój nos i płuca. Wcisnąłem
ręce między ścianę a nią, tak by móc złapać jej pośladki. Pod wrażeniem ich
miękkości ścisnąłem je. Jak po ścieżce mój język szedł w górę. Ona już
wiedziała gdzie zmierzam, patrzyła na mnie z uśmiechem za który od zawsze
dałbym się pokroić. Ja spoglądałem od czasu do czasu na nią, jej promieniście
rozanielona twarz wyglądała z pomiędzy podnieconych piersi… Spojrzałem raz
jeszcze w stronę mojego światła i palce
chwyciły za gumkę jej majtek. Jej mowa ciała pomogła mi w ich błyskawicznym
pozbyciu się ich. Klęczałem przed moją boginią i chciałem oddać jej wszystkie
hołdy i pokłony. Uniosła nóżkę bym mógł pocałować ją we wszystkie miejsca o
których marzyłem. Po wewnętrznej stronie jej uda spłynęła wilgotna strużka.
Powstrzymałem jej bieg swoim językiem i już wiedziałem jak dziś smakuje. Moje
usta dotykały jej różowego skarbu i delektowały się pierwszymi liźnięciami.
Język spokojnie zaczął pieścić najwrażliwsze miejsca mojej pani. Chwyciła mnie
za głowę i wplotła się w moje włosy zaciskając niekontrolowanie. Kiedy mój
język wędrował coraz głębiej jej noga wylądowała na moim ramieniu. Wiedziałem,
czułem, że jesteśmy oboje w najwłaściwszym miejscu i czasie… Dociskałem ją
coraz mocniej, kręciłem kółeczka, dawałem całusy, muskałem łechtaczkę a moja
bogini traciła zmysły i równowagę. Jej nogi zaczęły drżeć a całym ciałem
targały skurcze rozkoszy. Pierwszy raz tego dnia pozwoliła sobie na wydanie
jakiegokolwiek dźwięku… jęknęła przeciągle, choć starała się to ukryć. Nie dała rady, w jednym momencie wszystkie
blokady puściły, rozległ się cichy okrzyk spełnienia. Promieniała jeszcze
mocniej, płonęła jak krwisty zachód słońca pośród otaczającej bieli. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Opadliśmy na
łóżko, które czekało na nas jak poduszka powietrzna. Mglista pościel ochłodziła
rozgrzane ciała tylko na moment. Bo tylko przez moment wytrzymaliśmy w bezruchu
i oszołomieniu tym czego przed chwilą doświadczyliśmy. Rozochocona Wenus
domagała się następnych modlitw i kolejnych ofiar złożonych na jej cielesnym ołtarzu.
Jako jej zagorzały wyznawca tylko na to czekałem, a kiedy wskoczyła na mnie
szybkim i łapczywym susem czułem się jak boski wybraniec. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Znów była na
górze. Kiedy wchodziłem w jej cipkę przeszyło mnie doszczętnie jakieś
nieokreślone błogosławieństwo. Czułem coś czego nie doświadczyłem nigdy
wcześniej. Zmrużyłem oczy rozpływając się w przyjemnościach jakimi się
wzajemnie obdarowywaliśmy… lecz i tak była nadprzyrodzenie wyraźna. Jej włosy,
teraz wilgotne przykleiły się do szyi i ramion. Nie mogłem się powstrzymać od
jej dotykania, krążyłem łapczywie po jej radosnych piersiach i bujnych biodrach
zatrzymując się po drodze na brzuchu i pośladkach. Ujeżdżała mnie jak
najszybszy rydwan a ja chciałem jej służyć… Cały czas patrzyłem. Podziwiałem
krągłości i napawałem wzrok gdy we mnie wchodziła i schodziła odsłaniając
największy skarb wszechświata. Przyozdobione paseczkiem włosów łono jak
wisienka na torcie wieńczyło jej cudowną naturę. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> Na zmianę
krzyczała głośno przebijając tym głosem wszystkie ściany i całowała mnie
namiętnie. Później robiła to jednocześnie. Modliłem się do niej w ten sposób
przez cały dzień i całą noc. Byliśmy tylko my. Mgła odpłynęła, wróciły kolory i
ciepłe światło. <o:p></o:p></i></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11.0pt; line-height: 107%;"><i> </i><o:p></o:p></span></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-42378165350710317222015-07-26T18:20:00.004+02:002015-07-26T18:32:26.280+02:00Ktoś tak zdecydował<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">S</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ce jest jeszcze bardzo wysoko, unosi si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> w popo</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">udniowej pozycji nad rozleg</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">łą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> dolin</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">. </span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">Musz</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> si</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> na nie patrze</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ć</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">, zreszt</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> nie ma tu nic innego na czym móg</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ł</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">bym zawiesi</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ć</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> moje spragnione patrzenia oko. Wokó</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ł</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> tylko rz</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">dy kosmatych i butelkowych drzew. Wi</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">c patrz</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">. Jest niezwykle jasne i jego blask emanuje intensywno</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ś</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ci</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">. Promienie nie s</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> gor</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ce, nie s</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> nawet ciep</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ł</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">e, lecz mimo to maj</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> tak</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> moc, </span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">e mam wra</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">enie, </span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">e mnie dotykaj</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">. Nie czuj</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> ich jakby by</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ł</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">y to mu</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ś</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ni</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">cia, o nie. Ka</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">dy z nich dotyka mnie jakby naciskaj</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">c swoim ci</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ęż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">arem i m</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ó</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">wi, </span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">e powinienem si</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ę</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> przesun</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ąć</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">, </span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ż</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">e powinienem ust</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ą</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">pi</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">ć</span><span style="font-family: 'Trajan Pro', serif; font-size: 9pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> im miejsca.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Wpatruje
si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> w nie i orientuj</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">, </span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">e co</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> zaraz wydarzy. Orientuje si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">, jak to? Przecie</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> nie mog</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> tu w niczym orientowa</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ć</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">. Przecie</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> nie wiem, gdzie jestem, to miejsce jest mi zupe</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">nie obce. Nie widz</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> nawet </span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">adnego punktu, kt</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Baskerville Old Face"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ó</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ry m</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Baskerville Old Face"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ó</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">g</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">bym uwa</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">a</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ć</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> za orientacyjny. Lecz co</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> mi m</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Baskerville Old Face"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ó</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">wi, </span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">e wiem o tym miejscu wszystko albo nawet i wi</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">cej. Jeszcze nie wiem czym to jest i
próbuj</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> sobie przypomnie</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ć</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> czy ju</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> tutaj kiedy</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> by</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">em. Mo</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">e to miejsce ma jak</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ąś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> nazw</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">… Nie by</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">em dobry z geografii, lecz nazwa</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">bym to miejsce Dolin</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> S</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ca. Tak, ‘’Dolina S</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ca’’ – to mo</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">e by</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ć</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> ‘’Dolina S</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ca’’. Nie, to musi by</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ć</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> Dolina S</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ca!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> Czyli mo</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">e jednak znam to miejsce. Znam je i wiedza o tym miejscu
wcale mnie nie uspokaja. Kto</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> mnie tu umie</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ci</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> z pe</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">n</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> premedytacj</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> pozostawiaj</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">c sam na sam ze s</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">cem. Drzewa kt</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Baskerville Old Face"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ó</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">re rysuj</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> w oddali nie rzucaj</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> </span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ż</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">adnego cienia, jakby ich obecno</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ść</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> by</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">a tylko iluzoryczna a ca</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">a przestrze</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> wype</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">nia si</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> tylko i wy</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">łą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">cznie s</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">o</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ń</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">cem. Przenosz</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> spojrzenie z drzew z powrotem na g</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Harlow Solid Italic"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ó</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">r</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">, w stron</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">…. W stron</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ę</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> gdzie jeszcze przed chwil</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ą</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> b</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">yszcza</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ł</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">a </span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: Cambria; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">ś</span><span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">wietlista KULA. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Próbuję
dostrzec co zasłania przeznaczenie i cel mojej wizyty w tym miejscu, które
przed chwilą tak wdzięcznie nazwałem. Zrobiło się zdecydowanie ciemniej. Kolory
zrobiły się bardziej intensywne a kontrast zaczął mnie oślepiać. Nie widzę nic
poza pomarańczowo-czarną breją, która nie przybiera żadnego kształtu. Jest obślizgła
i tłusta, lepi się do moich oczu i naciska na powieki żądając ode mnie bym je
zamknął. Nie poddaje się temu, co by się nie działo muszę to zobaczyć. Wiem, że
jestem tu po to by to zobaczyć, ktoś mnie tu umieścił bym to zobaczył. Nie mogę
tego nie zobaczyć – otwieram oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Ostrość
widzenia powoli wraca. Przekrwione oczy otwierają się coraz szerzej i uwalniają
źrenice. Moje gałki oczne są zmęczone, walczyły zażarcie by zaczerpnąć choć
trochę tego pięknego jasnego słońca które otaczało całą dolinę. Tego słońca,
które jeszcze przed momentem próbowało mnie stąd wygonić. Dać do zrozumienia,
że nie powinienem tu być, choć ktoś zdecydował za mnie całkiem inaczej. Oni
zdecydowali, że muszę zobaczyć właśnie to. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Zdecydowaną
część słońca przesłania czarna rozmyta plama, która zionie chłodnym powietrzem
nocy. Plama ma kształt głowy, sprawia wrażenie jakby miała oczy, nos, usta i
uszy. Teraz widzę to wyraźniej, z głębi wyłaniają się kształty i kolory jednej
z konstelacji gwiezdnej. Ta czarna kula jest o połowę mniejsza od słońca a w
jej wnętrzu kłębią się gwiazdy i księżyce. Wszystko wokół miesza się w kolorach
pomarańczy i brązu. Promienie słoneczne zamieniły się w brudną maziaję która w
nieładzie zaczęła rozlewać się po horyzoncie. Gwiezdna otchłań nagle wylała z
siebie szare strugi czegoś co przypomina mi pajęczynę. Jej nici wypełzają coraz
gęściej formując jakiś kształt, którego na początku nie mogłem rozpoznać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Wszystko
zaczęło rysować się jeszcze wyraźniej i teraz jest ostre do bólu. Z czarnej
głowy wyrosły potężne ramiona, które obleczone są szarym kaftanem. Przytłaczające
barki kończą się absurdalnie długimi rękawami, które są jakby puste i bezwolnie
powiewają na wietrze, którego w ogóle nie odczuwam. Czasoprzestrzeń i wszystkie
jej oznaki stanęły w miejscu, zamarły. Jestem tylko ja i to co powinienem
zobaczyć. Lecz mimo to na górze wieje wiatr… i powiewa szmacianym kontuszem
pozwalając rozpełznąć mu się niemal na całym niebie. Materiał stworzył coś w
rodzaju rynny, jakiegoś tunelu, który wydawał się być pusty… nie było widać
rąk, dłoni ani tułowia. Nie wiem ile to już trwa, i czy w ogóle czas biegnie. Bezosobowa
materia rozchyliła się teraz pokazując w całej swej ognistej krasie. Wnętrze
wypełniło się w sekundzie, nagle wszystko wylało wściekłym Pomarańczem drogi
mlecznej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Z
workowatego tunelu wysypały się tysiące gwiazd, które zdawały się układać
według jakiegoś wzoru określonego przez szalone płomienie światła. Uderzyło
mnie agresywne gorąco i zmieszało się z chłodem czarnej dziury paraliżując moje
ciało. Jestem obezwładniony, pozbawiony możliwości ucieczki. Ale przecież nie mógłbym
uciec, ktoś zdecydował że nie mogę uciec. Teraz na pewno nie ucieknę. Bujne
czupryny zielonych drzew sczerniały. Unosi się nad nimi gęsty czarny smog
spalenizny. Kłęby dymu łączą się z rozżarzonym światłem rozlanej nade mną
galaktyki tworząc dwa ogromne księżyce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";">Dym
gryzie w oczy nie do zniesienia. Przymykam je i znów widzę lśnienie Doliny
Słońca. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://s8.flog.pl/media/foto/7448046_ogniste-niebo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://s8.flog.pl/media/foto/7448046_ogniste-niebo.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"> "DOLINA SŁOŃCA"<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Trajan Pro","serif"; font-size: 9.0pt; line-height: 107%; mso-bidi-font-family: "Arial Unicode MS"; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-fareast-font-family: "Arial Unicode MS";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: Trajan Pro, serif;"><span style="font-size: 12px; line-height: 12.8400001525879px;">żartowałem - dolina słońca wygląda zupełnie inaczej!</span></span></div>
<o:p></o:p></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-23572395199506630272015-06-12T22:37:00.002+02:002015-06-12T23:36:37.669+02:00Napisz do mnie!<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"> Tajemnica. Poznałem piękną
tajemnicę. Przez przypadek i nielegalnie, ale jednak ktoś mi pozwolił ją
poznać. Mam to w sobie, jak wielu też jestem podglądaczem. Dniami i nocami
podążałem jej tropem, by w końcu dostać się do konspiracyjnego skarbu. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Wskazówki wiodły mnie po setkach zapisanych kartek, kartek na których
roiło się od liter jak od stada pszczół. Na początku latały bezładnie plątając
się w słownym chaosie. Słowa sprawiały wrażenie jakby zostały umieszczone nie w
tym miejscu, jakby nie powinny tam być. Zastanawiałem się… czy one na pewno
powinny tam być (?). Wzięły się tam niespodziewanie, jakby z zaskoczenia
lokując się w miejsce kompletnie dla nich nie przeznaczone. Przypadkowe słowa
po prostu tam były, choć nikomu na początku się to nie podobało. Ale kiedy już
się tam znalazły i pozwalały sobie być w dalszym ciągu zaczynały się
zadomawiać. Nabrały sensu i jakby większego poczucia, że właśnie powinny być tu
gdzie są. Nigdzie indziej, choć ich zamierzenie było zgoła odmienne. To i tak
były i bezczelnie zaczynały nabierać sensu i nabierały go coraz szybciej. Słowa
przeobraziły się w zdania, całe ich serie. Patrzyłem jak po krótkim czasie
zadomowiły się, wykładając nogi na stół i chwytając w dłoń „jeszcze jedną
szklaneczkę whiskey…”. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">One doskonale wiedziały… i były tego pewne! Pewne siebie rozpanoszyły
się na nieodkrytym lądzie docierając do najszczelniej zamkniętych zakamarków.
Niczym złodziej wykradały stamtąd wszystko co najcenniejsze, wszystko co
wartościowe. Napychały kabzę tymi kosztownościami i idąc pokrętną ścieżką do
skarbca. To on od początku był celem, to było jasne, to było wiadome… jednak
wszyscy to ukrywali. Obserwowałem je podejrzliwie zastanawiając się dokąd
prowadzą mnie i dokąd zaprowadzą ich. Zaczęły się z sobą ścierać, zamazując
jasno określoną ścieżkę do sedna. Bo przecież sedno było oczywiste, wskazówka
wydawała się jednoznaczna. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Obawiałem się jednak, że mogą zaprowadzić wszystkich do: nigdzie. W tym
„nigdzie” być może nie będzie żadnego sedna, żadnego skarbu. A co jeśli litery,
słowa i zdania wiedzą lepiej – a co jeśli to właśnie słowa, litery i zdania są
sednem i skarbem (?). Mnożyły się, odbijając od ścian i waląc rykoszetami
zmieniały rzeczywistość torując drogę do poznania tajemnicy, do samych siebie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">I chyba wtedy zorientowałem się, że precjoza ukryte w skarbcu są warte
tylko tyle różnica między kursem waluty słowa i emocji. Myślę, że nie żałuję odkrycia tej tajemnicy,
było warto. Zdecydowanie!</span><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<b>Jeśli chcesz wiedzieć kto stoi za
słowami ze „wskazówek” do skarbu, jeśli chcesz poznać stosunek między słowami a
emocjami – to koniecznie zajrzyj do książki pod tytułem „Napisz do mnie”. Poznasz
zaplątaną historię i piękną tajemnicę dwojga ludzi. Emmi i Leo przypadkowo i
przez pomyłkę nawiązują ze sobą kontakt e-mailowy… który jak się później okazało
towarzyszył im przez wiele następnych miesięcy. O czym pisali i do czego ich te
słowa zaprowadziły dowiesz się po niezwykle przyjemnej i przede wszystkim wciągającej lekturze składającej się
jedynie z treści ich internetowych listów. Korespondencja ta nie pozwala się od niej oderwać i skłania z wielką mocą do zastanawiania się co będzie w następnym mailu. Ogromna dawka emocji i wiele pytań o ludzką naturę to coś co pozwala być tej książce czymś więcej niż tylko ... książką. </b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>„NAPISZ DO MNIE” - Daniel Glattauer, wydawnictwo Książnica.</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>Polecam!<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>PS.<o:p></o:p></b></div>
<b>Wątpię czy pierwszą część tego tekstu można uznać za
recenzję… - to nawet na pewno nie jest recenzja. Ale one bywają sztywne i płaskie a ja staram się tego unikać. Więc są to po prostu moje
odczucia po przeczytaniu określone stylem panującym w książce. Naprawdę polecam ;)</b><br />
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/VtKvv4F4fHQ/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/VtKvv4F4fHQ?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<b><br /></b></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-42213726040329785332015-05-31T20:41:00.002+02:002015-05-31T20:41:38.533+02:00To miała być przygoda... cz.3<div class="MsoNormal" style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px;">
<i>Kontynuacja opowiadania o zimowej wyprawie, która to ponoć miała być przygodą. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px;">
<i>Tutaj możecie znaleźć ><a href="http://fabrykawyobraznii.blogspot.com/2015/05/to-miaa-byc-przygoda-cz1.html" style="text-decoration: none;" target="_blank"><span style="color: red;">pierwszy</span></a>< i ><a href="http://fabrykawyobraznii.blogspot.com/2015/05/to-miaa-byc-przygoda-cz2.html" target="_blank"><span style="color: red;">drugi</span></a>< odcinek decydując czy chcecie czytać trzeci ;)</i></div>
<div style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px;">
<span style="font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px;">*********************************************************************************************************************************************</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Pamiętam doskonale – była godzina
16:35 kiedy wybierałem numer do Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Nie
było to łatwe zadanie - moje palce były w stanie kompletnego odrętwienia.
Skorzystałem z numeru 985 - zostałem połączony z dyżurką pogotowia w Sanoku.
Starałem się mówić spokojnie i konkretnie określając nasze położenie. Chciałem
żeby od razu wiedzieli gdzie jesteśmy, żeby to trwało jak najkrócej. Głos
ratownika mnie uspokoił, był jednak pewien problem. Nie potrafiłem podać
swojego numeru telefonu … od kilku dni miałem nowy. Próbowałem znaleźć we
własnym telefonie, ale go nie było, ONA telefon miała już wyładowany. Jedynym
rozwiązaniem okazało się zadzwonienie na drugi numer GOPR-u który mógł wykryć
skąd przyszło zawiadomienie. Wybrałem na klawiaturze 601 100 300 i po
chwili odezwał się ten sam ratownik. Automatycznie miał mój numer… Powiedział,
że „chłopaki” z Ustrzyk Górnych zostali już powiadomieni i za chwilę zaczną
organizować wyprawę po nas. Na koniec kazał mi schować telefon pod kurtkę by
jak najbardziej dbać o stan baterii – na szczęście była pełna w 70%. Mieliśmy
pozostawać w kontakcie telefonicznym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Czułem ogromną ulgę, strasznie
nie chciałem tam dzwonić, ale czułem dziwną ulgę. Miałem świadomość, że
podjąłem słuszną decyzję, która pozwoli wydostać nam się z tej opresji. Z
drugiej strony wiedziałem, że ja dałbym radę dojść do końca, że przetrwałbym te
kilka kilometrów. Tylko, że tu nie chodziło o mnie. Zrobiłem to dla NIEJ, to
ONA była tu najważniejsza. Gdybym uniósł się dumą kosztem jej zdrowia … lub
życia później nigdy bym sobie nie wybaczył. Ten telefon był słuszną decyzją –
wiedzieliśmy, że ktoś wie gdzie jesteśmy, że trzeba nam pomóc, że za chwilę tu
będą. To była pozytywna myśl, wreszcie dająca prawdziwą nadzieję na szczęśliwe
zakończenie. Nigdy nie podejrzewałem, że będę musiał dzwonić na GOPR… ale
przezwyciężyłem wstyd przed własną głupotą i postanowiłem nas uratować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Za ile będą? Co powiedział? Już
jadą, a może lecą? – zbombardowała mnie ożywionym głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Spokojnie. Powiedział mi, że
już powiadomił swoich kolegów z Górnych i mają zacząć organizować transport,
ale nie wiadomo ile to zajmie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Niech się śpieszą, niech się
śpieszą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Na pewno zrobią to jak
najszybciej tylko będą mogli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Staliśmy w idealnym miejscu na
schronienie i przeczekanie aż dotrą do nas ratownicy. Doszliśmy do granicy lasu
w okolicach Krzemienia i tam mogliśmy się schować przed mroźnym wiatrem. Ten
rzadki las składał się tak naprawdę z jakichś krzaków i paru małych drzewek,
jednak znajdował się w małym zagłębieniu, które bezpiecznie otulało nas z dwóch
stron. Jedynym minusem było strome i krzywe położenie ścieżki. Bardzo chciałem
się do NIEJ przytulić… żeby poczuć jej bliskość i żeby podwoić nasze ciepło. Stanęliśmy
jedno przy drugim tak blisko jak tylko się dało i objęliśmy się bardzo mocno. Przygarnąłem
ją do siebie tak by między nami nie było żadnej szczeliny, by ciepło nie miało
którędy uciekać. Poza tym czułem się wtedy dużo bezpieczniej i stabilniej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Godzina 17 – słońce już dawno
zaszło, choć na początku tego nie zauważyliśmy. Okolica była ciemna, granatowe
niebo przeistoczyło się w czarną przestrzeń, która zdawała się wisieć zaraz nad
naszymi głowami. Nie było żadnych gwiazd. Tylko my, czarno-czarne niebo i
kołyszące się od wiatru krzewy. Na szczęście pochłaniały całą energię wiatru i
dawały nam przez to odpocząć od walki z nim. Teraz musieliśmy tylko walczyć z
czasem i z samymi sobą. Choć przez telefon powiedziałem ratownikowi jak się
czujemy to wiedziałem, że z każdą minutą nasz stan będzie się pogarszał, będzie
coraz gorzej i zimniej. ONA też to wiedziała. Nie dawała za wygraną i ciągle
snuła teorie na temat nadchodzącej pomocy. Zadawała pytania na które nie znałem
odpowiedzi lecz odpowiadałem. Choć czułem niepokój, odpowiadałem spokojnie i z
opanowaniem – chciałem żeby czuła, że wszystko jest pod kontrolą, że wszystko
będzie dobrze. Czas mijał bardzo wolno… wszystko działo się jakby w zwolnionym
tempie, jak na złość. Wymusiła na mnie żebym zadzwonił jeszcze raz i zapytał co
się dzieje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYEqyPWU4PaeB-XvHQlg_7IequMxGmDPdT1kl_UCmeZTmCa8nDNRq7I4ED7gl5QjFEgLWjL82-o7TI_3Ozoie1dJY-N_RuM0kGltgo1YV2veAVEwIbVJyVDXXKIvfUDFuzn2dxfqyvS2qg/s1600/DSC08121.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYEqyPWU4PaeB-XvHQlg_7IequMxGmDPdT1kl_UCmeZTmCa8nDNRq7I4ED7gl5QjFEgLWjL82-o7TI_3Ozoie1dJY-N_RuM0kGltgo1YV2veAVEwIbVJyVDXXKIvfUDFuzn2dxfqyvS2qg/s640/DSC08121.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Dwa patrole wyruszyły z Mucznego na Bukowe Berdo skuterami.
Już nas szukali… trzeba było tyko czekać. Dyżurny obiecał, że wszystko idzie
sprawnie i być może za godzinę dotrą na miejsce. Oczywiście nie powiedziałem
JEJ ile będziemy musieli czekać. To by ją załamało, nie mogłem na to pozwolić. Poprosiła
mnie abym wyjął latarkę i zaczął świecić dając wskazówkę ratownikom. Znowu
poczułem jak bardzo nie domagają moje dłonie, ledwo poruszałem palcami
wyciągając z plecaka czołówkę. Nie wiele lepiej było z palcami u nóg… But który
nabrał wody podczas przeprawiania się przez strumyk wydawał się zamarznięty,
rozwiązane sznurówki tak samo. Nie nadawały się już do zawiązania i przez
wszystkie szpary do moich stóp docierały mroźne impulsy. Wszystkie kończyny
zaczęły boleć, pojedynczymi długimi ukłuciami, jakby ktoś wbijał igły w stopy i
dłonie mojej lalki voodoo. Mimo to chciałem przejąć ból mojej ukochanej, która
zaczynała płakać z bólu … i rozpaczy. <o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie
czuję, nic nie czuję! Nie mogę ruszać palcami!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Spróbuj,
musisz się postarać. Nie możesz pozwolić im zamarznąć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ale
kiedy się nie da… co się dzieje? Tak jakbym nie miała stóp!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Maleńka, ruszaj cały czas,
ruszaj. Zrób to dla mnie, na pewno jeszcze ich nie odmroziłaś, tylko ruszaj,
proszę cię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Staliśmy tak już długi czas co
chwila przychylając się w jedną bądź drugą stronę niemal tracąc równowagę.
Trzymałem cały nas wspólny ciężar na tej krzywej ścieżce. Straciliśmy zupełnie
poczucie czasu… jedyne co zauważaliśmy to kolejne dziwne dźwięki unoszące się w
przestrzeni. Wiatr hulał z wielką mocą i byłem wdzięczny… Bogu (?), że nie stoimy
na odsłoniętym grzbiecie. Rozmawialiśmy, cały czas rozmawialiśmy dbając by
trzymać się jak najcieplej i ruszać palcami u nóg i rąk. Postanowiłem jeszcze
raz zadzwonić do dyżurki by poinformować ich, że nas stan się pogarsza i źle
znosimy temperaturę. Kiedy kolejny raz dostaliśmy zapewnienie, że ratownicy już
zmierzają w naszą stronę i musimy uzbroić się w cierpliwość puściły wszystkie
bariery. To był krytyczny moment… ONA rozpłakała się na dobre i był to płacz
przerażonej dziewczyny, która próbowała ukoić go w moich ramionach. Płacz mojej
dziewczyny, który uświadomił mi jak bardzo jest źle. Tak, źle, że zacząłem
myśleć o najgorszym, zacząłem martwić się o nasze życie. Stanąłem wspólnie z
jedną jedyną osobą którą kocham w obliczu – bałem się tego powiedzieć i
pomyśleć – śmierci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Zacząłem płakać razem z nią kiedy
wykrzyczała, że nie chce tu umierać. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś
usłyszę takie słowa, ale były one adekwatne do bólu. Bólu który przeszył moje
serce i wypłynął na wierzch razem ze łzami. Przycisnąłem ją do siebie całą mocą
jaką miałem, chciałem się w niej schować przepraszając za to co się właśnie
dzieje. Jedna ręką trzymała zaświeconą i skierowaną w górę latarkę a druga
dociskała JĄ do siebie mocniej i mocniej. Przylegaliśmy do siebie idealnie
tworząc jedną skuloną z zimna postać. Ja też nie chciałem tu umierać. Przez
głowę przeleciało mi w jednej chwili mnóstwo myśli… przed oczami pojawiły się
sceny z całego życia. Telepaliśmy się wspólnie z niewiarygodnego poczucia
zimna, które cały czas przyprawiało o ból… zęby szczękały przeszkadzając mówić.
Nasze policzki stykały się dzięki czemu czuliśmy każde wypowiadane słowo niemal
w fizyczny sposób. Ogarnęła mnie wielka potrzeba wypowiedzenia wszystkich słów,
które zalegały na dnie mojego serca i głowy. Nie miałem żadnej blokady… Moje
„przemówienie” było pełnie szczerych wyznań i poważnych postanowień. Powiedziałem,
że nie zamierzam tu zginąć ale będę kochał JĄ aż do śmierci… opowiedziałem też,
jak widzę naszą przyszłość i nasze wspólne plany gdy już przeżyjemy tą
beznadziejną przygodę i wrócimy do domu. Co chwila wzruszając się puszczałem
kolejne porcje łez. To były łzy miłości, smutku i poczucia winy. ONA słuchała i
uspokajała się kojąc nerwy okładami z mojego głosu. W powietrzu oprócz
potężnego strachu była z nami też wielka miłość, która grzała nas od środka choć trochę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg95prB9AomSakLrKlJXjQrEVzAWoybytbXa2_Wjh2EsLCgxh82oDxpbRmVp4CIFow6Xsj4Yc0rqFX-INNMrEWNCJ60rBZl21Od45m02Z90DkVCqbzjstQNXZaomvc1xBKH0iS2do7bPXgC/s1600/DSC08071a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg95prB9AomSakLrKlJXjQrEVzAWoybytbXa2_Wjh2EsLCgxh82oDxpbRmVp4CIFow6Xsj4Yc0rqFX-INNMrEWNCJ60rBZl21Od45m02Z90DkVCqbzjstQNXZaomvc1xBKH0iS2do7bPXgC/s640/DSC08071a.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Usłyszeliśmy kolejny dziwny
dźwięk. Przypominało to nawoływanie… albo skrzypnięcie drzewa, albo huk wiatru.
Zamilkliśmy w oczekiwaniu na kolejne dźwięki mając nadzieję, że usłyszymy
ludzki głos. Zacząłem machać latarką… lecz dźwięk nie powtórzył się. Wiedziałem,
że to mogli być ratownicy… w zasadzie to powinni być oni. Prawdopodobnie było
około godziny 19… jednak moje zmysły szalały, nie byłem w stanie racjonalnie
myśleć. Zimno, zmęczenie, strach i emocje przysłoniły wszystko inne. Wtedy
znowu usłyszeliśmy ten sam dziwny dźwięk – to musiał być krzyk, to musiało być
nawoływanie ratowników. Kilka razy pod rząd. Popatrzyliśmy po sobie i wspólnie
zadecydowaliśmy, że trzeba krzyczeć. Odpowiedzieliśmy wspólnym wrzaskiem
skierowanym w stronę z której przyszliśmy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Prawdopodobnie nas nie usłyszeli,
ale przynajmniej mieliśmy pewność, że są w pobliżu. Ostatni telefon do GOPR-u
by upewnić się, że ratownicy są gdzieś w naszej okolicy. Zameldowałem
dyżurnemu, że słyszeliśmy głosy – krzyczymy i świecimy latarką. ONA zakrzyczała
jeszcze raz a facet z drugiej strony słuchawki po chwili powiedział, że oni też
nas słyszą. Wybuch radości był niesamowity, zobaczyłem JEJ twarz w świetle
latarki i dziękując rozłączyłem telefon. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Minutę później ujrzeliśmy światło
latarek wyczekiwanych goprowców. Postacie dwóch mężczyzn w czerwono niebieskich
kurtkach z logo bieszczadzkiego oddziału GOPR uradowały nas jak nic innego na
świecie. To była ulga której nie mogę porównać z niczym innym… czekanie na nich
było jak czekanie na wynik badania HIV a gdy się pojawili wiedzieliśmy już, że
wynik jest negatywny. Choć w tym przypadku to były same pozytywy. Ratownicy
przywitali nas serdecznymi uśmiechami i przyjaźnie wypytali co się stało. Po
krótkiej rozmowie zaczęli robić wszystko by nas ogrzać. Przede wszystkim folia
NRC czyli koc ratowniczy, potem dziwnie wyglądające ogrzewacze wsadzane pod
kurtkę i na końcu gorąca herbata. Było zdecydowanie lepiej. Ustaliliśmy jak
będzie wyglądał transport na dół. Mieliśmy zejść do Mucznego, ja o własnych
siłach, a ONA z pomocą dwóch podtrzymujących ją ratowników. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Te ponad dwie godziny przez które
się nie ruszaliśmy dało się we znaki. Moje nogi były zastałe i szło się ciężko,
ale z każdym kolejnym metrem rozgrzewałem się bardziej i odzyskiwałem siły. Szedłem
przodem. ONA szła z tyłu w asyście dwóch goprowców. Po chwili spotkaliśmy
kolejnych dwóch ratowników, jeden dołączył do eskorty mojej dziewczyny a drugi
szedł równo ze mną doświetlając pogrążoną w kompletnych ciemnościach ścieżkę. Po
drodze spotkaliśmy jeszcze kolejne pary naszych wybawców, szliśmy w dwóch
dużych grupkach spokojnie przemieszczając się w stronę skrzyżowania szlaków,
które sami wcześniej mijaliśmy. Dlaczego kurwa nie zdecydowałem się wybrać tej
drogi… teraz bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji. Mój błąd, cholerny błąd. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Rozmawiałem z jednym z goprowców
opowiadając mu całą historię… dopytywał o różne rzeczy i tak doszliśmy do
granicy lasu przy Mucznem gdzie czekały na nas dwa skutery śnieżne. Druga grupa
była sporo z tyłu, szli dużo wolniej, więc wsiedliśmy we trójkę na jeden ze
skuterów i ostrożnie zaczęliśmy zjeżdżać. Teren nie był łatwy wszędzie były
zwalone drzewa i wysokie zaspy, jednak po kilkunastu minutach rajdu w
ekstremalnych warunkach byłem już na dole. Wsadzili mnie do samochodu z
termosem pełnym gorącej i słodkiej herbaty, którą cały się oblałem zanim
trafiłem do ust. Miałem czekać na resztę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Wydawało mi się, że to czekanie
trwało bardzo długo, ale już po trzecim kubku herbaty usłyszałem, że druga
grupa wraz z moją dziewczyną jest już na miejscu. Za chwilę zobaczyłem ją w
samochodzie ze zmęczoną ale uśmiechniętą miną. Zaprzyjaźniła się po drodze z
chłopakami, którzy zaczęli pakować skutery na przyczepę. Gdy wszystko było
gotowe do drogi ruszyliśmy do bazy w Ustrzykach Górnych. Warunki na drodze były
fatalne, droga śliska i zaśnieżona. Jechaliśmy 40 kilometrów na godzinę. Dobrze,
że chłopcy potrafili nas w czasie tej drogi rozbawić swoimi żartami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Gdy już
byliśmy na miejscu i wszyscy skupili się wokół nas poczułem, że każdy z nich
autentycznie się o nas martwił i był przejęty naszym losem. Musieliśmy jednak
dokonać formalności i kierownik tej przesympatycznej ekipy spisał nasze dane do
protokołu akcji ratunkowej. Choć byliśmy wszyscy zmarznięci i zmęczeni to
żartowaliśmy śmiejąc się dla rozładowania stresującej atmosfery. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Czułem ogromny wstyd, za swoją głupotę przez którą naraziłem
życie swoje i kilku innych osób… to podłe uczucie. Na szczęście było też inne,
mocniejsze uczucie, czyli wdzięczność. Wdzięczność dla wszystkich tych
szesnastu facetów którzy brali udział w akcji, którzy spieszyli się by nam
pomóc. Nie wiedzieliśmy jak ubrać w słowa tę naszą wdzięczność i zrobiliśmy to
zapewne bardzo pokracznie… ale zostawiłem naszym nowym przyjaciołom butelkę
wina, którą mieliśmy przeznaczyć na dzisiejszy romantyczny wieczór w Wołosatem.
Jednak kiedy dowiedziałem się jaka temperatura panowała właśnie na zewnątrz
odeszła mi ochota na jakąkolwiek romantykę. Dwadzieścia jeden stopni poniżej
zera… nie mogłem uwierzyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przed
godziną 21 byliśmy w Wołosatem u gospodyni, która na nas czekała. Tak jak
myślałem, martwiła się naszą nieobecnością. Zapakowaliśmy się do pokoju,
przebraliśmy się i zjedliśmy gorącą zupę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal">
To był
najdziwniejszy dzień, najdziwniejsza noc i najdziwniejszy poranek dnia
następnego w moim całym życiu. Wszystko poszło dobrze, udało się, przeżyliśmy.
Nazajutrz pogoda była taka:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd8G6apIz-M3akUmLtzvP4yKX12xjE60_R_lxJ8Uquzga3BJe5l5qyQWncMTbFlasMu-oGdMPR7arKzKzwgeZXKo1XyRy0kUjaZ5PY2eLsi2I8cUYohjTysRFtgnIijlbKBy6LQeQLq7MK/s1600/DSC_0105.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd8G6apIz-M3akUmLtzvP4yKX12xjE60_R_lxJ8Uquzga3BJe5l5qyQWncMTbFlasMu-oGdMPR7arKzKzwgeZXKo1XyRy0kUjaZ5PY2eLsi2I8cUYohjTysRFtgnIijlbKBy6LQeQLq7MK/s640/DSC_0105.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
To była "przygoda" naszego życia. Kocham
ją najmocniej na świecie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px; text-indent: 0px;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px; text-indent: 0px;">*******************************************************************************************************************************************</span><br />
<span style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px; text-indent: 0px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: red; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px; text-indent: 0px;">DLACZEGO TO NAPISAŁEM? PO PIERWSZE DLATEGO, ŻE BYŁO TO BARDZO MOCNE WRAŻENIE, KTÓRE ZOSTANIE W MOJEJ ŚWIADOMOŚCI I PODŚWIADOMOŚCI ZAPEWNE NA BARDZO DŁUGO. A PO DRUGIE BY MOŻE EWENTUALNIE KTOŚ KTO NATKNIE SIĘ NA TEN TEKST W INTERNETACH BĘDZIE MÓGŁ WYCIĄGNĄĆ WNIOSKI NA MOIM/NASZYM BŁĘDZIE. MOŻE KTOŚ NIE BĘDZIE MUSIAŁ PRZEŻYWAĆ TEGO CO MY. TEGO WSZYSTKIM ŻYCZĘ - BĄDŹCIE ROZSĄDNI. JA TERAZ JUŻ BĘDĘ NA PEWNO.</span><br />
<span style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px; text-indent: 0px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, Verdana, sans-serif; font-size: 13.1999998092651px; line-height: 18.4799995422363px; text-indent: 0px;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-40235508467137247532015-05-23T20:02:00.002+02:002015-05-31T20:57:10.773+02:00To miała być przygoda... cz.2<div class="MsoNormal">
<i> Kontynuacja opowiadania o zimowej wyprawie, która to ponoć miała być przygodą. </i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Tutaj możecie znaleźć ><a href="http://fabrykawyobraznii.blogspot.com/2015/05/to-miaa-byc-przygoda-cz1.html" target="_blank"><span style="color: red;">pierwszy </span>odcinek</a>< i zdecydować czy chcecie czytać drugi ;)</i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
*********************************************************************************************************************************************</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Energia jednak nie starczyła na długo, gdy zobaczyliśmy jaka
stromizna czeka na nas za tą przecudną polaną. ONA się załamała i czułem to w
jej smutnym, zrezygnowanym głosie. Las się nie kończył a przechodził w kolejną
fazę swojego zaawansowania. Przed nami stanęła góra która w niektórych miejscach
wydawała się być pionowa… Śnieg na drzewach zakrywał wymalowane symbole
niebieskiego szlaku. Dopiero po kilku minutach szczęśliwie wypatrzyłem
niebieską farbę, która oznaczała miejsce ścieżki. Okazało się, że nitka
prowadzi najłagodniejszym podejściem i nie jest aż tak źle jak myślałem. Niestety
byłem w tym optymizmie sam bo ONA zaczynała wpadać w załamanie, widziałem, że
ledwo stawia kroki, coraz bardziej powłócząc nogami. Miałem wrażenie, że jest
na mnie zła, że ją tu zawlokłem… a może bardziej zła na siebie, że nie daje
rady. Znowu co chwila stawaliśmy, tak „co chwila”, że zacząłem się rzeczywiście
bać o tempo w jakim się poruszamy. Czułem jednak, że jesteśmy na takiej
wysokości, że zaraz musi zacząć się połonina, zaraz znikną gęste drzewa i
staniemy na grzbiecie Bukowego Berda. Droga szlaku zmieniła się nagle w
korytarz, albo nawet i tunel prowadzący wśród niskich i bardzo gęsto postawionych
drzew, które nadawały klaustrofobicznego wrażenia. Choć był to widok ciekawy i
intrygujący to chyba nam obojgu przestawała się podobać ta pseudo Narnia. Coraz
rzadziej się do siebie odzywaliśmy, ONA była widocznie zła i zrezygnowana. Ja
też byłem zły – na siebie. Denerwowało mnie jej narzekanie i te ciągłe
„antrakty” … jednak byłem cierpliwy bo wiedziałem, że to nie jej wina. Tylko
moja. Zacząłem czuć presję, którą musiałem udźwignąć. Przez całą drogę
pocieszałem ją jak tylko mogłem, dodawałem otuchy i siły mówiąc, że ONA da
radę, że razem damy radę. Kiedy wypytywała o drogę starałem się podawać jej te
bardziej optymistyczne wersje. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle i
niespodziewanie ujrzeliśmy chatkę o której nawet już zapomnieliśmy czekając
tylko by wydostać się z lasu. Była godzina 13 … powinniśmy być tutaj
maksymalnie o 11. Moja pierwsza myśl to duża ulga, że jednak tu jesteśmy – na
tabliczce pisało, że skrzyżowanie szlaków już za pół godziny. To była dobra ale
i zła wiadomość. Kalkulowałem w głowie ile może nam zająć droga do Wołosatego …
wyszło mi, że między trzy a cztery godziny przy dobrym tempie. Na grani powinno
byś bardziej płasko, nie będzie tyle podejść – będziemy szli szybciej. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- No, kochanie teraz to już z
górki. Robimy dziesięciominutową przerwę obiadową i ruszamy dalej. Nabierzemy
nieco siły, wcinaj tę czekoladę i to już. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Dobrze szefie, muszę usiąść –
powiedziała wspinając się na stół. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Zrobiłem dobre nakapki, bon
appetit!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Tak ale nawet nie jestem
bardzo głodna, nogi to mi wchodzą do … dupki – wyraźnie zmęczonym tonem.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Wiem, wiem, ale jeszcze
kawałek, już widać wyjście z lasu i za chwilę będziemy na grani.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Jeju, ale dobrze jest usiąść,
taka ulga!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Dawaj mi się tu przytulić bo
mi zimno – podszedłem naprzeciwko niej i zobaczyłem mały uśmiech. <br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_NT_iOhITb3Yxfv9x5B9ojzP17HpdnSiWrOBWkloVsuKu5JQsDyRD0vMttlZ2E8WDUXopoO2IuSBoF995_2HCU1X7utywA_AFEUrbLac9yEGAyNW5DILfGXS1ncv85eUOI1T4S39WGhy-/s1600/DSC08096.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_NT_iOhITb3Yxfv9x5B9ojzP17HpdnSiWrOBWkloVsuKu5JQsDyRD0vMttlZ2E8WDUXopoO2IuSBoF995_2HCU1X7utywA_AFEUrbLac9yEGAyNW5DILfGXS1ncv85eUOI1T4S39WGhy-/s640/DSC08096.JPG" width="426" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Musiałem nabrać od niej trochę
ciepła, i skumulować je w mocnym uścisku. Zrobiło mi się przyjemnie i poczułem,
że i ONA jest w trochę lepszej formie, zwłaszcza psychicznej. Nie mogliśmy
jednak siedzieć tam dłużej żeby nie zacząć tracić ciepła. Ruszyliśmy więc nasze
lekko przemarznięte tyłki i z nadzieją szliśmy dalej. W butach mieliśmy już
sporo śniegu, moje sznurówki rozwiązały się i zamarzły. Połonina już wyłaniała
się z pomiędzy gęstwiny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
<v:shapetype coordsize="21600,21600" filled="f" id="_x0000_t75" o:preferrelative="t" o:spt="75" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe" stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter">
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0">
<v:f eqn="sum @0 1 0">
<v:f eqn="sum 0 0 @1">
<v:f eqn="prod @2 1 2">
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth">
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight">
<v:f eqn="sum @0 0 1">
<v:f eqn="prod @6 1 2">
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth">
<v:f eqn="sum @8 21600 0">
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight">
<v:f eqn="sum @10 21600 0">
</v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:formulas>
<v:path gradientshapeok="t" o:connecttype="rect" o:extrusionok="f">
<o:lock aspectratio="t" v:ext="edit">
</o:lock></v:path></v:stroke></v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_4" o:spid="_x0000_i1028" style="height: 498pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 331.5pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:\Users\Kolu\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image001.jpg">
</v:imagedata></v:shape></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Po raz trzeci doświadczyliśmy
czegoś niezwykłego. W oddali, na samym
grzbiecie ukazało nam się dziwnie samotne i smutne drzewo, które od razu
obraliśmy za cel. Jednak co chwila spoglądaliśmy za siebie w stronę doliny z
której przyszliśmy… z radością patrzyliśmy na oddalający się las i próbowaliśmy
wypatrzeć jakąś dalszą perspektywę. Nie było szans. Niebo stało się granatowe,
ciężkie chmury zasłaniały wszystko mieszając się białą mgłą, tworząc
przerażającą scenerię. Teraz to już nie wyglądało jak bajeczna Narnia a raczej
film opowiadający o groźnych zjawiskach atmosferycznych. I gdy w jednej chwili
udało mi się zauważyć rąbek odchylonej spódnicy nieba ukazujący prawdopodobnie
okolice Ustrzyk Górnych, to w drugiej pokrył się on tak samo granatową breją
chmur co cała reszta krajobrazu. Aparat wyciągnąłem bardzo szybko, lecz jednak
nie zdążyłem. Zrobiłem kilka zdjęć uwieczniających ten apokaliptyczny widok i
poczułem, że palce są mocno zgrabiałe. Aparat wylądował w plecaku i z całą mocą
i determinacją stawialiśmy kroki przez ogromną połać skalistego grzebienia
góry. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
<v:shape id="Obraz_x0020_5" o:spid="_x0000_i1027" style="height: 301.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:\Users\Kolu\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image002.jpg">
</v:imagedata></v:shape></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Przestrzeń była ogromna,
połonina była płaska i rozległa. Otaczała ją gęsta mgła i po chwili straciliśmy
z pola widzenia to co w dole. Nie spodziewaliśmy się takiego uczucia i była to
miła odmiana od klaustrofobicznego lasu. Choć zlewające się ze śniegiem
mgławisko szczelnie zasłaniało wspaniałe widoki, które musiały się tam
rozciągać podczas przejrzystej pogody to i tak było to niesamowite wrażenie.
Byliśmy pośrodku uroczo tajemniczych górskich przestworzy. Warunki pogodowe
nadawały lekkiej adrenaliny i poczucia niepokoju, które było jednak
napędzające. Może podskórnie oboje czuliśmy, że trzeba ostro przyspieszyć… Od
początku gdy wznieśliśmy się ponad granicę lasu odczuwaliśmy przenikający,
mroźny wiatr. Im było wyżej tym wichura się wzmagała. Utrudniała wspinaczkę
wiejąc prosto w nasze twarze, tak mocno, że pojawiał się na nich grymas.
Odwracaliśmy się w przeciwną stronę i szliśmy tyłem, lub co jakiś czas
stawaliśmy by nie dać się zdmuchnąć. Na początku dzielnie to znosiliśmy… jednak
było coraz trudniej. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem w górach tak mocnego
wiatru. Z każdym następnym podmuchem czuć było następną falę zimna. Skoro nawet
ja czułem się mocno zmarznięty to nie wyobrażam sobie co czuła ONA. Największy
zmarzluch na świecie zaczął coraz częściej trząść się z zimna. Marsz utrudniała gruba pokrywa śniegu, szliśmy
„na czuja” tak żeby omijać miejsca gdzie pod śniegiem kryły się krzaczki
górskich jagód. Te miejsca były wyjątkowo miękkie i nogi zapadały się aż po
pas. Szedłem pierwszy by ułatwić JEJ wędrówkę i oszczędzić głębokiego brodzenia
w śniegu. Żałowałem, że naraziłem ją na takie trudne warunki i zacząłem pękać
psychicznie mając coraz więcej wątpliwości. Była godzina 14, za dwie godziny miał
zacząć zapadać zmrok i wtedy też mniej więcej mieliśmy się stawić w Wołosatem. <br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFiyqQNh_vIV5l8mNQWA4kFGHqz9ArIjEthUKJZO9aDEU_A9dz7KIPIqynU2qN2iHfZTfvkg7nZX55KmwJzm-MLUghEFyhMLuSRCT8Qs5SZ9oAWK5oY5EXk-t1QvPczl3cqEeF7wYg5jMv/s1600/DSC08094.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFiyqQNh_vIV5l8mNQWA4kFGHqz9ArIjEthUKJZO9aDEU_A9dz7KIPIqynU2qN2iHfZTfvkg7nZX55KmwJzm-MLUghEFyhMLuSRCT8Qs5SZ9oAWK5oY5EXk-t1QvPczl3cqEeF7wYg5jMv/s640/DSC08094.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Patrz, już widać słupek na
skrzyżowaniu. Dobrze nam idzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Dobrze? Kuba, przecież zaraz
będzie ciemno, patrz na niebo. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Jeszcze do zmroku mamy trochę
czasu, myślę, że o 16 będziemy pod Tarnicą i nawet jak się zrobi ciemno to
stamtąd do Wołosatego jest już kawałeczek. Poza tym, mam latarkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Yhm. Jezu, co my tu robimy? Ja
chcę do domu, do ciepła!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Będziemy na styk mówię ci,
przebierzemy się i ogrzejemy ciepłą zupą i gorącą kąpielą.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
<v:shape id="Obraz_x0020_6" o:spid="_x0000_s1026" style="height: 555.1pt; left: 0px; margin-left: 41.45pt; margin-top: 159.45pt; position: absolute; visibility: visible; width: 369.45pt; z-index: 251659264;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:\Users\Kolu\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image003.jpg">
<w:wrap anchory="page" type="square">
</w:wrap></v:imagedata></v:shape><v:shape id="Obraz_x0020_6" o:spid="_x0000_s1026" style="height: 555.1pt; left: 0px; margin-left: 41.45pt; margin-top: 159.45pt; position: absolute; visibility: visible; width: 369.45pt; z-index: 251659264;" type="#_x0000_t75"><br /></v:shape><v:shape id="Obraz_x0020_6" o:spid="_x0000_s1026" style="height: 555.1pt; left: 0px; margin-left: 41.45pt; margin-top: 159.45pt; position: absolute; visibility: visible; width: 369.45pt; z-index: 251659264;" type="#_x0000_t75"><br /></v:shape></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Sam jednak miałem coraz bardziej
wątpiłem w to „na styk”. Tabliczka na słupku mówiła złowrogo, że do naszego
celu jest jeszcze trzy godziny drogi. Byle do przełęczy pod Tarnicą i będzie
dobrze. Zacząłem jednak przypominać sobie trudności jakie czekają nas w okolicy
Krzemienia i przełęczy Goprowskiej… czekał nas trudny odcinek. Przez chwilę
przemknęła mi myśl czy może jednak nie zejść żółtym szlakiem w dół do Mucznego.
Na pewno byłoby krócej i łatwiej… ale nie miałem pomysłu co moglibyśmy zrobić
później, nie wiedziałem czy tam w dole jest jakieś schronisko. Musiało być, ale
przez chwilę mnie zaćmiło i nie potrafiłem podjąć decyzji innej niż dalszy
marsz w stronę Tarnicy. Miałem w głowie mętlik, moja dziewczyna wyraźnie
cierpiała… a i ja zacząłem odczuwać trudy wędrówki. Mniej więcej od wiaty
czułem już ciężkawe nogi, ale emocje i adrenalina krążąca szybciej i szybciej w
moich żyłach pozwoliła o tym zapomnieć. Nie dało się jednak stłumić
zamarzniętych dłoni … grube rękawiczki coraz gorzej radziły sobie z temperaturą.
Z kolei ONA mocno już włóczyła nogami, szurając bezsilnie z nogi na nogę.
Zauważyłem, że lekko utyka na prawą nogę. Zrozumiałem, że to już nie jest wyścig oto czy dotrzemy na
miejsce przed zmrokiem – bo ten i tak już był przegrany – to był wyścig o nasze
zdrowie i przetrwanie. Stanęliśmy przed mentalną ścianą… choć cały czas
próbowałem pocieszać siebie i JĄ to wiedziałem, że jest bezsprzecznie źle. Zdołowani
szliśmy co chwila spoglądając w ciemniejące niebo, które już dawno przestało
być granatowe a zmieniło się w ciężką szarzyznę. Chmury wisiały nisko nad
naszymi głowami, okalając nas na spółkę z zawiewającą mgłą. Widoczność spadła
to kilku, może kilkunastu metrów. Zaczęliśmy się bać i wspólnie kombinować co
można by było zrobić… Ale co można było wykombinować w takiej sytuacji (?!).</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zaczął
dzwonić mój telefon. Był szczelnie zapakowany w wewnętrznej części mojej
kurtki. Miałem problem z jego wyciągnięciem, zwłaszcza, że moje palce ledwo się
ruszały. Nie zdążyłem odebrać. Na wyświetlaczu jak byk stało „Połączenie
nieodebrane od: Mama”. No pięknie, zapomniałem, a przecież oczywistym było, że
musiała się kiedyś zacząć martwić. Wyciągnąłem z trudem dłoń z rękawiczki by
oddzwonić.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- No
cześć, jak tam, gdzie jesteście? Dzwoniłam wcześniej ale pewnie nie miałeś
zasięgu. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Cześć. No … jesteśmy już niedaleko Tarnicy, zaraz będziemy schodzić. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Daleko jeszcze macie? </div>
<div class="MsoNormal">
-
Będzie, gdzieś … z godzinka. Także nie masz się o co martwić.</div>
<div class="MsoNormal">
- To
super, bawcie się dobrze w takim razie. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Dzięki, wy też! – z ulgą się rozłączyłem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Moi
też pewnie się martwią, ale napiszę później smsa do siostry. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Napiszemy jak będziemy na dole, co? – zapytałem z chyba zauważalnym wahaniem w
głosie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Mam nadzieję. Zamarzam, nie mam
siły. Kuba, kolejny raz Ci powtarzam, że nie dojdę. Zaczęła mnie boleć noga…
Nie mogę, no!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Musimy się spieszyć, musimy się
rozgrzać bo będzie coraz zimniej. Wyjmę herbatę i idziemy, okej?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Nie chcę, chodź już, chodź!</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgweyvqzsropqdvBZC_qJhorzMys5uTZiwJ4Ar7gpP7t-WSAU_Gv3WQ6GilItFUz0NAsVfEFGMqtrO1WuPJrewE0K1PDdt_-JzuIni59vUOu6l_mhN7rJnOl_g0SQ508U9hqJEz62FAMnh2/s1600/DSC08115.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgweyvqzsropqdvBZC_qJhorzMys5uTZiwJ4Ar7gpP7t-WSAU_Gv3WQ6GilItFUz0NAsVfEFGMqtrO1WuPJrewE0K1PDdt_-JzuIni59vUOu6l_mhN7rJnOl_g0SQ508U9hqJEz62FAMnh2/s640/DSC08115.JPG" width="426" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Ruszyliśmy
kolejny raz pomału zastanawiając się co z nami będzie. Kurwa naprawdę przyszły
mi do głowy słowa tej beznadziejnej piosenki Libera i Sylwii Grzeszczak. „Gdy
znajdziemy się na zakręcie” … ehh. Nawet jeśli przed nami znajdowały się jakieś
zakręty to nie mogliśmy ich zobaczyć przez tą smolistą mgłę. Nawet śnieg zrobił
się bylejako brudny. Ta niepokojąca i wszechogarniająca szarość potęgowała
nasze negatywne nastroje. Byłem przygnębiony i psychika cierpiała mocniej niż
ciało. Choć dygotaliśmy z zimna szliśmy pomiędzy kamienistymi nasypami.
Musieliśmy ominąć kilka skalnych wychodni… był to straszny wysiłek. Co chwila
się potykaliśmy, osuwając na śliskich kamieniach lub wpadając w kopny śnieg. Próbowałem
ocenić które z nas jest w gorszym stanie… Chciałem wierzyć, że to będę ja i ONA
czuje się mimo wszystko dobrze. Jednak z każdym krokiem zauważałem, że jest
zupełnie odwrotnie. Mnie bolały już tylko palce, bolały przeraźliwie i
wszystkie stawy w obu dłoniach miałem sztywne – co chwila przechodził przez nie
kłujący ból niczym impuls elektryczny. Próbowałem rozruszać palce i klaskać w
dłonie, ale pomagało tylko na chwilę. ONA była wycieńczona i załamana… to był
kryzys. Największy spośród tych wszystkich małych kryzysów towarzyszących nam
od rana. Po raz pierwszy padło z JEJ ust pytanie o numer do GOPR-u. </div>
<div class="MsoNormal">
Wiedziałem, że to nastąpi, że spełni się najgorszy z
możliwych scenariuszy. Że przez moją własną głupotę ktoś będzie musiał ratować
nam dupę. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- A
może by tak zadzwonić? Masz na pewno numer w telefonie, nie wierzę, że nie. </div>
<div class="MsoNormal">
- W
każdym telefonie jest wpisany do nich numer. Ja też mam… o ile nie wykasowałem.
</div>
<div class="MsoNormal">
- Kuba,
musimy to zrobić, prawda? Nie uda nam się bez pomocy. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Spróbujmy jeszcze iść. Ta noga nie boli Cię aż tak bardzo?</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie,
ale mam śnieg w butach, nie czuję stóp. Przecież tu jest okropnie. Już
zmierzcha. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Jest równo godzina szesnasta,
nie jest tragicznie, mamy jeszcze trochę światła. Spróbujmy kochanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Tym razem również udało mi się
załagodzić sytuację. Czułem, że jesteśmy już blisko Krzemienia, że zaraz
będziemy mieli przed sobą Tarnicę i prostą drogę w dół do naszego noclegu. </div>
<div class="MsoNormal">
W ogóle nie miałem ochoty na wino, które spoczywało w moim
plecaku - marzyłem o ciepłym kocu i gorącej zupce chińskiej. Przytulić się do niej
i ogrzewać wzajemnie do samego rana. Tylko ta myśl dodawała mi ostatnie resztki
motywacji, którą przy każdej okazji starałem się dzielić z NIĄ. Nie była
pocieszona, że odmówiłem kontaktu z GOPR-em, choć w sumie nie miała kompletnie
żadnych powodów by być czymkolwiek pocieszoną. Wiedziałem, że ja jestem twardym
chłopem, który poradzi sobie w ciężkiej sytuacji a ona jest delikatną kobietą o
którą powinienem dbać… a nie wystawiać na survivalowe próby. Jak mogłem do tego
dopuścić? Rozterki filozoficzno-moralne przeplatałem myślami poskramiającymi
ból dłoni. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy tak myślałem o tym, że powinniśmy być już dawno na
dole przypomniałem sobie o tym, że kobieta z agroturystyki na nas czeka.
Umówiłem się z nią, że będziemy około 16… wiedziała, że jesteśmy na szlaku –
mogła się zaniepokoić. Wiedziałem, że powinienem zadzwonić i poinformować ją że
się spóźnimy. Przerażała mnie wizja zdjęcia rękawiczki… gówniane telefony.
Panel dotykowy powinien działać nawet i w rękawiczkach! </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zatrzymajmy się, powinniśmy zadzwonić do tej kobiety z Wołosatego.</div>
<div class="MsoNormal">
- Po
co? </div>
<div class="MsoNormal">
-
Trzeba jej powiedzieć, że będziemy później. Nie wiem, że może o 18.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie
wiem, nie mam pojęcia. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Wyciągnę telefon a Ty mi potrzymaj rękawiczkę. Muszę to zrobić jak najszybciej.
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Głupio
się czułem dzwoniąc z taką informacją… nie wiedziałem co sobie pomyśli. To był
dziwny telefon. Ale chciałem ją upewnić, że na pewno będziemy. Bałem się, że
jeśli nie będziemy się pojawiać to pomyśli, że nas nie będzie i odda jedyny
wolny pokój w całej wiosce komuś innemu. To byłby dopiero problem. Jednak pokój
na nas czekał a my mieliśmy całkowicie inny problem. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Poszukaj
tego numeru, proszę Cię. </div>
<div class="MsoNormal">
-
Chcesz żebym zadzwonił po GOPR?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Tak chcę, bo nie widzę innej
możliwości. Stanę tu i nigdzie się nie ruszę… bo nawet jakbym chciała to nie
mogę. Nie czuję nóg. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Poszukam. Kurwa, ale co ja im
mam powiedzieć? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Cokolwiek, musimy coś zrobić.
Potrzebujemy pomocy, dobrze o tym wiesz. Przecież widzisz. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Wiem, widzę i nie mam pojęcia
co robić. Żałuję, że nie zeszliśmy do Mucznego na tym skrzyżowaniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- To dzwoń. Powiedz, że… </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Chyba trzeba coś naściemniać. W
sumie nic się nam nie stało, boli Cię ta noga?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Nie wiem czy boli, nie czuję
prawie nic. Powiedz prawdę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Jezu, no to chyba trzeba im
powiedzieć, że zamarzamy i że masz kontuzję kostki. Hmm… nie wiem, może ją
skręciłaś. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Poszukaj numeru tam w tych
„numerach usług”.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV8bF0K8u3ZyGWxzIgsMXVgy6HRs_ELDrfyyTihMDsO15lYgkDM5WkoUlp8ZfNifJMLPV0is-rrdz4b1BHhU_IP3CRL9Fez1nFzunqsTKZ4H-TxeeTah8UXH5Civ_66C199th-3tbr0p4p/s1600/DSC08110.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV8bF0K8u3ZyGWxzIgsMXVgy6HRs_ELDrfyyTihMDsO15lYgkDM5WkoUlp8ZfNifJMLPV0is-rrdz4b1BHhU_IP3CRL9Fez1nFzunqsTKZ4H-TxeeTah8UXH5Civ_66C199th-3tbr0p4p/s640/DSC08110.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
CIĄG DALSZY NASTĄPI... (bo jest już napisany)</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-16290365249385726692015-05-19T19:04:00.003+02:002015-05-19T19:37:55.540+02:00To miała być przygoda... cz.1<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
Choć na ulicach leżało trochę śniegu pogoda była średnio
zimowa, zwłaszcza, że temperatura przeważała na stronę dodatnią. Jednak
wieczorem kiedy wracaliśmy ze spaceru dopadła nas gęsta śnieżyca… płatki śniegu
wyglądały jak piłeczki ping-pongowe i spadały z nieba w ilościach hurtowych.
Przez jakieś pół godziny wszędzie panowała śniegowa zawierucha ale kiedy już
wyglądaliśmy jak bałwany cali oblepieni na biało zaczęło się nam to podobać.
Śmialiśmy się i żartowaliśmy wracając do domu. Przybyło kilkanaście centymetrów
śniegu, ale prognozy mówiły, że ma się uspokoić. Więc i my byliśmy spokojni, bo
w końcu jutro pogoda musiała się nam udać. Planowaliśmy tę wycieczkę od dawna,
wyrwać się we dwójkę gdzieś z dala od ludzi… mieć się tylko dla siebie
nawzajem. Tylko ja i ONA, tylko my. Cieszyliśmy się na tę chwilę mając w
perspektywie późniejszą imprezę sylwestrową. Mieliśmy wyjeżdżać we wtorek i
wracać w środę by zdążyć na świętowanie nowego roku. Wszystko było zaplanowane,
wybrałem dla nas trasę i zarezerwowałem nocleg. Zapowiadała się piękna pogoda i
niezapomniane widoki. Przed snem wyobrażałem sobie dziką aurę bieszczadzkich
lasów pogrążonych w białej szacie i wyobraźnia tworzyła mi pod powiekami
zniewalające obrazki. Mieliśmy podążyć niebieską nitką niebieskiego szlaku
prowadzącą z Widełek przez Bukowe Berdo, Krzemień, Przełęcz Goprowską, pod
Tarnicą aż do wsi Wołosate. Znałem bardzo dobrze odcinek przy Przełęczy,
Tarnicy i Wołosatego, a i na Krzemieniu również byłem zahaczając o kawałek
Berda… jednak nigdy nie szedłem od tej drugiej strony, którą mieliśmy podążać
tym razem. Tylko ja i ONA i bieszczadzka przygoda, ahoj!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Gdybym
powiedział, że rano wstaliśmy rześko niczym świetnie wyszkolony żołnierz
Marines to grubo bym przesadził. Jednak „pan generał budzik” doprowadził nas do
pionu swoimi metodami. Z delikatnymi problemami zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy
się i spakowali by kilka minut przed godziną siódmą być na dworcu. Wtorkowy
poranek był przede wszystkim okropnie ciemny, jeszcze głęboko nocny. Na
termometrze było pięć stopni poniżej zera, w ciągu dnia miało się ocieplić.
Autobus relacji Sanok – Ustrzyki Górne przez Ustrzyki Dolne. Właśnie transport
wydawał mi się najmniej fantazyjnym etapem wycieczki. ONA też nie widziała w
tej blaszanej puszcze nic przyjemnego… ciasno, zimno i w ogóle. Czekając na
autobus po raz pierwszy zauważyłem na jej twarzy jakieś zdenerwowanie. Autosan
przyjechał nadzwyczaj o czasie i ruszyliśmy w blisko dwugodzinną podróż. W
sumie niby kawałek… ale jazda takim gruchotem to żadna atrakcja. Po drodze
mogliśmy obserwować jak ten smolisto czarny poranek zamienia się w jasny dzień
rozświetlony słońcem i odbijającym jego promienie śniegiem. Jechaliśmy tak mocno
przytuleni na ostatnich siedzeniach gapiąc w zamarznięte szyby co chwila
sprzątając z nich parę i szron. Nie mogłem się powstrzymać od robienia na nim
dziwnych szlaczków. Było już jasno i dość przyjemnie kiedy zbliżaliśmy się do
naszego przystanku w Widełkach. Przystanek był już tuż-tuż i po chwili
wysiadaliśmy z peerelowskiego wehikułu sanockiej fabryki. Pierwsze co
poczuliśmy na zewnątrz to podejrzanie przenikający powiew wiatru, który
przypomniał nam o rękawiczkach. ONA jako rasowy zmarzluch przywdziała
najcięższą podręczną artylerię ciepłowniczą. Zerknęliśmy na mapkę przed
wejściem na szlak i mogliśmy ruszać. Chiromantą nie jestem, ale ta ścieżka na
mapie musiała wróżyć rewelacyjną przygodę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<v:shapetype coordsize="21600,21600" filled="f" id="_x0000_t75" o:preferrelative="t" o:spt="75" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe" stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter">
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0">
<v:f eqn="sum @0 1 0">
<v:f eqn="sum 0 0 @1">
<v:f eqn="prod @2 1 2">
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth">
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight">
<v:f eqn="sum @0 0 1">
<v:f eqn="prod @6 1 2">
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth">
<v:f eqn="sum @8 21600 0">
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight">
<v:f eqn="sum @10 21600 0">
</v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:formulas>
<v:path gradientshapeok="t" o:connecttype="rect" o:extrusionok="f">
<o:lock aspectratio="t" v:ext="edit">
</o:lock></v:path></v:stroke></v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_1" o:spid="_x0000_i1026" style="height: 301.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:\Users\Kolu\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image001.jpg">
</v:imagedata></v:shape><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqizpGY3gRaop1rCWWvdjfueLzr1O8c_yOlRonY6N-D5XiMO5c-r6gZdEVLU-QHjfDR9k-DHpdbl3XokqBldCXpZpkci1McMJgbS66jhmRURNho3oCxQYZYKehwOoImQd3WXaRjSZKbY5d/s1600/DSC08083.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqizpGY3gRaop1rCWWvdjfueLzr1O8c_yOlRonY6N-D5XiMO5c-r6gZdEVLU-QHjfDR9k-DHpdbl3XokqBldCXpZpkci1McMJgbS66jhmRURNho3oCxQYZYKehwOoImQd3WXaRjSZKbY5d/s640/DSC08083.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Okazało
się, że początek ścieżki wiedzie wzdłuż trasy dla ciężkiego sprzętu
wyrębującego drzewo. Mijaliśmy drwali ładujących metrówki na paki wielkich
wozów. Zawsze się zastanawiałem czy oni nie mają poczucia winy i świadomości
barbarzyństwa jakim się zajmują … pewnie nie. Po kilku minutach szlak skręcał w
prawo w głąb regularnego lasu, kiedy obróciliśmy się w wiodącym kierunku
zauważyliśmy w tym samym momencie pierwszą przeszkodę. Potoczek. Nie
zamarznięty. Gdyby to był komiks to nad naszymi głowami pojawiłby się zapewne
obłoczek o treści mniej więcej: „Kurwa, naprawdę?” Popatrzyliśmy się na siebie
porozumiewawczo by zbadać teren. Zeszliśmy z ubitej drogi na trawę przykrytą
delikatnie cienką warstwą śniegu. Po kilku krokach moją stopę otoczyła nagle
zasysająca kałuża ukryta tajemniczo kilka metrów od brzegu potoku, który płynął
dość wartko. Ja lekko ugrzęzłem a ONA sprytnie ominęła bajoro zbliżając się do
któregoś z dopływów Wołosatki. Dużym susem skoczyłem w jej stronę i patrzyliśmy
razem analizując sytuację. „Huston mamy problem” pomyślałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- To
którędy teraz pójdziemy? – zapytała ONA jakby oczekując, że będę znał
odpowiedź. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Yy, z
tego co widzę to nie ma innej opcji, niż
ta która stoi przed nami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- No
chyba żartujesz. Przecież tu się nie da przejść, woda po łydki i żadnego
przejścia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-
Zaraz, zaraz, coś wykombinujemy. No bo co, my byśmy nie dali rady? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ja
tam nie idę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Jednak znałem odpowiedź.
Odpowiedź była taka, że trzeba przejść ten pieprzony strumyk dokładnie w tym
miejscu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-
Popatrz, wykorzystamy ten mały przełom przy którym leży ten kawał drzewa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Że
niby jak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.45pt; text-indent: -35.45pt;">
- No zaraz to sprawdzę. Wejdę tu
sobie powolutku i sprawdzę czy to jest stabilne. No i wtedy dawaj do skoku.
Będzie git. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.45pt; text-indent: -35.45pt;">
- Ty może skoczysz, ale ja na
pewno nie. Nie dam rady! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.45pt; text-indent: -35.45pt;">
- Dasz, dasz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.45pt; text-indent: -35.45pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
W najwęższym miejscu – jedynym
które się nadawało – rzeczka miała szerokość około metra, ale jakby wcześniej
przygotowany leżał tam dość duży kawał drzewa, który ułatwiał desant. Stanąłem
ostrożnie i poczułem, że klocek nie jest w doskonałym stanie i mocno
próchnieje. Okazało się, że jednak jest w miarę stabilnie… popatrzyłem na NIĄ.
Miała w oczach lekkie przerażenie i wpatrywała się w miejsce gdzie moje buty
stykały się z drzewem. Pokiwała głową w sposób w jaki Bułgarzy wyrażają
niewerbalne „tak”, dodając kilkukrotnie „nie, nie, nie…”. Musiałem przypomnieć
jej, jak parę miesięcy wcześniej namówiłem ją na przejście bosymi stopami po
zimnym potoku w Berehah – „Wtedy dałaś radę to teraz też dasz, tylko trzeba się
zdecydować”.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- No zobacz, ja stoję tutaj –
nawet na jednej nodze, kiwam się i nic się nie dzieje. Ten klocek jest stabilny
i spokojnie można po nim chodzić. Baa, i skakać też można. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Ale Ty utrzymasz równowagę a
ja nie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Utrzymasz, przecież tu jest
szeroko na dwie Twoje stópki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Ale nie zrobię takiego dużego
kroku, nie skoczę. Nie moja wina, że masz taką dziewczynę ciamajdę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Ja Ci dam! Pokażę Ci jak to
zrobić a ty powtórzysz ten sam motyw, prosta sprawa, nie ma co dygać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
- Nie zrobię takiego kroku,
rozumiesz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.25pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Cały czas stojąc na drewnie
obróciłem się w stronę naszego nieszczęsnego potoku stawiając „tiptopy” –jak w
dzieciństwie - but przy bucie. Stałem na krańcu klocka i przede mną tylko
lodowata woda głębokości po łydki i kamienisty brzeg drugiej upragnionej strony.
Żeby się tam przedostać brakowało mi jeszcze jakieś czterdzieści centymetrów
może mniej, wystarczyło zrobić duży krok lub mały skok… Ciężko było się
zdecydować, ale kiedy usłyszałem „Kuba, przestań, pójdziemy którędy indziej,
poszukamy drogi” stanąłem na lewej nodze by przez ułamek sekundy mieć
wątpliwość czy nie runę do wody i odepchnąłem się z wyczuciem lądując po
drugiej stronie. Ha, zwycięstwo, wygrana, victoria!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- No i
widzisz, że się da? Teraz czas na Ciebie, musisz tylko zrobić to samo co ja i
po kłopocie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Taa,
jasne… zabiję Cię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Musiałem pertraktować,
wymieniając wszystkie powody dla których to nie jest głupi pomysł i dla których
to musi się udać. Czułem się jak handlarz używanego samochodu. Po kilku
minutach udało mi się, ONA czyli największy uparciuch świata dała się przekonać
do – muszę przyznać szalonego – mojego pomysłu. To jakbym rzeczywiście sprzedał
ten mocno używany samochód. Po moim skoku kłoda podejrzanie zmieniła swoje
położenie i jakby straciła przyczepność do dna… ale moja dziewczyna dzielnie
ustawiła się na niej badawczo obserwując. Decyzja nie była dla NIEJ łatwa, ale
udało jej się to zrobić bez najmniejszego szwanku. Skoczyła wpadając w me
ramiona i przytulając się mocno z bananowatym uśmiechem dumy po wykonanej misji.
Dostałem buziaka i miłą deklarację brzmiącą „Takie rzeczy robię tylko dla
ciebie”. Zaśmiałem się i popatrzyliśmy w tym samym momencie na naszą pomocną
kłodę, która rozpadła się na części i zaczynała powoli odpływać z nurtem. Myślałem,
że tak się zdarza tylko w filmach akcji. Wolałem nie komentować, ONA zresztą
też. Złapałem ją za rękawiczkową dłoń i ruszyliśmy w kierunku gdzie ścieżka
zaczynała zaznaczać stopniowo swoją stromiznę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Była godzina ok. 9:30. Tabliczka
„szlakowskazu” pokazywała, że do wiaty trzeba maszerować półtora godziny, a do
skrzyżowania szlaków na grani około dwóch i pół godziny. Świetnie – pomyślałem
– będziemy mogli przystanąć i zrobić dłuższe przerwy na kanapki i ciepłą
herbatę. Swoją drogą to jedne z najlepszych momentów podczas wędrówki... wolno
przeżuwając można spokojnie obserwować otaczający krajobraz. Poza tym pierwsza
wiata jest najważniejsza, organizm się przyzwyczaja, zadyszka znika i dopiero
można podkręcić obroty na te właściwe by z gracją wejść na szczyt. <o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Pierwsze podejście było bardzo
strome, bardziej niż się spodziewałem, zawłaszcza, że ścieżka prowadząca wśród
niskich krzaków była dość kręta zawijając się co chwila w inną stronę. Szliśmy
wydrążoną drogą wśród dość gęstego podszytu, który był w dziwaczny sposób
ozdobiony śniegiem. Widać było, że tym fragmentem da się jeszcze podjeżdżać na
quadzie czy innej maszynie … głębokie ślady kół były przykryte jesienną warstwą
liści i zimową warstwą śniegu. Podłoże było podejrzane i trzeba było ostrożnie
stawiać kroki. ONA poczuła pierwszy mocny atak zadyszki. Pierwszy króciuteńki
przystanek na złapanie oddechu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Jezuu, gdzie Ty mnie
prowadzisz? – pół żartem pół serio zapytała z uśmiechem na twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
- Noo do góry kochanie – nie ma
to jak odpowiedź na pytanie retoryczne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Ja już stara jestem, nie ta
kondycja, zabić mnie chcesz? – z jeszcze większą dozą zabawnej ironii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Nie wariuj, przecież będziemy
sobie szli pomału – odpowiedziałem spokojnie.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Jak nie dojdę to będziesz mnie
nosił – tym razem mnie rozśmieszyła swoją miną i jej przytaknąłem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po
kilku minutach byliśmy już rozgrzani, marsz przyjemnie podgrzał temperaturę
wewnątrz szczelnie zapiętych kurtek. Zapomnieliśmy o zimnie mogąc skupić się na
wędrówce i podziwianiu pięknych okoliczności przyrody. Okolica stopniowo coraz
bardziej bielała, nie było już nigdzie jesiennych liści, za to wszędzie był
śnieg i pokryte nim wysokie świerki. Można było poczuć, że zima pokazuje kto
tutaj rządzi chwaląc się idealnie białą konsystencją, która otaczała wszystko dookoła. Nigdy nie byłem fanem tej pory roku, ani tym bardziej ONA …
ale byliśmy zachwyceni, oglądając wszystko co tylko było w zasięgu naszych oczu. Przeskanowaliśmy to co w poziomie i to co w pionie nie mogąc oderwać
wzroku. Przez dłuższą chwilę wypatrywaliśmy u szczytu drzew dzięcioła
stukającego uporczywie w korę.</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Eee, nie ma żadnego dzięcioła.
Zima przecież jest, śpią na pewno. To przecież drzewa się kołyszą z wiatrem
wydając takie przerażające dźwięki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Ale z nas głupki, od razu
mogliśmy o tym pomyśleć. Zawiążę buta i idziemy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBk3d4LnEYuPKjJxgmYb9oK6iJx42iaqf0qaHJvo9RjfTdGaUD9UnYLB54dbJnglGDZrCQbymkcp5SCo0a76O_rVOaEAkKQNiT6hmBzR3oinxnh1tRLTkfToiSjXOQ0uZLt2doo6k3rByw/s1600/DSC08067.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBk3d4LnEYuPKjJxgmYb9oK6iJx42iaqf0qaHJvo9RjfTdGaUD9UnYLB54dbJnglGDZrCQbymkcp5SCo0a76O_rVOaEAkKQNiT6hmBzR3oinxnh1tRLTkfToiSjXOQ0uZLt2doo6k3rByw/s640/DSC08067.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<v:shape id="Obraz_x0020_2" o:spid="_x0000_i1025" style="height: 301.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:\Users\Kolu\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image002.jpg">
</v:imagedata></v:shape><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przez
poluzowane sznurówki do cholewki jej buta wpadło trochę śniegu, który nie
chciał stamtąd wylecieć. Z kolei na moich spodniach zaczęły zalegać grudki
przyklejającego się lodu, zrobiły się troszkę cięższe. Wykorzystaliśmy ten
dłuższy postój na małą sesję zdjęciową – ONA obcykała aparatem mnie, a ja
piękną perspektywę uginających się pod ciężarem puchu roślin. Było to już
miejsce gdzie zacząłem wypatrywać obiecanej na samym początku szlaku wiaty.
Szliśmy już dwie godziny a jeszcze do niej nie dotarliśmy. Miałem ochotę na
herbatę i kanapkę. ONA też. Nasze małe przerwy stawały się coraz dłuższe i
częstsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ścieżka
biegła w górę i w dół, raz stromo raz płasko. Ciągłe zmiany tempa marszu
zaczęły nas męczyć. Nie mogliśmy złapać rytmu i ciągle robiliśmy małe kilkudziesięciosekundowe
przystanki – coraz więcej i więcej. Najpierw co sto metrów, później co
pięćdziesiąt, co dwadzieścia … Widziałem, że moja dzielna dziewczyna jest zmęczona.
Coraz dosadniej mogłem to też usłyszeć, bo zaczęła zdecydowanie narzekać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Kuba, no kiedy ten las się
skończy? Chcę odpocząć, moje nogi nie dają rady, w ogóle mnie nie niosą. Ciężko
mi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Mnie też wkurza ten las, bo już
dawno powinna być wiata… Choć wydaje mi się, że minęliśmy ją przez nieuwagę.
Albo nie ma jej wcale. No ale na pewno za chwilę ujrzymy grań. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Nie dojdę. Mówiłam, że nie
dojdę, że nie dam rady. Zaraz się stąd wrócę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
- Zróbmy przerwę – jedzenie i
ciepłe picie, okej? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Zjedliśmy już chyba drugą kanapkę
i dogrzaliśmy się termosowo śmierdzącą herbatą. Ciało już nie grzało tak mocno
jak na samym początku wspinaczki. Było około południa i wybijała trzecia
godzina marszu… a przed nami las, las, las i ciągle tylko las. Zacząłem się
niepokoić, że rzeczywiście nie minęliśmy żadnej wiaty i spoglądając na zegarek
pomyślałem, że możemy być mocno spóźnieni. Według „szlakowskazu” półtorej
godziny temu powinniśmy mijać tę cholerną chatkę… to by znaczyło, że idziemy co
najmniej dwa razy wolniej niż przewidziano – pomyślałem. Idąc pierwszy
zobaczyłem na ścieżce ślady zwierzęcych łap – nie dałem jednak tego po sobie
poznać i zatarłem (prawdopodobnie) wilcze odciski. Wiedziałem, że od dawna nikt
nie szedł tym szlakiem, nie było żadnych innych śladów – świadomość, że w
okolicy jesteśmy tylko my i wilki nie była pocieszająca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:wrapblock><v:shape id="Obraz_x0020_3" o:spid="_x0000_s1026" style="height: 384.15pt; margin-left: 22.15pt; margin-top: 321pt; mso-position-horizontal-relative: text; mso-position-horizontal: absolute; mso-position-vertical-relative: page; mso-position-vertical: absolute; mso-wrap-distance-bottom: 0; mso-wrap-distance-left: 9pt; mso-wrap-distance-right: 9pt; mso-wrap-distance-top: 0; mso-wrap-style: square; position: absolute; visibility: visible; width: 255.7pt; z-index: 251658240;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:\Users\Kolu\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image003.jpg">
<w:wrap anchory="page" type="topAndBottom">
</w:wrap></v:imagedata></v:shape></o:wrapblock><br />
Starałem się jednak myśleć pozytywnie i wykorzystać to, że akurat teren się
troszkę wypłaszczył i chwyciłem JĄ pod rękę by dodać jej otuchy. Przeszliśmy
ten fragment spokojnie i po chwili ukazał nam się niebywały widok… polanka
między jedną częścią lasu a drugą. Nasze zmęczenie na chwilę zniknęło by pozwolić
nam napawać się tym widokiem. Krajobraz był jakby wyciągnięty wprost z filmu o
Narni i nie zdziwilibyśmy się gdyby za chwilę z niewiadomokąd wyskoczył jakiś
faun z różkami i nogami jelenia. Dopiero teraz mogliśmy zauważyć kolor nieba,
który zrobił się szaro-niebieski i ładnie komponował się z tym mistycznie
tajemniczym miejscem. Biel była w tym miejscu przytłaczająca, w pewnym momencie
poczułem przechodzące moje ciało dreszcze podniecenia. Może to tutaj kończy się
ten bezkresny dotąd las (?). Czułem się jakby to naprawdę było wejście do innej
krainy i weszliśmy w nią z nową falą energii. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHA4PpulJz8r_NkynDcHvwCMDDp_8QIZI5G-lojbfxhW2VdG_rid13Su5ZH_qfdgMvTOjkBZ1fYzu29cFGVpSzpGwHNtTaoyfZUM_qNf14nEoFK3LdWRpy9ZpCipPIpjRE_XmrRlflJXhG/s1600/DSC08088.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHA4PpulJz8r_NkynDcHvwCMDDp_8QIZI5G-lojbfxhW2VdG_rid13Su5ZH_qfdgMvTOjkBZ1fYzu29cFGVpSzpGwHNtTaoyfZUM_qNf14nEoFK3LdWRpy9ZpCipPIpjRE_XmrRlflJXhG/s640/DSC08088.JPG" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
CIĄG DALSZY NASTĄPI... (bo jest już napisany)</div>
<o:p></o:p></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-17175461080673706282015-05-08T10:30:00.000+02:002015-05-08T10:30:06.493+02:00Wszystko jedno.<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Niedawno skończyliśmy rozmawiać. Być
może już śpisz, ja piję napar i zasiadam by dokończyć dzisiejszą część tego
listu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
To zapis mnie, który mogli przeczytać
tak naprawdę wszyscy, nie wszyscy mogli jednak sprawdzić co się za tym kryje w rzeczywistości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
***<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
„Nadwrażliwość to mój wróg, przerost
duszy nad rozumem.” Tak pisała Nosowska. Nie do końca się z nią zgadzam.
Dyskutowałbym. Dla mnie to jest nieustanna walka duszy i rozumu. Dużo bardziej
agresywnej niż tę którą znamy z reklam w telewizji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
***<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
U mnie serce i rozum walczą na
poważnie, walczą zażarcie, bez ustanku, na śmierć i życie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Walka na myśli – czyli najcięższą artylerię jaką tylko mogły
wyciągnąć moje dwa zbuntowane ośrodki dziwnego jestestwa. To nie jest
sprawiedliwy pojedynek… to bijatyka pełna noży, kastetów i maczet raniących na
zmianę przeciwległe bieguny osobowości. Każda myśl przyjmuje formę silnego jak
końskie kopyto ciosu, snajpersko celnego pocisku śrutowego lub wielkiego
wybuchu bomby atomowo-jądrowo-biologoiczno-chemicznej. Żadna ze stron nie
odpuszcza, obie tak samo dobrze wyposażone w najbardziej nowoczesną broń
szerokiego rażenia. I dusza i rozum porozumiewają się tym samym językiem …
językiem natrętnych myśli – jednak mają zupełnie inne zdanie. Na tyle inne, że
nie potrafią dojść do porozumienia i nie pomagają żadne negocjacje,
pertraktacje i umowy o zawieszeniu broni. Mam wrażenie, że oba te układy żyją
własnym życiem opętanym żądzą awantury, zadymy i zemsty. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mózg
zachowuje się jak naspidowany najmocniejszym koksem świata dyskotekowy świr, a
duch obiera sobie za idola katatoniczne dziecko z tragicznie złośliwą odmianą
ADHD.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Co sekunda uderzają na przemian
kolejną dawką upierdliwie nawrotowych myśli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nieważne czy to podczas robienia śniadania czy egzaminu na uczelni,
nieważne czy to leżę w wannie czy mam rozmowę o pracę, nie ważne czy to leniwa
niedziela czy zapracowany czwartek. Zawsze i wszędzie o każdej chwili dnia i
nocy. Nadpobudliwy słowotok rozlewa się po całym ciele przemierzając korytarze
żył i obciążając krew nierealną obawą. Obawą, że jeśli któryś z wrogich obozów
nie przejmie władzy, ostatecznie nade mną nie zapanuję to będzie to walka
nieskończenie wyczerpująca. Wyniszczająca organizm jak zbombardowany bezbronny
kraj bez tarczy anty-rakietowej. Będzie pełno ofiar i jeńców… rozum zacznie
wybijać społeczną elitę intelektualistów, a serce zabierze się za masowe gwałty
kobiet i dzieci. Bez pierdolenia. A największą ofiarą mogę być ja sam… już
zawsze będąc przerażony wizją nie kończącego się nigdy paranoicznie
wewnętrznego dialogu. Że nie zapanuję nad tragicznym konfliktem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Tego się właśnie boję. Że do końca
życia będę nękany absolutnie nieodpartym niepowstrzymanym przymusem
analizowania wszystkiego pierdyliard razy. Na podstawie „Przeszłości”
zastanawiałem się, czy to jest jakaś wada wrodzona czy może gdzieś w między
czasie ktoś wmontował mi moduł nadwrażliwości i niemożności opanowania dwóch
podstawowych dla każdego człowieka obszarów myślenia. Choruję na jakiś
chroniczny niedobór emocjonalnej równowagi, zaburzenia błędnika prawdy i
kłamstwa, daltonizm czerni i bieli. To skrajnie mącząca anomalia. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
… Że wszystko czuję sto razy bardziej,
sto razy mocniej, sto razy intensywniej… No właśnie. To jest właśnie to
nadaktywne działanie moich zmysłów. Zwykły przyziemny smutek potrafi nagle
zmienić się w tragedię rozpaczy, a normalny życzliwy uśmiech transformuje się w
hiper euforię. Oczy widzą ostro – zbyt ostro, uszy słyszą wyraźnie – zbyt
dokładnie, ręce nie dotykają – ręce chłoną.
Zmysły są zaborcze i chytre, każdy z bodźców muszą schwytać natychmiast,
teraz i już. Nie czekają, łapczywie rozkładają impuls na czynniki pierwsze, na
setki, tysiące i miliony cienkich nitek, które plączą się w wielkie kłęby.
Kłęby niepozbieranych wniosków. Kłócące się rozum i dusza tworzą jeden
chaotycznie połączony głos w mojej głowie, który próbuje instruować jak
rozplątać te kołtuny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
To męczące kiedy zastanawiam się nad
jednym pierdołkowatym słowem lub błaho przypadkowym gestem na sto różnych
sposobów wymyślając wszystkie możliwe jego wersje i konteksty. Kiedy dorabiam
do nic nie znaczących zjawisk całe wysypiska teorii spiskowych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy wewnątrz mnie pojawiają się historie przypadkowo spotkanych
na mieście ludzi – kiedy muszę nie wiem dlaczego wymyślać do ich wyglądu całą
biografię, od pierwszej pieluchy, przez pierwszy seks aż do pierwszej wizyty u
psychiatry. Ludzi jest dużo, biografii jest dużo … myśli jest dużo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
A jeśli zaczynam rozmawiać z tym
człowiekiem robi się jeszcze gorzej – oprócz biografii pojawiają się następne
jeszcze bardziej złożone elementy. Mimika, gesty i słowa dają mojej wyobraźni
jeszcze większe pole do popisu… znaczy się pole bitwy. Prawdziwy poligon
doświadczalny migotających neuronów odczuwających napływające zachowania ludzi.
Część z tych zachowań wkracza do mojego świata bardziej niż inne – kiedy
rozmawiam z bliskimi mi ludźmi, impulsy są najmocniejsze i najtrwalsze.
Przejmuję emocje bliskich osób do siebie i stają się moimi emocjami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Równie mocno odczuwam świat zewnętrzny
co wewnętrzny. Wczuwam się w kogoś jak w siebie. Wtedy pojawia się kluczowe
pytanie „dlaczego?”. Oh jak często słyszę to pytanie. Dlaczego. Dlaczego …<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Tak naprawdę, oprócz tego, że mogę
mieć w każdej chwili tysiąc planów to w praktyce nie widzę możliwości
zastosowania jednego konkretnego. Nie mógł bym się zdecydować, i pewnie przez
jakiś czas jeszcze nie będę się mógł zdecydować który plan wdrożyć w życie… A?
B? a może X? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Jedynym rozwiązaniem, które gdzieś mi
tam świta w głowie to spróbować każdego z nich. Liznąć wszystkiego, spróbować,
sprawdzić się by w końcu trafić. Wiem kim nie chcę być, ale nie wiem kim chcę.
Najtrudniejsze pytanie w moim życiu… z którego przez pewien czas nawet nie
zdawałem sobie sprawy. Nie wiedziałem, że mam problem z odpowiedzią na to
pytanie… ale ja naprawdę kurwa nie wiem. I to mnie często doprowadza do
rozpaczy. Zwłaszcza kiedy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Wszystko jedno. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-45748506006725124112015-04-22T18:05:00.002+02:002015-04-22T18:06:34.389+02:00"Hanged"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvVGt60W5zduHMZCL8ZGVMV__fS6a-VqO3a8Xzmaj9E7wgZj426vjEktvZHOFMGmduG3SjJAVsbFyE7gAp5SIg6-m-ZvHdMjM7Hga_edu3Pkug2iVwLlCfFLUELIXjKLM3qWYUHNL395Y0/s1600/Uwieszona.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvVGt60W5zduHMZCL8ZGVMV__fS6a-VqO3a8Xzmaj9E7wgZj426vjEktvZHOFMGmduG3SjJAVsbFyE7gAp5SIg6-m-ZvHdMjM7Hga_edu3Pkug2iVwLlCfFLUELIXjKLM3qWYUHNL395Y0/s1600/Uwieszona.jpg" height="640" width="448" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Inspiracja - rysunek Zdzisława Beksińskiego.</span></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-53011534461498262042015-04-09T20:00:00.000+02:002015-04-09T20:00:04.197+02:00Kolejnej wiosny łyk<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
To była najzimniejsza zima ze
wszystkich zim jakie przeżyłem. Choć obiektywnie zimna nie była w ogóle.. baa,
można by ją uznać za ciepłą i nieszkodliwą. Ale mnie jak na złość mnie dopadło
bezwarunkowe poczucie chłodu podwianego warstwą wilgotnego wyjątkowo
podstępnego powietrza. Wdzierało się
wszędzie – najpierw do pomieszczenia, później pod ciuchy a na końcu do wnętrza
mojego ciała i do mózgu. Nie pomagały szczelnie zamknięte okna, odkręcone
kaloryfery, nagrzane piecyki, grube ubrania czy gorące herbaty … zimno i już.
Jakby się uparł. Czy to możliwe, że w ciągu tych kilku umiarkowanie ciepłych
miesięcy jakimi obdarzył nas nasz klimat stałem się zmarzluchem nie
przygotowanym na chociaż minimalny deficyt ciepła? Z kogoś niezależnie od
pogody ubranego w cienki t-shirt i krótkie piłkarskie spodenki
przetransformowałem się w zagorzałego fana wełnianych swetrów, obleśnych
kalesonów i puchowych kołder… Nie ma opcji. Zresztą przyjaciel kalendarz do
którego spoglądam coraz to częściej mówi mi, że królowa śniegu to przeszłość, a
legendarny już postulat statystycznych Polaków o treści „Zimo Wypierdalaj”
przyniósł zamierzony efekt i zima rzeczywiście wypierdoliła. I dobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Zamiast kolejnego zimowego łyka
herbaty malinowej przyszedł czas na wiosenny haust promieni słonecznych. Pogoda
wreszcie wydaje się jakby zaczęła przemawiać rozsądnym językiem, a wszystkie
jej jaźni dochodzą do wiosennego konsensusu. Temperatura, ciśnienie atmosfery,
wilgotność powietrza, chmury, wiatr, prądy morskie jakby jednocześnie i
jednogłośnie podały sobie rękę na zgodę dochodząc do wniosku, że zima to jednak
głupi pomysł i trzeba zakończyć te „ciche dni”. Patrząc na to, staję na
baczność i głośno klaszczę krzycząc „Brawo!”. Dyskretny chłód przedwiośnia z
dnia na dzień przypomina bardziej wrzeszczącą słońcem wiosnę. Szare i smutne od
nieprzyjemnej aury powietrze zaczyna się rumienić blado żółtym promieniem. W
końcu świt przychodzi rano a zmierzch wieczorem – czyli tak jak kurwa trzeba –
pozwalając nakarmić jasnością całą obrzyganą przez ostatnie kilka miesięcy
szarówą przestrzeń. Atmosfera nie jest już ospale i przytłaczająco ciężka a
powietrze staje się lekkie podnosząc wszystkie przygarbione od zimy postacie o
kilka centymetrów wyżej by mogły dostrzec litościwe serce polskiej pogody. Niebo
błękitnieje – przygnębiające Nimbostratusy zastąpiły szczebioczące
Cirrocumulusy. Kreska na termometrze nieśmiało przekracza dwucyfrową
wartość sprawiając, że nawet zimne mury budynków stają się z wewnątrz bardziej
przytulne. Jest dobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
O tak, jest dobrze! Wreszcie mogę odetchnąć
porządnie czerpiąc siły witalne z pogodnej czasoprzestrzeni.Dużo łatwiej iść przez życie wśród słodko cynamonowego zapachu
lekkości. Lżej na duszy i lżej na ciele.</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Tęskniłem za tym. Czekałem aż pogoda
znów będzie choć trochę przypominać tę sierpniową sielankę z dnia w którym ją
poznałem, z dnia kiedy chodziliśmy razem po górach i leżeliśmy nad jeziorem.<o:p></o:p></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-7725498547450401262015-03-23T17:47:00.002+01:002015-03-23T17:47:09.914+01:00Topielica<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGP5uTWReVOvnvsrxOY1F-k10ybxvwhRKVkSl36LSCGl5PeXDFbBgK4K3mfykca_lWbI5bAweg8_7bSQ45CvvY9OBeUX3v4bglzTy7icaQIkO-qRsof3U0w0OSHXOt_75MGqVwIdHZIjNb/s1600/z+wody.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGP5uTWReVOvnvsrxOY1F-k10ybxvwhRKVkSl36LSCGl5PeXDFbBgK4K3mfykca_lWbI5bAweg8_7bSQ45CvvY9OBeUX3v4bglzTy7icaQIkO-qRsof3U0w0OSHXOt_75MGqVwIdHZIjNb/s1600/z+wody.jpg" height="640" width="386" /></a></div>
<br />Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-32284320132775012582015-03-13T00:18:00.002+01:002015-03-13T00:29:46.025+01:00"Pierwsze wyjście z mroku"<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://unrealitymag.bcmediagroup.netdna-cdn.com/wp-content/uploads/2012/05/jacobs-ladder-465x255.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://unrealitymag.bcmediagroup.netdna-cdn.com/wp-content/uploads/2012/05/jacobs-ladder-465x255.jpg" height="218" width="400" /></a></div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Wieczór, koniec dnia. Całodzienny awantura myśli mnie wyczerpała. Wszystko
czego mogę chcieć to wyć jak pies.</i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Ze strachem przed kanonadą nigdy niewypowiedzianych
słów podążam do łazienki.</i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i> Zimne światło wybuchło z całych sił. Ściągam tiszert, spodnie,
skarpetki i gacie. Patrzę w lustro – to ja.</i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Łapię za telefon. Nerwowo maram palcem po ekranie. Wiedziałem od
początku. Dziś Coma, tak trzeba. </i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Leszek
Żukowski wydźwięcznia powolne intro. Ja stawiam bociani krok, a później
następny.</i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Układam się embrionalnie w moim akrylowym inkubatorze. Potrzebuję
się ogrzać. Fizycznie. Mentalnie.</i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Gorąca woda gwałtownie opada na mnie wprost
ze słuchawki. Halo (?) </i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Odzywa się tylko muzyka, rozbrzmiewa narastającym echem niepasująco
chłodnej armatury. </i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Chciałbym jej odpowiedzieć. Zapytać. Czy to jest to miejsce gdzie
wielka wiara tłumi lęk? </i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Wsłuchuję się, zmysły się
wyostrzają. Zamykam oczy, przekrzywiam usta. Eureka!</span></i></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Nagle zaczynam robić coś co nigdy
mi się nie zdarza.</span></i> <i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Wydaje mi się, że… obawiam się, że…</span></i></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Dłonie napinają się tańcząc w rytm
muzyki, twarz składa się do śpiewu. Tak, zacząłem śpiewać.</span></i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">W tym nierealnym transie
uprzytamniam sobie brzmienie swojego głosu. Mimo to nie przestaję.</span></i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Śpiewam. Ja śpiewam prze-niebieski
czas. Ulga. Uwolniony myślotok rozluźnia moje ciało i duszę. </span></i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Podoba mi się to, już nie śpiewam –
teraz krzyczę. Czuję jak coś ulatuje razem z parą wodną. </span></i> </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Mija wiele minut. Wychodzę dopiero
przy tysiącach jednakowych miast. </span><span style="background: white; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;">Niech będzie chwała …
a w mojej duszy spokój</span>.</i></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><o:p> </o:p></span><span style="background: white; color: #252525; mso-bidi-font-family: Calibri; mso-bidi-theme-font: minor-latin;"><o:p> </o:p></span><o:p> </o:p><o:p> </o:p> <br /> <o:p> </o:p><o:p> </o:p><o:p> </o:p><o:p> </o:p><o:p> </o:p><o:p> </o:p><o:p> </o:p></i></blockquote>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-69116956486031701722015-03-10T19:43:00.000+01:002015-03-10T19:44:03.458+01:00"Beczka"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeci6014blDxOTp4fsVGt_S5zaGNgWE5QJTiMmceH6En0oE3PeO5hGvwM2oMjgUComjg5yCz4c1lFSwfl0inTkdXRdR9GelFRGELaGQ8Lu96w9nX3EiMK_nGrcfDlnSyNTWpQfOBdsQNuz/s1600/stach%C3%B3w.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeci6014blDxOTp4fsVGt_S5zaGNgWE5QJTiMmceH6En0oE3PeO5hGvwM2oMjgUComjg5yCz4c1lFSwfl0inTkdXRdR9GelFRGELaGQ8Lu96w9nX3EiMK_nGrcfDlnSyNTWpQfOBdsQNuz/s1600/stach%C3%B3w.jpg" height="640" width="448" /></a></div>
<br />Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-67846399996079967622015-02-18T23:12:00.003+01:002015-02-18T23:12:32.840+01:00Wielki POST.W świecie, który za wszelką cenę pragnie być "fit",<br />
ja próbuję schudnąć - ale nie zwariować, by było git.<br />
Zdrowy styl życia jest teraz modny i na czasie,<br />
bo wszyscy ale to wszyscy chcą mieć mniej obwodu w pasie.<br />
Ja również pragnę być szczupły jak Chodakowska Ewa,<br />
ale za każdym razem wzywa mnie czekoladowa polewa.<br />
Biegam, spalam tłuszcze, ćwiczę mięśnie kegla,<br />
ale wszystko co najlepiej mi wychodzi to ćpanie "Wedla".<br />
Wszędzie te słodycze za mną łażą, śledzą i dostaję bzika,<br />
zamiast trafić na siłownię trafiam do Monaru dla czekoladoholika.Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-60858389726696261912015-02-13T22:24:00.000+01:002015-02-13T22:26:05.468+01:00Koniec mapy<div class="MsoNormal">
Stoję na chodniku. Rozglądam się i nie wiem
gdzie jestem,
straciłem orientację. To chyba jakieś obce miasto. Macam się po
kieszeniach w
poszukiwaniu telefonu – nie mam. Na ręce zegarka również próżno szukać.
Gdzie
ja jestem?! Skrzyżowanie na którym każda droga wydaje się prowadzić
donikąd … a
ja nie mam żadnego drogowskazu. Dżizys, kim jest dziś człowiek bez
telefonu i
Internetu!? W oddali widać jakieś małe blokowisko, i to chyba jest moja
jedyna
opcja. Choć patrząc na nie z daleka wcale nie wzbudza mojego zaufania,
wydaje
się tak samo opustoszałe jak cała reszta tego smutnego krajobrazu. Na
horyzoncie ani jednej żywej duszy. Ciekawe czy są jakieś nie-żywe (?)
Robię ostatni rekonesans i sprawdzam czy coś niespodziewanie
nie wyrosło spod ziemi. Nie ma niczego, tylko to pieprzone blokowisko.
No i
chmury, całe niebo jest podejrzanie szare … nie są to chmury burzowe,
ale
powietrze jest strasznie ciężkie. Cała ta przygnębiająca szarość w
niewyjaśniony
sposób próbuje mnie udusić. Niczym boa dusiciel oplątuje się wokół mojej
szyi …
delikatnie odbiera oddech. W powietrzu czuć wyraźnie ostry zapach, który
na tym
czarno-białym tle sprawia wrażenie krwiście czerwonego. Stoję tu jak
kołek …
czas iść! Zrobiłem ledwie parę metrów i już wiem, że to nie będzie łatwy
spacer
– moje nogi ważą teraz trzy razy więcej. A może to sprawka zmutowanej
grawitacji? Mój cel jest chyba jeszcze strasznie daleko. Boląca głowa
nie
pomaga w logicznym myśleniu a w dodatku przynosi co chwila kolejne
dziwne wizje. Nie jestem
pewien, ale chyba już kiedyś tu byłem. Zaczynam sobie coś przypominać i z
każdym następnym kaszlnięciem okolica wydaje się bardziej realna. Wzrost
poczucia realności chyba jest wprost proporcjonalny do spadku tlenu w
moim organizmie.
Nozdrza wypełnia mi ten bordowy smród, gardło stopniowo zaczyna uciskać …
zrobiłem
już chyba kilka kilometrów. Próbuję opanować swoje ciało, siadam na
chodniku.
Opieram się o znak drogowy. Spoglądam w stronę blokowiska i uświadamiam
sobie,
że nie zbliżyłem się tam ani o krok. Jak to … co jest? Czy to naprawdę
aż tak
daleko? Dobra, odpocznę jeszcze chwilę. Czuję, że ziemia na której
spoczywa
teraz moje zmęczone dupsko mocno pulsuje. Czyżby pod spodem szalała
ognista
lawa? Nie wiem, moja głowa odmawia posłuszeństwa … moje zmysły straciły
dla
mnie wiarygodność. Staram zachować się
choć odrobinę trzeźwości umysłu.<br />
<br />
Wśród tego chaosu wyłania się jakiś
dźwięk. Słyszę
go coraz wyraźniej wyławiając z szumu wewnątrz głowy. Namierzyłem go!
Widzę, że
jakaś mała kropka przypominająca samochód zmierza w moją stronę. Koniec
tego
leżenia, wstaję. Muszę go zatrzymać. Zrobić cokolwiek żeby się stąd
wydostać. W
tym momencie utrzymanie pozycji stojącej wydaje mi się czynnością dość
ekstremalną, ale samochód już się zbliża, zaraz mnie ktoś uratuje.
Strasznie
się wlecze … ale to dobrze, czuję, że wracam do normalności. „Jest
lepiej, jest
lepiej, jest lepiej …” powtarzam w
myślach. Siła autosugestii ewidentnie pomaga, teraz już stoję twardo na
nogach
i szum w głowie ucichł. Jest już jakieś 50 metrów ode mnie. Widzę, że
się na
mnie patrzy - wielka głowa wystająca z małego okienka czerwonego
pojazdu.
Zatrzymał się a ja próbuję podbiec. Teraz już mam pełen obraz mojego
wybawcy.
Czekaj, czekaj … przecież ja go znam!</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Szczęść Boże księdzu! Mogę się z księdzem zabrać? Bo
utknąłem tutaj i nie za dobrze się czuję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- … <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Noo, proszę. Gdzie ksiądz jedzie? Ja chcę tylko dostać się
do cywilizacji, mogę wsiąść? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Odpowiedział mi ciszą. Patrzę w jego oczy i widzę ten diabelski
wzrok, którym prześladował mnie w szkole. Nigdy go nie zapomnę … Zero emocji na
twarzy, ale oczy mówią <i>„I come from hell
bitch!”. </i>Przegrałem, spuszczam wzrok, patrzę w dół. Kurwa! Nie …
gdzie są jego nogi!? On nie ma nóg. W ogóle. Nawet kolan – jego postać kończy
się na tułowiu ozdobionym wielgaśnym, tłustym brzuchem. Pod tym względem nic
się nie zmieniło. Jeszcze jedno spojrzenie w oczy. Wpatruje się we mnie tymi
wybałuszonymi gałami opętańca. Ja teraz też jestem blisko szaleństwa. Wyciąga
swoją mięsistą łapę i zaczyna mnie przesuwać na bok – jakby chciał odsłonić
sobie jakiś wybitnie ciekawy widok. Przecież tu nic nie ma klecho! Przestraszył
się czegoś czy co? Olał mnie … wcisnął gaz do dechy i z piskiem opon rusza z
miejsca zostawiając mnie tutaj samego. Nie wierzę! Szum w głowie wraca ze
zdwojoną siłą. On nie ma nóg a ja jestem w czarnej dupie. Pies by go jebał, idę
dalej. Odwracam się i widzę … coś jakby „koniec mapy”. WIELKA CZERWONA NICOŚĆ. <i>Am I A
Psycho?</i><br />
<i><br /></i>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/4v1zuIYNoFw/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/4v1zuIYNoFw?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i>
<i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6797544372168811223.post-76716179854535072142015-02-11T22:34:00.000+01:002015-02-11T22:34:49.237+01:00STRZAŁ<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21.0pt;">
Strzelił. W
magazynku brakowało czterech kul. Krystian L. leżał w śniegu, a w powietrzu
wyraźnie unosił się gęsty zapach juchy. Zabójca, rzucił ostatnie spojrzenie na
ciało oświetlone krwistym światłem latarni.
Wsiadł do samochodu, w którym cuchnęło gangsterską awanturą. Miał
problem z odpaleniem silnika ale odjechał. Jego dłonie zacisnęły się na
kierownicy z miażdżącą siłą i mało brakowało by ją wyrwał. Śpieszył się, było
bardzo ślisko a on nie zwracał na nic uwagi, patrzył prosto przed siebie nie
myśląc o czymkolwiek. Jakiś kilometr od miejsca zbrodni minął go jakiś
samochód. Było około godziny 6:30, było zbyt ciemno żeby kierowcy mogli się zobaczyć
szczegółowo. Andrzej B. był zadowolony z siebie bo wykonał swój gangsterski
obowiązek. Dojechał na parkingu, który znajdował się w neutralnym miejscu i nie
wzbudzał podejrzeń. Zaczął się denerwować i chodzić wokół samochodu. Po
dłuższym zastanowieniu zostawił go i szybkim krokiem ruszył do swojego
mieszkania. Prawie biegł, oglądał się na wszystkie strony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21.0pt;">
Pięć minut
później był już u siebie. Czekała na niego jego przyjaciółka Kamila. Wiedziała,
że coś się wydarzyło, zaczęli się kłócić, szarpali się a dziewczyna nie mogła
się uspokoić, zaczęła płakać. Wziął z lodówki butelkę wódki, polał do dwóch
szklanek – kazał jej wypić. Ciśnienie z niej zeszło a on wypił tą szklankę
jednym haustem. Zaczęli rozmawiać już dużo spokojniej, on powoli dopijał
butelkę a ona się mu przyglądała z jakimś niedowierzaniem. Mężczyzna wcale nie
poczuł wypitego alkoholu i właściwie teraz zaczął dochodzić do normalnego
stanu. Adrenalina uleciała i wytrącił się z transu. Uświadomił sobie co tak
naprawdę zrobił. Robił już w życiu złe rzeczy, ale dotarło do niego, że nie
jest już zwykłym małym przestępcą, teraz stał się mordercą. Wizja gangsterskich
porachunków zasłoniła mu rzeczywistość, zaczął się czuć z tym źle, nie
podejrzewał siebie o coś takiego.
Patrzył się w pustą białą ścianę, ignorował swoją małoletnią kochankę.
Zaczął przypominać sobie wydarzenia całej nocy, pamiętał wszystko w
najdrobniejszych szczegółach. Pamiętał, ale tylko do momentu kiedy wyciągnął
pistolet. Wiedział, że zabił i wiedział dlaczego to zrobił ale nie mógł
zrozumieć dlaczego zostawił ciało w tak widocznym miejscu. Ocknął się dopiero
wieczorem, czuł straszny głód i postanowił coś zjeść … nie wiedział, że to była jego ostatnia
kolacja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21pt;">
Zapadła noc,
Andrzej B. był już wyczerpany, trzęsły mu się dłonie. Żeby odgonić sen sięgnął
po woreczek z białym proszkiem, amfetamina była jednym z powodów dla których
zabił. To wszystko przez to białe gówno. Dosypał narkotyk do swojej szklanki i
wypił. Przez całą noc zadawał sobie pytanie „co dalej?”. Palił papierosa za
papierosem. Nie miał planu, ale odzyskał normalną świadomość. Wiedział, że
policja może być wszędzie ale chciał poczekać w mieszkaniu. Myślał, że tam
będzie bezpieczny a za niedługo wymyśli plan ucieczki. Około godziny 10 rano
powiedział dziewczynie, żeby wyszła wyprowadzić psy. Chciał żeby wracała szybko
i trzymała się samego podwórka, żeby mógł ją obserwować z okna. Wyszła i nie
było jej dość długo, zapomniał o obserwacji więc myślał, że coś jest nie tak. W
pewnej chwili uświadomił sobie, że od zabójstwa minęło już prawie trzydzieści
godzin. Wyjrzał przez okno i przeczesywał wzrokiem okolicę, nagle Kamila
pojawiła się pod klatką, wchodziła na górę. Krew zaczęła mu się gotować i w
nerwach złapał dziewczynę ze szyję nie kontrolując swojej siły. Zaczęła się
dusić więc ją puścił, spadła na podłogę.
Psy wyczuwały coraz większą nerwowość. Debiutujący morderca podejrzewał
dziewczynę o to, że się z kimś skontaktowała. Wydarł jej z kieszeni telefon i
przeszukał go. Nie znalazł tam nic podejrzanego więc chwilowo się uspokoił,
siedemnastolatka ze strachem i łzami w oczach przeprosiła ukochanego, nie
wiedziała czego się spodziewać. <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21.0pt;">
Andrzej B. miał
dziwne przeczucie, że wcześniej coś mu umknęło, postanowił jeszcze raz
spatrolować podwórko. Szukał czegoś co widział już poprzednim razem patrząc z
okna. Sprawdził z obydwu stron mieszkania … i nagle się zorientował. Na
parkingu stał zaparkowany samochód z wyróżniającymi się rejestracjami, w
pobliżu pojazdu kręciło się dwóch facetów, którzy od razu wydali mu się
policjantami. Przypatrzył się dokładnie żeby mieć pewność. Podświadomie
wiedział, że oni wiedzą, że to nie przypadek. Wpadł w furię a instynkt obronny
podpowiadał, że musi strzelać. Wyjął broń i wycelował w stronę tajniaków ale
żaden z czterech strzałów nawet nie zbliżył się w tamtą stronę – jakby strzelał
ślepakami. Obraz przed oczami mu się zamglił i udało mu się tylko dostrzec tych
facetów którzy obezwładnili jakiegoś kierowcę na parkingu, myśleli, że to on.
Ale szybko się zorientowali, że strzelec patrzy na nich z trzeciego piętra.
Trzasnął oknem prawie je wybijając, pobiegł do przedpokoju, na drodze stanęła
mu dziewczyna, staranował ją i w sprinterskim tempie zaczął blokować drzwi i
zasłaniać okna. Sam przyniósł wszystkie najcięższe graty pod swoimi drzwiami,
przesuwał meble z lekkością, jakby ruszał pionkami na planszy. Psy zaczęły
ujadać a hałas był dla niego nieznośny i miał wrażenie, że głowa mu wybuchnie.
Zabił jednego szybkim pociągnięciem za spust … drugi miał więcej szczęścia i
uciekł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21.0pt;">
Mężczyzna usiadł
na zimnej ze strachu podłodze, poczuł przeraźliwe zimno, całe mieszkanie na
które patrzył zdawało mu się lodowate. Miał sparaliżowane ciało i myśli,
dopiero kiedy usłyszał, że w łazience dziewczyna wymiotuje wstał i kontynuował
barykadowanie mieszkania. Nie miał poczucia czasu i nie wiedział że tak szybko jego
mieszkanie-bunkier zostanie otoczone. Ukradkiem podglądał przez okno starając
się kontrolować sytuację. Spojrzał na zegarek, była 14 ale nie wiedział jaki
jest dzień tygodnia. Wciągnął nosem ścieżkę z białego proszku żeby nabrać nowej
energii, zrobił też wodno-amfetaminowego drinka dla Kamili, wlał w nią całą
szklankę i wsadził głowę pod kran z zimną wodą. Włączyli telewizor i zaczęli
śledzić kanały informacyjne gdzie dowiedzieli się, że są otoczeni a wszystkie
siły policyjne miasta skupiły się na osiedlu. Gorzej - do miasta dotarły
specjalne oddziały antyterrorystyczne i snajperzy którzy czaili się na dachu
pobliskiej szkoły. Miał się pojawić też negocjator i rzeczywiście się
pojawił ale nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Trzymał w ręku broń ze świeżym
magazynkiem i czekał. Śmiał się z tych wszystkich policjancików którzy się na
niego czaili i nie mogli nic zrobić, tak jak by się go bali, schlebiła mu ta
myśl. Jednocześnie uświadomił sobie, że to jest koniec i trzeba zakończyć to
najlepiej jak tylko się da. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21.0pt;">
Negocjator chciał
wyciągnąć z mieszkania siedemnastolatkę, dziewczyna chciała uciec ale chciała
też zostać. Pistolet w ręku Andrzeja jednak delikatnie sugerował żeby została i
tak też zrobiła. Musiała wierzyć w to, że wszystko będzie dobrze – zawsze
naiwnie nabierała się na obiecanki Andrzeja, choć tym razem nic nie obiecywał. Była
nim zafascynowana i przestraszona jednocześnie. Fascynacja ta przeradzała się z
czasem w uzależnienie. Zawsze jej pomagał, opiekował się nią i czuła w nim
oparcie od którego nie mogła się uwolnić. Za takie poczucie jednak musiała
płacić … i to słono. Andrzej miewał często swoje „odchyły” i „odloty”. Wtedy
musiała się bać agresji, która unosiła się wokół jego i jego znajomych. Znał
jej czułe punkty i z łatwością mógł nią sterować i manipulować, była zbyt słaba
i nie chciała się rzucać swojego toksycznego nałogu. Toksycznego tak jak ten
związek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 21pt;">
Było już ciemno,
w mieszkaniu odcięto prąd, ale dla nich to nie miało żadnego znaczenia bo
przecież myśleli o czym innym. Facet z pistoletem w ręce opowiedział swojej
kochance co się stało, miał wyraźnie załamany głos ale poza tym nic nie
zdradzało jego strachu, mimo to ona wiedziała. Już wiedziała, że źle zrobiła
nie uciekając z tego mieszkania … przeczuwała najgorsze, myślała o swoich
rodzicach i wszystkich złych rzeczach... Po mieszkaniu szwendał się ocalały
wcześniej pies, który wkurwiał swojego
pana niemożebnie i narażał się na jego gniew, ale teraz po prostu nie mógł go zabić. Tymczasem na
zewnątrz już od kilku godzin osiedle otoczyła policja i całe stada rządnych
sensacji gapiów. Najpierw na ulicach był gwar, strach i ogólna dezorientacja
ale z każdą godziną robiło się spokojniej. Każdy wyczekiwał, jedni w domu przed
telewizorem, inni na ulicy patrząc w stronę nieszczęśliwego bloku. Mieszkańcy
miasta czuli niepokój, na ulicach nawet tych na drugim końcu miasta można było
zauważyć wzmożony ruch. Andrzej B. jednak odciął się od tego całkowicie i
miał nadzieję, że zaraz po niego przyjdą … nie przychodzili.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero teraz
wymyślił plan ucieczki i chciał wziąć ze sobą Kamilę. Środkiem transportu miał
być pistolet. Doszedł do wniosku, że woli umrzeć niż trafić w ręce policji i
później do więzienia, bywał już w areszcie – znał to. Ale szalę przechyliła
myśl o jego wspólnikach … nie mógł zdradzić swojej bandy, z tych interesów nie
wychodzi się żywym. Po takiej zdradzie i tak by nie przeżył, więc to kwestia
czasu. Nie podjął rozmów z
negocjatorami, mimo wielu prób z ich strony … siedzieli z dziewczyną po cichu i
czekali na koniec. Policja natomiast
naiwnie czekała na cud i miała nadzieję, że podejrzany sam opuści mieszkanie.
Cała akcja opierała się na zabezpieczeniu okolicy i czekaniu na szaleńca. Nie
mieli z nim żadnego kontaktu ale nie podejrzewali w swojej naiwności, że
Andrzej spierdoli im do świata umarłych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Późna już noc ..
antyterroryści czają się na klatce, cywile czatują w miejscach o których
policja zapomniała. Ci którzy dostali się bliżej patrzyli w okna mieszkania na
trzecim piętrze, czekali, czekali i nic się nie działo. W ciszy próbowali
nasłuchiwać jakiś głosów akcji … cisza. Przerażająca i przeszywająca uszy i
duszę cisza. W powietrzu wisiało coś, coś co może już się stało – tego jeszcze
nikt nie wiedział. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Parka z
zabarykadowanego lokum wybierała się w ostatnią podróż. Siedzieli na podłodze w
tym ostatnim objęciu, który wydawał się taki dziecięcy i bezinteresowny. Jedną
ręką obejmował dziewczynę a w drugiej dalej trzymał gnata (na którego założył
tłumik), którego nie wypuścił od kiedy zlokalizował policję. Starał się
trzymać, szło mu dobrze jak na gościa który zwariował kilka(naście) godzin
temu, ale w środku czuł strach, który wychodził mu skórą, włosami i wszystkimi
otworami ciała. Zobaczył, że dziewczyna zbladła i od dawna się nie odzywała …
wydusiła jednak ciche zmęczone „kochałam cię”. Znowu chciało się jej rzygać.
Pogładził ją delikatnie lufą pistoletu po policzku wilgotnym od potu i zmierzał
ku skroni (wydawało mu się, że zajmie to wieczność) … ale w końcu … strzelił !
z wielkim bólem, ale czuł, że musi. Opadła na niego ale nie chciał na nią
patrzeć. Teraz miało nastąpić 30 najdłuższych sekund w życiu Andrzeja B. W
głowie słyszał nierealne odliczanie do zera … i pociągnął spust, który przy tym
ostatnim strzale był niewyobrażalnie ciężki. W momencie strzału przestał się
bać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Dziewczyna
gangstera już nigdy nie wyprowadzi żadnego psa na spacer i teraz może liczyć co
najwyżej na ognisty spacerniak. Natomiast Andrzej B. wyląduje w piekielnej
izolatce blisko diablego kotła. „Warszawiak” – jak nazywali go na osiedlu, już
nigdy nie zobaczy meczu swojej ukochanej Legii Warszawa, a szkoda, mają szansę
na mistrzostwo. Nigdy też nie zaparkuje krzywo na swoim parkingu wkurwiając
zmotoryzowanych sąsiadów … na pewno nie będą za nim tęsknić, ale zapamiętają go na długo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Dwa jeszcze
ciepłe ciała czekały aż super agenci odkryją ze zdziwieniem zakochanych
samobójców. Z nieboszczyków uciekały powoli wszelkie oznaki życia i wielkie tłuste kawały
ich grzechów. Zostały natomiast siniaki,
dziury po kulach i krew z zawartością narkotyków. W mieszkaniu było jeszcze
więcej grzesznych dowodów. Antyterrorystów po wejściu do mieszkania uderzyła
fala zimna … śmierć była zimna, a panowie dodatkowo poczuli, że zjebali
misternie przygotowany plan ujęcia zbrodniarza. Ta dwójka miała przeżyć … a nie
przeżyły nawet ich psy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Ile ludzi, tyle
teorii, ale jedno jest pewne – zginął od broni, którą sam wojował. </div>
</div>
</div>
Jakub Skorushttp://www.blogger.com/profile/05344829908635856635noreply@blogger.com1